Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

poniedziałek, 30 listopada 2015

157. ŚWIĘTE DRZWI



Fragment do wolnej publikacji dla mediów z uwzględnieniem źródła
Agnieszka Zakrzewicz, Dzwi Watykanu, Oficyna Wydawnicza RW2010, Poznań 2015, Ebook

ŚWIĘTE DRZWI
Zgodnie z opisem podanym w 1450 roku przez Jana Rucellai z Viterbo to papież Marcin V w 1423 roku po raz pierwszy w historii lat jubileuszowych otworzył Święte Drzwi w Bazylice Świętego Jana na Lateranie. W tym czasie Jubileusz zwyczajny był celebrowany co trzydzieści trzy lata.
Otwarcie Świętych Drzwi w bazylice watykańskiej miało miejsce po raz pierwszy w Boże Narodzenie 1499 roku i była to jeszcze stara Bazylika konstantyńska. Z tej okazji papież Aleksander VI zdecydował, że tak zwane Święte Wrota lub Święte Bramy będą otwierane nie tylko w Bazylice św. Piotra i w Bazylice św. Jana na Lateranie (która wcześniej była siedzibą głowy Kościoła katolickiego), ale również w dwóch innych Bazylikach rzymskich: Najświętszej Maryi Panny i św. Pawła za Murami.
W rzeczywistości trudno mówić o... bramie w przypadku starej Bazyliki konstantyńskiej; chodziło najprawdopodobniej o małe drewniane drzwi służbowe, po le- wej stronie fasady, które w nowej świątyni rozbudowano i przekształcono w Święte Drzwi – w miejscu, gdzie znajdują się obecnie (po wejściu do bazyliki – to te ostatnie po prawej stronie). Wiązało się to ze zniszczeniem znajdującej się wewnątrz bazyliki kaplicy ozdobionej mozaikami i poświęconej Matce Bożej przez papieża Jana VII.
Aleksander VI chciał też, żeby uroczysta liturgia Roku Świętego została dobrze określona ze względu na jej doniosłe znaczenie. Ustalenie obrzędów powierzono słynnemu ówcześnie mistrzowi ceremonii papieskich Janowi Burchardowi ze Strasburga i biskupowi połączonych diecezji Civita Castellana i Orte. W Roku Jubileuszowym 1500 Święte Wrota zostały otwarte w Wigilię Bożego Narodzenia 1499 roku i zamknięte w uroczystość Objawienia Pańskiego w 1501 roku. Rytuał przygotowany przez Burcharda i zatwierdzony przez papieża Aleksandra VI – z wyjątkiem kilku drobnych zmian wprowadzonych w 1525 roku przez mistrza ceremonii Biagio da Cesena – stosowano podczas obchodów wszystkich kolejnych lat jubileuszowych.
Sekwencja obrzędów rytualnych w XVI wieku była następująca. Podczas „Otwarcia” papież przechodził z Pałacu Apostolskiego wraz z kardynałami do Kaplicy Sykstyńskiej, by dokonać uroczystego wysłania kardynałów legatów na otwarcie Świętych Drzwi w pozostałych bazylikach rzymskich. Następnie procesja papieska, której towarzyszył śpiew modlitewny Iubilate Deo lub Hymn do Ducha Świętego, udawała się do atrium watykańskiego. Po odmówieniu modlitwy Deus qui per Moysem papież, wypowiadając głośno słowa Aperite mihi portas iustitiae, uderzał srebrnym młotem trzy razy w mur wzniesiony po zewnętrznej stronie Świętej Bramy. Po czym wracał na swoje miejsce w orszaku, aby umożliwić murarzom całkowite wyburzenie ściany zewnętrznej i wewnętrznej. Po otwarciu watykańskich wrót jubileuszowych Ojciec Święty klękał w nich, a następnie przechodził przez nie jako pierwszy, aby poprowadzić uroczystą procesję do ołtarza bazyliki, gdzie celebrowano nieszpory. Kronikarz Jubileuszu 1423 roku L. Bargellini pisał, że ludzie łapią w locie kawałki cegieł i gruzu, które odpryskują podczas burzenia drzwi, i zabierają je do domu jak relikwie.
W czasie „Zamknięcia” zwierzchnik Kościoła katolickiego opuszczał bazylikę, jako ostatni przekraczając Święte Drzwi. Potem błogosławił kamienie i cegły służące do wzniesienia muru, brał do ręki murarską kielnię i rzucając cement na próg, ustawiał na nim trzy pierwsze cegły z wyrytym własnym imieniem oraz urnę zawierającą monety jubileuszowe. Chór śpiewał hymn Caelestis Urbs Ierusalem, podczas gdy robotnicy kończyli stawianie przedniej i tylnej ściany, za którymi skrywały się Święte Wrota aż do następnego Jubileuszu. W tym czasie Ojciec Święty udzielał apostol- skiego błogosławieństwa miastu i światu (Urbi et Orbi).
Od 1500 do 1950 roku obrzędy jubileuszowe związane z otwarciem Świętych Drzwi pozostały praktycznie niezmienione. Aż do Roku Świętego 1975 Święte Wrota zamurowywano zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz bazyliki; w dniu rozpoczęcia Jubileuszu każdy papież miał w ręku młotek, którym uderzał trzy razy w mur zewnętrzny, po czym prace rozbiórkowe wykonywali robotnicy, aby Ojciec Święty mógł dalej prowadzić ceremonię. Niektórzy spadkobiercy kluczy Piotrowych traktowali swoją symboliczną pracę nazbyt dosłownie. Wciąż żywe są wspomnienia incydentu – i towarzyszących mu obaw – do którego doszło w Wigilię 1974 roku, gdy podczas otwierania zamurowanych wrót cement i okruchy muru posypały się na papieża Pawła VI.
Do 1950 roku Święte Drzwi były wykonane z drewna – chowano je i zamykano na noc, gdy pielgrzymi nie mieli już wstępu do bazyliki, a wystawiano za dnia, by ułatwić przepływ pielgrzymów. Konkurs na rzeźbione drzwi z brązu wygrał włoski artysta Vico Consorti. Zdobią one bazylikę zaledwie od sześćdziesięciu pięciu lat.
Grube mury skrywające przez lata Święte Drzwi symbolizowały grzechy człowieka, które uniemożliwiają mu udział w Odkupieniu. Paweł VI postanowił przenieść punkt ciężkości z grzechu na przebaczenie – a więc ze ściany na drzwi – i zgodnie z jego wolą po zakończeniu obchodów Roku Jubileuszowego Święte Drzwi były zamurowywane już tylko od wewnątrz bazyliki. Zatem zaledwie od czterdziestu lat możemy podziwiać w bazylice watykańskiej wspaniałą jubileuszową Świętą Bramę z brązu usytuowaną po lewej stronie atrium, na której zostały przedstawione sceny biblijne – od stworzenia świata, poprzez wygnanie z raju Adama i Ewy, przyjście Syna Bożego na świat, jego ukrzyżowanie, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie.
Dzisiaj, aby otworzyć te drzwi zgodnie z obrządkiem liturgicznym, nie jest już potrzebny srebrny młot, a żeby je zamknąć papież nie musi używać murarskiej kielni. Mur wewnętrzny jednak pozostał, a jego ściany wykonane są z cegieł, w których
zawsze zostaje wyryte imię papieża otwierającego i zamykającego dany Rok Święty. Zamurowany jest w nich także pergamin papieski i kilka monet przechowywanych w specjalnej urnie. Monety, które obecnie znajdują się za Drzwiami Świętymi, przywołują dwudziesty trzeci rok pontyfikatu Jana Pawła II – to ostatni Jubileusz zwyczajny, który był obchodzony w 2000 roku.
Choć zwyczajny, był to jednak bardzo szczególny Rok Święty. W bulli Incarnationis Misterium ogłaszającej Wielki Jubileusz papież Polak wspomniał o tym, że ludzkość po przekroczeniu Świętej Bramy w bazylice watykańskiej zostawia za sobą nie tylko wiek, ale i dwa tysiąclecia chrześcijaństwa.
Jan Paweł II uprościł też obrządki jubileuszowe, pozwalając na wcześniejsze rozbicie muru, tak aby papież w dzień rozpoczęcia Jubileuszu mógł bez problemu i czekania otworzyć Święte Drzwi. Po jego zakończeniu mur z cegieł z wyrytym imieniem aktualnego papieża można wznieść później. W 2000 roku po raz pierwszy w historii lat świętych Jan Paweł II osobiście otworzył wszystkie cztery Święte Bramy bazylik rzymskich.
Czym nas zaskoczy teraz papież Franciszek, który zainauguruje obchody Jubileuszu nadzwyczajnego przewidzianego pierwotnie na 8 grudnia 2015 roku?
Już wiemy, że Jorge Maria Bergoglio zrewolucjonizuje całkowicie dotychczasowy ceremoniał. Przyśpieszy otwarcie Świętych Drzwi, przenosząc termin na 29 października 2015 roku, i otworzy wrota katedry w Bangi – stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej – podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Afryki.
I tak nowy spadkobierca kluczy Piotrowych oraz biskup Rzymu, przybyły z Ameryki Łacińskiej, w trzecim tysiącleciu chrześcijaństwa otwierając nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia w Afryce, czyni po raz pierwszy gest naprawdę uniwersalny – otwiera Drzwi Watykanu na świat...
 Agnieszka Zakrzewicz

Konferencja z Gianluigim Nuzzim w Stowarzyszaniu Dziennikarzy Zagranicznych w Rzymie

Gianluigi Nuzzi i Agnieszka Zakrzewicz. Foto: Victor Sokołowicz

https://www.radioradicale.it/scheda/459624/processo-vatileaks-2-conferenza-stampa-di-gianluigi-nuzzi-autore-del-libro-via-crucis

środa, 18 listopada 2015

156. Vatileaks 2 – czy Watykan wytacza proces dziennikarzom?






Gianluigi Nuzzi - autor kolejnej książki o skandalach watykańskich "Via Crucis" (Droga Krzyżowa) zdecydował, że nie stawi się na przesłuchanie w Watykanie. O wezwaniu drogą mailową poinformował go lakonicznie watykański Promotor Sprawiedliwości.
W komunikacie publicznym, jaki wydał Nuzzi zamieszczając go na swoim blogu, Facebooku i Twitterze - tłumaczył: "Watykan nie gwarantuje wolności słowa, tak jak art.21 włoskiej Konstytucji. Dla nich dziennikarz, który wykonuje swoje obowiązki jest karalny". Dodaje też: "Nie ma w watykańskim kodeksie karnym artykułu, który gwarantuje "tajemnicę zawodową" chroniącą źródła informacji. Według prawa watykańskiego publikacja przez dziennikarza informacji utajonych nie jest zasługą - jak we wszystkich krajach demokratycznych, gdzie mamy wolność słowa - lecz przestępstwem".
Niestawienie się przed trybunałem watykańskim, dziennikarz motywuje tym, że - ponieważ nie ma bezpośredniej relacji pomiędzy dwoma systemami prawnymi oraz organami prawnymi dwóch państw - on jako obywatel włoski ma prawo działać we własnym interesie. W końcu włoski wymiar sprawiedliwości nie otworzył w stosunku do niego żadnego dochodzenia i zgodnie z prawem włoskim nie popełnił on żadnego przestępstwa.
Nuzzi przypomina również, że podstawą watykańskiego kodeksu karnego jest Kodeks Zanardelli obowiązujący we Włoszech do 1930 r., który pochodzi jeszcze z epoki monarchicznej oraz że w państwie Watykan ze 100% osób do tej pory osadzonych w areszcie, aż 75% było lub jest przetrzymywanych - nie za przestępstwa pedofilii czy malwersacje finansowe - ale za to, że przekazało dziennikarzom informacje o skandalach, a te zostały opublikowane.

Artykuł 116 bis

Przed trybunałem watykańskim stawił się natomiast Emiliano Fittipaldi (dziennikarz włoskiego tygodnika L'Espresso), autor drugiej książki: "Avarizia" (Skąpstwo), która też będzie podmiotem procesu w Watykanie.
Na pytanie dlaczego nie wybrał tej samej drogi co Nuzzi, odpowiedział: "Chciałem dowiedzieć się jakie są zarzuty i jaka jest ich podstawa prawna, bo tego nam nie wyjaśniono".
Na konferencji z dziennikarzami zagranicznymi w Rzymie Fittipaldi oświadczył, że największe jego zdziwienie wywołuje fakt, że nie jest osobą w stosunku do której prowadzi się dochodzenie lecz od razu oskarżonym o publikacje informacji wrażliwych przynoszących szkodę Watykanowi, za co grozi od 4 do 8 lat więzienia.
Podstawą oskarżenia jest art. 116 bis kodeksu karnego obowiązującego w Watykanie: "Ten, kto nielegalnie wchodzi w posiadanie lub ujawnienia informacje lub dokumenty, których ujawnienie jest zabronione, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do dwóch lat lub grzywny od tysiąca do pięciu tysięcy euro. Jeżeli czyn ma związek z informacjami lub dokumentami dotyczącymi fundamentalnych interesów lub stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a innym Państwem, kara pozbawienia wolności wynosi od czterech do ośmiu lat."
Art.116 bis został wprowadzony do watykańskiego kodeksu karnego przez art. 10 ustawy IX z dnia 13 lipca 2013 roku i znajdował się w pakiecie wielkiej reformy, którą Franciszek ogłosił w trzy miesiące po swoim wyborze na papieża, po dymisji Benedykta XVI mającej miejsce 28 lutego 2013 roku.
Papież wprowadził szeroką reformę państwa watykańskiego poprzez Motu proprio, wydane tego dnia, która wzbudziła ogólne uznanie i poklask po aferze Vatileaks. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na normy restrykcyjne mogące uderzyć w wolność prasy.

Emiliano Fittipaldi (dziennikarza włoskiego tygodnika L'Espresso)

Autor „Skąpstwa” zaryzykował aresztowanie

 „Byłem niemile zaskoczony faktem, że w Watykanie mogli mnie aresztować i nie spodziewałem się tego” – mówił Fittipaldi na spotkaniu z dziennikarzami zagranicznymi. – „Nie czuję się absolutnie winny, gdyż zgodnie z włoskim prawem wykonywałem moją pracę. We Włoszech jeżeli jakiś dziennikarz dociera do informacji wrażliwych, ma obowiązek opublikować je, a nie ukryć”.
Autor „Skąpstwa” dodał również: „Nie oskarża się nas o wejście w sposób nielegalny w posiadanie dokumentów – czyli o kradzież, ale o publikację informacji przynoszących szkodę Watykanowi. W mojej książce są informacje, o których pisała już prasa – dotyczą one skandali finansowych wysokich hierarchów watykańskich. Książka mówi o tym, że pieniądze pochodzące ze Świętopietrza, które wierni ofiarowują papieżowi są przeznaczane na łatanie dziur w różnych dekasterach Kurii Rzymskiej; że niektórzy kardynałowie żyją w królewskich apartamentach i wydają sumy, o jakich nie śni się zwykłemu zjadaczowi chleba; że pieniądze z fundacji dobroczynnej Bambin Gesu zostały przekazane na remont olbrzymiego apartamentu kardynała Bertonego, byłego sekretarza stanu, który dziś żyje lepiej niż papież Franciszek; że pieniądze z datków charytatywnych nie są przekazywane na biednych, ale inwestowane w nieruchomości i inne źródła przynoszące profity jak w akcje kolosów naftowych i chemicznych. „Skąpstwo” mówi również o tym, że pomimo ogłoszonej reformy banku watykańskiego IOR, biznesmeni skazani za malwersacje we Włoszech nadal ukrywają tam pieniądze jak w raju podatkowym.”

Zapowiada się nowy proces w Watykanie

W ramach afery Vatileaks 2 – jak ją okrzyknęła już prasa światowa – wśród oskarżonych przez watykański wymiar sprawiedliwości znajdują się cztery osoby: dwóch dziennikarzy włoskich Gianluigi Nuzzi i Emiliano Fittipaldi, watykańska PR Francesca Chaouqi oraz prałat Lucio Angel Vallejo Balda (oboje byli członkami komisji finansowej powołanej przez papieża Franciszka w celu przeprowadzenia reform). Chaouqi została aresztowana, a potem zwolniona, Balda nadal przebywa w areszcie watykańskim.
Choć trudno o jakieś konkretne informacje dotyczące całej sprawy – gdyż dwaj dziennikarze włoscy nie otrzymali nawet odpisu aktu oskarżenia – wszystko wskazuje na to, że w Watykanie szykuje się nowy proces i najprawdopodobniej odbędzie się on w szybszym tempie niż proces byłego abp. Józefa Wesołowskiego. Trudno cokolwiek więcej ustalić na ten temat, gdyż jest to sprawa bezprecedensowa.

„Po papieżu Franciszku, który tak dynamicznie podszedł do reformy Watykanu spodziewaliśmy się, że proces zostanie wytoczony skandalistom finansowym, a nie dziennikarzom, którzy ujawnili skandale” – to gorzka refleksja Fittipaldiego.

Jak w rozmowie prywatnej powiedział jeden z watykanistów włoskich – niestety problem polega na tym, że większość skandali dziejących się w Watykanie ujawniają dziennikarze włoscy. Stolica Apostolska na podstawie art. 116 bis może teraz prowadzić postępowanie karne przeciwko tym, którzy publikują informacje dotyczące żywotnych interesów Watykanu – a bez wątpienia są nimi sprawy finansowe. To niestety pobudza mechanizm autocenzury…

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

środa, 4 listopada 2015

155. Vatileaks 2. Znowu skandale w Watykanie



To była cisza przed burzą... jak zresztą wielu podejrzewało...

Jutro światowa premiera dwóch książek: "Avarizia" (Skąpstwo) Emilia Fittipaldi (dziennikarz włoskiego tygodnika L'Espresso) i "Via Crucis" (Droga Krzyżowa) Gianluigiego Nuzziego (znany już ze swoich dwóch poprzednich bestsellerów "Vaticano. s.p.a" i "La Sua Santità. Le carte segrete del Benedetto XVI"). Temat jak zwykle ten sam - to znaczy skandale finansowe Watykanu.
Niektórzy nazywają nową aferę Vatileaks 2, inni uważają, że to tylko kontynuacja poprzedniego wątku.

Obie książki zawierają nowe dokumenty, które opuściły Watykan i przedostały się do rąk włoskich dziennikarzy. W książce Nuzziego znajduje się nawet przepisane nagranie rozmowy papieża z kardynałami na początku jego pontyfikatu, podczas której Franciszek mówi: "Finanse są poza kontrolą. Jest wiele pułapek... Jeżeli nie potrafimy kontrolować pieniędzy, które są namacalne, jak mamy sprawować pieczę nad duszami?".

Dokumenty (bilanse, rachunki) opublikowane w tych nowych książkach pokazują, że pieniądze, które wierni katoliccy przeznaczają na cele charytatywne, tak naprawdę idą do kieszeni hierarchów Kościoła, zarówno tych w Watykanie, jak i lokalnych zarządców episkopatów i diecezji. Kościół się bogaci, biedni pozostają nadal biednymi...

Dochodzenie obu dziennikarzy ukazuje również kulisy pontyfikatu Franciszka. Niestety jest to tylko potwierdzenie tego, czego spodziewaliśmy się od dawna. Papież swoje, kuria rzymska swoje...
Choć Franciszek podszedł do reform z dużym samozaparciem, wszystko utknęło gdzieś i rozwodniło się na niższych szczeblach machiny watykańskiej.

W rzeczywistości tylko Bergoglio mieszka na 50 m2 - inni hierarchowie mają ogromne i wystawne apartamenty, godne prawdziwych bogaczy. Kardynał Bertone, były watykański Sekretarz Stanu za pontyfikatu Benedykta XVI, który posiada wręcz królewski apartament w Watykanie - jak wynika z nowych doniesień prasy włoskiej - na prace remontowe wykorzystał fundusze pochodzące ze zbiórek fundacji Bambin Gesu na rzecz chorych dzieci. Choć Franciszek nawołuje do tego, aby Kościół otworzył się dla biednych i uchodźców, w rzeczywistości jego drzwi są przed nimi wręcz zamykane. I to wszystko w przeddzień nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia... bo ten jest jak zawsze traktowany jako okazja by lukrować na biednych.

Watykańskie biuro prasowe skomentowało, że obie książki są owocem zdrady wobec papieża przez "kruki", które znów wyniosły dokumenty poza Mury. W watykańskim areszcie skończyły dwie osoby: prałat Lucio Angel Vallejo Baldachim oraz Francesca Immacolata Chaouqui. Były one członkami komisji powołanej przez Franciszka w 2013 roku do reformy finansów i banku watykańskiego. Kobieta rozpoczęła współpracę z watykańskim wymiarem sprawiedliwości. Duchowny nadal przebywa w areszcie jak Paolo Gabrieli.
Watykańska "sala stampa" stwierdziła również jakoby dwaj włoscy dziennikarze wykorzystali sekretne dokumenty udostępnione im nielegalnie do celów uzyskania własnej korzyści.
Franciszek skomentował, że jest zawiedziony.

Watykaniści bardzo watykańscy uważają, że książki te osłabiają papieża, który chce reformować Kościół, bo wielu czycha na potknięcia Franciszka. No cóż... jeżeli król jest nagi, trudno go bardziej obnażyć. Juź od dłuższego czasu było czuć, że Bergoglio znalazł się w tej samej sytuacji co Ratzinger - czyli jeden przeciwko wszystkim... Jeżeli nie słyszeliśmy o reformach banku watykańskiego i finansów Watykanu już od ponad roku, to nie dlatego, że skandale zostały wreszcie rozwiązane a konta IOR wyczyszczone, ale tylko z tego powodu, że reformy zostały zatrzymane na niższych szczeblach.

Obie książki - a zwłaszcza nowa pozycja Nuzziego - stawiają natomiast poważne pytanie o sens dziennikarstwa. Dziennikarz ma informować światową opinię publiczną o tym, co naprawdę dzieje się w Watykanie? Czy ma przemilczać fakty dla dobra papieża, a przede wszystkim władzy hierarchów kościelnych...
Rodzi się też pytanie, które muszą sobie zadać katolicy całego świata w przeddzień Roku Świętego: czy prawda może zaszkodzić papieżowi? I czy może im zaszkodzić...?

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

piątek, 9 października 2015

154. Papież idzie zygzakiem


Rozpoczął się 15 synod zwyczajny, poświęcony rodzinie. Według wskazówek Franciszka ma być on kontynuacją ubiegłorocznego synodu nadzwyczajnego i odwoływać się do dwóch dokumentów Relatio Synodi i Instrumentum Laboris – jednak oficjalnymi dokumentami będą tylko homilie papieża na rozpoczęcie i zakończenie oraz relacja synodu. 

Obrady 240 Ojców synodalnych trwające od 4 do 25 października 2015 r., mają przynieść konkretne odpowiedzi na wiele palących problemów współczesnego Kościoła, który pozostaje w tyle za ludzką rzeczywistością. 

„Mówcie otwarcie i szczerze, mądrze, rozważnie i z sercem. To nie parlament, gdzie aby uzyskać większość wchodzi się w układy, negocjuje lub idzie się na kompromis.  Jedyną metodą jest słuchać Ducha św. z odwagą apostolską i pokorą ewangeliczną! – powiedział papież do zgromadzonych.

Dylemat – jak od wieków – pozostaje zawsze ten sam: otworzyć okna i drzwi na świat, przewietrzyć doktrynę i iść z duchem czasu? Czy zabarykadować się w Watykanie i żyć nadal w średniowieczu?

Coming out ks. Charamsy jak bomba w Watykanie

Krzysztof Charamsa - były drugi sekretarz eksperckiej Międzynarodowej Komisji Teologicznej przy Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie jest już poza Kościołem i zamknął się chwilowo w milczeniu. Dzień jego konferencji prasowej, poprzedzający otwarcie prac synodu, na którym ks. Charamsa oświadczył publicznie, że jest osobą o orientacji homoseksualnej i ma partnera, na pewno przejdzie do historii – ale nie do historii Kościoła.
"Kościół, z zamkniętymi drzwiami zdradza siebie i swoją misję, zamiast być mostem staje się barierą" – powiedział Franciszek dzień później – dodając, że "człowiek, który popełni błąd musi być zawsze rozumiany i kochany" i to "Kościół musi go szukać, przyjąć na własne łono, towarzyszyć mu”. Jak do tej pory te słowa chyba pozostają pierwszym – jeśli nie jedynym – komentarzem papieża w stosunku do gestu polskiego księdza pracującego od lat na wysokim stanowisku Kurii Rzymskiej. Jak je jednak interpretować? – skoro nadal trwają spekulacje co do słynnych słów Bergoglia wypowiedzianych 29 lipca 2013 r., w drodze powrotnej z pierwszej pielgrzymki do Rio de Janeiro: „Kim jestem, aby sądzić?”

Spekulacje trwają również na temat coming out ks. Charamsy… Dla jednych jest to gest, który można porównać jedynie z tym, co 500 lat temu zrobił Marcin Luter („Dziękuję za dobre rzeczy, jakie otrzymałem od mojego Kościoła, ale i wyzwalam się od Kościoła zaślepionego, opresyjnego i prześladującego ludzi, którzy mają odwagę albo tylko pragnienie, by być sobą. Wyzwalam się od Kościoła na oślep homofobicznego, przerażonego faktem, że wśród jego najlepszych funkcjonariuszy są geje. Kościoła, który nienawidzi osób homoseksualnych, lesbijek, transseksualistów, osób biseksualnych, i tak podsycając nienawiść do tych mniejszości, pozwala sobie na nienawiść do ludzkości, do człowieka, bezwstydnie prezentując siebie jako "eksperta od tego, co ludzkie"). Dla innych to skandaliczne i ekshibicjonistyczne wystąpienie osoby niezrównoważonej emocjonalnie, a może i psychicznie…

Jak stwierdził włoski kard. Camillo Ruini – sprawa Charamsy „nie spodoba się Ojcom synodalnym, ale nie będzie miała najmniejszego wpływu na przebieg synodu”. Jak twierdzą jeszcze inni – publiczne wystąpienie Charamsy to zamierzony atak lobby gejowskiego na papieża Franciszka, tuż przed synodem.
Inni odchodzą przecież bez rozgłosu – jak na przykład ks. Tomasz Kijowski – rzecznik prasowy Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, który oczekuje dziecka…


Lobby gejowskie w Watykanie

Słynne słowa Franciszka „Kim jestem, aby sądzić?” - były odpowiedzią na zapytania dziennikarzy właśnie o „lobby gejowskie” w Watykanie. Nie jest tajemnicą, zwłaszcza dziś, że już Benedykt XVI przed dymisją otrzymał raport specjalnej komisji kardynalskiej, że takowe lobby w Stolicy Piotrowej istnieje i ma się dobrze.
Ratzinger przekazał ów raport swojemu następcy z Argentyny – a Franciszek w prywatnej rozmowie z niektórymi członkami Konfederacji Zakonników Ameryki Łacińskiej i Karaibów, w czerwcu 2013 roku, mówił otwarcie o korupcji w Kurii Rzymskiej: "W Kurii są ludzie święci, święci rzeczywiście. Ale jest też obecna korupcja. Mówi się o „lobby gejowskim” i to prawda jest tam... Teraz musimy zobaczyć, co możemy zrobić."
Papież tłumacząc się z tamtej wypowiedzi dał do zrozumienia, że „żadne lobby nie jest dobre”, choć on nie ma osobiście nic przeciwko osobom homoseksualnym. Część mediów światowych ogłosiła wtedy cud, a znany amerykański magazyn homoseksualny „The Advocate” ogłosił nawet papieża Franciszka Człowiekiem Roku 2013.

Sam Jorge Maria Bergoglio do tej pory nie skomentował i nie sprostował swoich słów, pozwalając na ich dowolną interpretację… oraz dowolne naciąganie we wszystkie możliwe strony. Znane jest również jego stanowisko gdy był jeszcze arcybiskupem Buenos Aires, a w Argentynie dopuszczano śluby par jednopłciowych: „homoseksualizm istniał od zawsze, ale nigdy w historii nie miał statusu małżeństwa”.
Właśnie z tego powodu, że państwo argentyńskie wyprzedziło go w kwestii równouprawnienia osób o różnych orientacjach seksualnych – Franciszek boryka się od pierwszych miesięcy pontyfikatu z delikatną kwestią obecności gejów w społeczeństwie, a zwłaszcza w Kościele. I być może sam nie wie co z tym wszystkim zrobić…
Jak na przykład w przypadku francuskiego ambasadora w Watykanie - Laurenta Stefanini, którego Stolica Apostolska nie przyjęła jeszcze oficjalnie z powodu nieukrywanego homoseksualizmu, ale którego Paryż nie ma zamiaru zmienić…

Rozterkę i „zygzakowanie” papieża najlepiej chyba pokazuje jego ostatnia pielgrzymka do USA, gdzie Bergoglio spotkał się prywatnie najpierw z Kim Davis, kontrowersyjną urzędniczką w Kentucky, która trafiła do więzienia za odmowę udzielania ślubu parom homoseksualnym, a później z Yayo Grassim – swoim byłym uczniem z Argentyny, który jako zdeklarowany gej przyszedł do papieża ze swoim partnerem.
Oba spotkania miały być prywatne – aż do momentu gdy Kim Davis nie pochwaliła się publicznie szczególną audiencją. Wtedy Grassi też opowiedział, że jako homoseksualista został przyjęty przez papieża. Były uczeń Bergoglia jest zdania, że coming out byłego prałata Charamsy zaszkodził bardzo sprawie homoseksualistów w Kościele.

Andrea Rubera – prezes pierwszego włoskiego stowarzyszenia homoseksualistów katolickich (wziął ślub w Kanadzie ze swoim partnerem i mają dwójkę dzieci, ich związek cywilny został zarejestrowany również na rzymskim Kapitolu), jest zdania, że gest polskiego prałata przyniesie rzeczy pozytywne i negatywne. Pozytywne będzie to, że wreszcie rozpocznie się dyskusja o homoseksualizmie w Kościele i o wierzących homoseksualistach. Niestety skutkiem ubocznym będzie fakt, że konserwatywne skrzydło Kościoła zewrze szyki na synodzie.

Kościół za zamkniętymi drzwiami

W drugi dzień synodu papież Franciszek uznał za konieczne zabrać głos na początku obrad. Odnosząc się do wypowiedzi ojców synodalnych z poprzedniego dnia sprecyzował, że.: „Doktryna katolicka o małżeństwie nie jest kwestionowana”; „Nie należy zawężać horyzontów i sprowadzać całej dyskusji podczas synodu do Komunii eucharystycznej dla rozwiedzionych w powtórnych związkach cywilnych, jakoby był to jedyny temat synodu – równie ważne są kwestie homoseksualizmu, migracji, nowego języka ewangelizacji, ochrona kobiet”. Bergoglio stwierdził również, że Komisja Przygotowujące Relację końcową będzie pracowała podczas całego synodu (dziesięciu ojców papieskiej nominacji będzie śledzić prace Zgromadzenia), a nie dopiero w ostatnich dniach przed jego zakończeniem i zatwierdził system pracy synodu odbywający się w małych grupach językowych (tzw. circuli Minores), które na pewnym etapie będą łączone w większą całość. Papież wskazał też, że niektóre rozwiązania palących problemów Kościoła mogą następować etapami i lokalnie, a nie poprzez przyjęcie jednoznacznego i uniwersalnego stanowiska.

Jak widać Bergoglio próbuje robić wszystko, aby otworzyć drzwi Kościoła i wpuścić do niego trochę świeżego powietrza – nie ma jednak większości wśród Ojców synodalnych, którzy już dawno zwarli szyki i traktują 15 synod zwyczajny jak parlament. Papież Franciszek idzie więc zygzakiem – raz gest przypadający do gustu opinii publicznej nastawionej genderowo, raz homofobom… Raz sztuczka na ołtarzu, raz sroga mina…
Pomimo wypowiedzi, które wydostały się poza mury watykańskie budząc znowu wielkie nadzieje na otwarcie – jak ta kanadyjskiego bp Paul-André Durochera: "nie możemy stać się gettem lub sektą, która nie ma kontaktu ze światem, orędzie Jezusa jest darem, dobrą nowiną dla świata: jak pozostać wiernym nauce Jezusa Chrystusa i prowadzić dialog ze światem?” – już na konferencji prasowej dla dziennikarzy po pierwszym dniu obrad było jasne czym na synodzie się oddycha…

Podczas
briefingu rzecznik prasowy Watykanu ks. Federico Lombardi ujawnił, że Ojcowie synodalni dyskutowali o rewolucji kulturalnej współczesnego społeczeństwa, roli kapłanów muszących towarzyszyć małżeństwu, konkubinatach przedmałżeńskich, Ewangelii dla rodziny, migracji, prześladowaniu chrześcijan i innych trudnościach, przed którymi stoją dziś rodziny - takich jak ubóstwo i konflikty, przemoc domowa wobec kobiet czy poligamia w Afryce. Mówili o tym, jak znaleźć nowy "język miłosierdzia" w związku ze zbliżającym się Jubileusz Miłosierdzia, zwłaszcza w stosunku do homoseksualistów, zasługujących na "szacunek".
Jednak z obszernej relacji węgierskiego prymasa kard. Pétera Erdő – jednego z Przewodniczących synodu, który brał również udział w konferencji prasowej i nakreślił główne linie Instrumentum Laboris - wiadomo już jasno: nie ma mowy o jakimkolwiek naruszeniu dotychczasowych zasad – począwszy od nierozerwalności małżeństwa pomiędzy mężczyzną i kobietą, nie ma mowy o Komunii dla rozwiedzionych żyjących w nowych związkach (no chyba, że powstrzymają się od współżycia seksualnego). Nie ma mowy o przyzwoleniu na małżeństwa homoseksualne. Doktryna jest nietykalna! Grzech jest grzechem.

Arcybiskup Paryża kard. André Vingt-Trois wytłumaczył dziennikarzom jak stoją sprawy: „Jeżeli przyjechaliście do Watykanu z nadzieją na epokowe zmiany, będziecie rozczarowani. Nie trzeba było fatygować się aż na synod, wystarczyło słuchać uważnie katechez papieża każdej niedzieli. Jeżeli uważacie, że w Kościele znajdą kiedykolwiek zastosowanie teorie kard. Waltera Kaspera, głoszone nad Renem dwadzieścia lat temu, to jesteście w błędzie”.
Takie jasne postawienie sprawy przez francuskiego duchownego, wzbudziło aż naturalny opór Sekretarza Specjalnego Synodu, prałata Bruno Forte: "Ale synod nie zwołuje się przecież po to, aby niczego nie uchwalił… Jest to Synod duszpasterski, a nie doktrynalny, jak sobór. Szukanie nowych sposobów otwarcia się Kościoła czyni go bliższym mężczyznom i kobietom naszych czasów. Kościół nie może pozostać obojętny wobec wyzwań duszpasterskich. W wierności doktrynie musimy znaleźć sposoby, aby zbliżyć się do ludzi."

No cóż… Je
szcze zanim Ojcowie synodalni rozpoczęli na dobre debatę, możemy już stwierdzić, że 15 synod zwyczajny poświęcony rodzinie będzie przewietrzeniem pokoju, polegającym na chwilowym uchyleniu okna, a nie otwarciem drzwi Kościoła…

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu


sobota, 3 października 2015

153. Czy celibat szkodzi?


Richard Sipe
Czy celibat szkodzi? 

A.W. Richard Sipe – profesor uznawany za światowego specjalistę od spraw seksualności i zdrowia psychicznego duchownych rzymskokatolickich; od lat prowadzi badania dotyczące celibatu. Jak sam to określa, przez osiemnaście lat służył Kościołowi jako benedyktyński mnich i kapłan, szkolony specjalnie do zajmowania się problemami psychicznymi księży i występującymi u nich zaburzeniami. Wyniki prowadzonych badań opublikował w książce Sex, Priests, and Power: Anatomy of a Crisis (Seks, księża i władza: anatomia kryzysu). Zrezygnował z kapłaństwa i w 1970 roku ożenił się z Marianne, z którą ma syna. Praktykuje psychoterapię, prowadzi wykłady w szkołach medycznych i w instytucjach. Występował jako konsultant lub biegły w kilkudziesięciu procesach karnych i cywilnych, wytoczonych przez ofiary nadużyć seksualnych w Kościele katolickim. Oprócz licznych książek oraz artykułów, które napisał, brał udział w dwunastu filmach dokumentalnych, emitowanych w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji, na temat celibatu i seksualności księży. 


Pańskie życie można określić jako dość niezwykłe. Był Pan benedyktyńskim mnichem i księdzem przez osiemnaście lat. służył Pan Kościołowi i pomagał w rozwiązywaniu problemów seksualnych księży. W pewnym momencie powiedział Pan „stop”, przestał być duchownym i ożenił się. Co skłoniło Pana do tak wielkich życiowych zmian? 

Nie ukrywam niczego w swoim życiorysie – jest kompletny i zawsze aktualny na mojej stronie internetowej. Uczyłem
się w katolickich instytucjach w Stanach Zjednoczonych i w Rzymie, a nauczałem przez wiele lat w benedyktyńskich, jezuickich i papieskich seminariach. Moja nauka i badania były skupione na problemach związanych ze zdrowiem psychicznym oraz stresem księży katolickich. W toku edukacji, pracy i badań odkryłem, że kapłaństwo nie jest moim powołaniem. Owszem, miałem służyć, ale w inny sposób, a mianowicie nauczałem, doradzałem oraz pisałem, by pomóc księżom żyć uczciwie i kochać własne życie. 
 
W latach 1988–2006 był Pan – w stanach Zjednoczonych i w Kanadzie – konsultantem w dwustu pięćdziesięciu sprawach sądowych dotyczących molestowania dzieci przez księży. Dlaczego zdecydował się Pan pomóc ofiarom nadużyć seksualnych i pedofilii klerykalnej? 

Ofiary duchownych oraz ich prawnicy zwrócili się do mnie o pomoc. W związku z tym, że badałem zarówno okoliczności dotyczące zachowania sprawców, jak i zjawisko tuszowania skandali oraz zaprzeczania ze strony biskupów i ich przełożonych w obliczu oczywistych faktów, czułem się moralnie i duchowo zobowiązany do tego, żeby w końcu być świadkiem chwili, w której prawda zostanie ujawniona, ofiary zyskają zadośćuczynienie, a dzieci i osoby nieletnie narażone na molestowanie będą chronione przed zepsuciem panującym w Kościele. 

Co to jest pedofilia? 

Pedofilia to techniczny termin psychiatryczny, wskazujący, że dana osoba czuje pociąg seksualny do chłopca lub dziewczynki. Jest to zazwyczaj dziecko w wieku od jedenastu do czternastu lat, w okresie przed pierwszym cyklem mie- sięcznym w przypadku dziewczynek, a przed pierwszą ejakulacją w przypadku chłopców. Aktywność seksualna osoby
dorosłej z nastoletnim chłopcem bądź nastoletnią dziewczynką jest diagnozowana jako efebofilia. 
 
Jakie są przyczyny wykorzystywania seksualnego dzieci przez księży? Jaki odsetek księży to pedofile? 

Księża rzymskokatoliccy w Stanach Zjednoczonych, Irlandii i być może na całym świecie są niedojrzali, nie do końca rozwinięci pod względem psychoseksualnym. Jest to smutny stan rzeczy, który nadal trwa. Zostało oszacowane, że około 2 procent amerykańskich księży i biskupów odbyło stosunek z dziećmi w wieku przedpokwitaniowym, a 4 procent z nastolatkami (głównie płci męskiej). Jest to długoterminowy proceder (1). W wielu diecezjach i domach zakonnych odsetek tego typu aktywności seksualnej jest bliski 10 procent. Jedno z badań przeprowadzonych w Hiszpanii wykazało, że w kontakty seksualne z nieletnimi zaangażowało się 25 procent duchownych. Równie wysoki jest ten odsetek wśród duchownych irlandzkich.
Wszędzie w Kościele problemy seksualne duchowieństwa wynikają z winy systemu. Katolicki kler żyje w społecznościach monoseksualnych i jest wspierany przez system homospołeczny, w którym wszystkie elementy władzy zarezerwowane są wyłącznie dla mężczyzn. Patyna świętości i altruizmu
okrywająca instytucję Kościoła rzymskokatolickiego maskuje klerykalną kulturę, którą cechuje nadmierny narcyzm. Ów system dąży do nagradzania mężczyzn reprezentujących mentalność okresu dojrzewania, którzy są narcystyczni w swojej naturze. Wykorzystują oni narcyzm w służbie swojego altruizmu (dla swej własnej chwały), a sam system zachęca do „nabytego sytuacyjnego narcyzmu”, do jego aprobowania i potęgowania w kulturze Kościoła. 

Czy problem pedofilii jest obecny tylko w Kościele rzymskokatolickim, czy występuje także w innych Kościołach i religiach? 

Wykorzystywanie seksualne nieletnich jest powszechnym zachowaniem we wszystkich Kościołach i we wszystkich środowiskach społecznych. Jednak w przypadku duchowieństwa katolickiego obrządku łacińskiego unikatowe jest wymaganie, aby kapłani wyznawali oraz stosowali doskonałą i wieczystą wstrzemięźliwość, a zatem celibat.
Jest to warunek wprowadzenia do katolickiej instytucji kościelnej, a także przetrwania w niej, a polega na wyrzeczeniu się do pewnego stopnia samego siebie lub całkowitym podporządkowaniu się męskiej władzy regulowanej przez rzekomą abstynencję grupy, w której jest wymagana oraz ceniona zgodność chęci i woli. Dla duchownych Kościół jest „instytucją totalną”, nadającą alternatywną tożsamość i zapewniającą bezpieczeństwo w zamian za osobistą ofiarę, nawet w formie wyrzeczenia się seksu. Kandydaci zanurzają się stopniowo w atmosferę i funkcję grupy, która „posiada wszystkie właściwe odpowiedzi” i jest potężniejsza oraz ważniejsza niż jakikolwiek inny podmiot. Wraz z wejściem jednostki w system kościelny oczekuje się od niej – a nawet wręcz wymaga – rozwoju. Posłuszeństwo (nawet ślepe), które wiąże daną osobę z władzą, jest ostatecznym sprawdzianem lojalności i dowodem na to, że dana jednostka może
przywdziać instytucjonalną tożsamość. Nie ma zbyt wielkiej różnicy między jednostką a instytucją, zatem czyjaś wartość jest określana przez jak najdoskonalsze utożsamianie się z władzą, prestiżem i statusem Kościoła.
Takie podejście do seksualności często prowadzi do podwójnego życia, w którym biskup czy kapłan publicznie zachowuje należyty stosunek do swoich kościelnych obowiązków, wiodąc jednocześnie prywatne życie seksualne. Czasami dzieje się to za zgodą kobiety czy mężczyzny, z którymi współżyje – jednak część duchownych nie potrafi nawiązać dorosłych relacji, „zakochuje się” w nieletnich i wykorzystuje ich, wyrządzając im ogromną krzywdę oraz popełniając przestępstwo. Księża, którzy angażują się w kontakty seksualne z nieletnimi, często otrzymują przyzwolenie na takie zachowanie oraz rozgrzeszenie ze strony przełożonych, gdyż ci często są lub byli aktywni seksualnie i robili podobne rzeczy. Nie czują się oni władni, by karcić duchownych popełniających takie same czyny, i mają tendencję do tuszowania ich zachowań, nawet gdy są one przestępstwem. 

Pańskie badania nad seksualnością duchownych w Kościele katolickim zostały opublikowane w słynnym dziele Sex, Priests, and Power: Anatomy of a Crisis (2). Jak wielu księży Pana zdaniem przestrzega celibatu? Jak wielu ma kontakty seksualne z kobietami? Ilu jest homoseksualistów wśród księży? 

Dane przedstawione w tej książce zostały zgromadzone podczas dwudziestopięcioletnich (1960–1985) badań nad przystosowaniem się do celibatu oraz nad zachowaniami seksualnymi księży katolickich w Stanach Zjednoczonych. Mogę oszacować, iż w tym czasie nie więcej niż 50 procent
duchowieństwa przestrzegało celibatu. Kiedy w 1993 roku badania te zostały zaprezentowane kardynałowi José Sanchezowi, ówczesnemu prefektowi Kongregacji do spraw Duchowieństwa, powiedział on: „Nie mam wątpliwości co do autentyczności tych danych”. Moje badania zostały opublikowane po raz pierwszy w 1990 roku pod tytułem A Secret World: Sexuality and the Search for Celibacy (Tajemniczy świat: seksualność i poszukiwanie celibatu). Naturalnie nie możemy znać dokładnych danych, ponieważ aktywność seksualna księży jest zmienna. Nadal prowadzonych jest wiele badań wśród kleru i możemy spokojnie oszacować, że 25–30 procent księży oraz biskupów angażuje się w relacje seksualne z kobietami. Najlepiej poinformowani specjaliści w Stanach Zjednoczonych szacują obecnie, że przynajmniej 40–50 procent duchownych jest orientacji homoseksualnej i co najmniej połowa z nich jest aktywna seksualnie. 

Dlaczego Kościół katolicki nie chce zmienić swojego sta- nowiska wobec homoseksualizmu? 

Nauczanie Kościoła na temat seksualności człowieka jest po prostu błędne. Jest ono tak samo fałszywe jak dawna wiara w to, że Słońce krąży wokół Ziemi. Stanowisko Kościoła ignoruje naukowe, psychologiczne oraz społeczno-duchowe realia seksu samego w sobie i związków międzyludzkich.
Homoseksualność jest orientacją seksualną, daną ludziom od Boga podobnie jak heteroseksualność. Kościół stoi na stanowisku, że homoseksualizm jest zaburzeniem jak masturbacja i złem jak antykoncepcja. To zwykła nieprawda.
Obecne oficjalne nauczanie Kościoła przewiduje, iż mężczyźni o orientacji homoseksualnej nie mogą być przyjmowani do seminariów ani wyświęcani. Takie postanowienie Benedykta XVI wprowadzono w 2005 roku. Według mnie to hipokryzja, a jest ona największym religijnym grzechem. Wielu świętych było orientacji homoseksualnej, a wielu dobrych księży
to geje żyjący w celibacie. Chociaż homoseksualizm wśród duchownych oraz ogólnej populacji jest zagadnieniem skomplikowanym, należy się z nim zmierzyć. Dla poważnych chrześcijan powinien być to przedmiot koniecznej dyskusji. 
 
Niektórzy nadal uważają, że homoseksualizm jest chorobą albo perwersją. Czym jest homoseksualizm? 

Homoseksualizm nie jest ani chorobą, ani perwersją. Jest to orientacja seksualna, którą cechuje pociąg i miłość do osoby tej samej płci. Homoseksualiści mogą zachowywać się perwersyjnie i być tak samo chorzy jak heteroseksualiści. 

Dlaczego Kościół rzymskokatolicki wyklucza kobiety z kapłaństwa? 

Wykluczenie kobiet z kapłaństwa jest oparte na złym kulturowym nawyku degradacji kobiet i trzymania ich z dala od władzy, a także odmawiania im równouprawnienia. To stanowisko Kościoła ma długą historię i trzeba się z nim zmierzyć tak, jak zostało to uczynione w przypadku niewolnictwa. Nie ma żadnych poważnych teologicznych powodów, aby kobiety wykluczano z duszpasterstwa. 

Czy celibat jest powodem perwersji i nadużyć seksualnych oraz przyczyną pedofilii klerykalnej, jak twierdzą niektórzy? Czy sądzi Pan, że celibat w Kościele rzymskokatolickim powinien być zniesiony?

Obowiązkowy celibat jest nie do utrzymania. Niektórzy uczeni twierdzą, że celibat to perwersja sama w sobie i pogwałcenie pierwotnego polecenia wydanego Adamowi przez Boga: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1,28). Zgadzam się, że obowiązkowy celibat wymagany przy święceniach powinien stać się fakultatywny. Nie zgadzam się z opinią, że religijny celibat jest perwersją ani że celibat z wyboru i przestrzegany jest przyczyną perwersji. Jest to charyzmat,
dar, i nie może być wymuszony czy też zapisany w aktach prawnych. Próba dokonania tego jest zboczeniem. Dlatego też w przypadku większości księży nigdy nie działało to dobrze i nie zostało uwieńczone sukcesem, lecz spowodowało wiele bólu i wyniszczenia.

Dlaczego Kościół jest tak skupiony na kontroli moralności seksualnej? 

We wczesnych czasach Kościoła istniała konieczność narzucenia dyscypliny, kontroli organizacji oraz dóbr materialnych tego początkującego podmiotu społecznego i duchowego. żądanie przestrzegania celibatu – który miał być przejawem prawdziwego i głębokiego szacunku dla duchowości – przez ludzi, którzy porzucili wszystko, aby naśladować Jezusa (jak mnisi na pustyni), zostało wykorzystane do kontrolowania jednostki. Działo się tak jak w przypowieści z Ewangelii, gdzie chwasty i pszenica rosły razem – należało więc oddzielić ziarno od plew, a pszenicę od chwastów. Celibat przyniósł mieszane rezultaty dla życia Kościoła. Jednakże prawdziwy problem kontroli jakiejś organizacji tkwi we władzy – a w Kościele koncentracja pieniędzy i potęgi jest stałym źródłem zepsucia. 

Na I Narodowej Konferencji Ofiar (oraz Ocalonych) Nadużyć seksualnych Duchownych Rzymskokatolickich, która odbyła się w Chicago w 1992 roku, powiedział Pan: „Teraz jest widoczny dopiero wierzchołek góry lodowej. Kiedy zostanie opowiedziana cała historia wykorzystywania seksualnego przez księży żyjących w domniemanym celibacie, trop zaprowadzi na najwyższe piętra Watykanu” (3). Kto Pana zdaniem jest
odpowiedzialny za skandal pedofilii w Kościele rzymskokatolickim? 

Zepsucie w Kościele przechodzi z góry na dół. Wielu świętych tak twierdziło. Gdziekolwiek ma miejsce seksualne wykorzystywanie nieletnich – na dowolnym lub na najniższym szczeblu drabiny kościelnej – faktem jest, że na jej szczycie, u władzy, są mężczyźni aktywni seksualnie, którzy chcą to ukryć i tolerują takie same zachowania u innych. Gdyby celibat był prawdziwy i powszechnie praktykowany, zwłaszcza na najwyższych szczeblach Kościoła, nie byłoby w tej instytucji miejsca dla osób wykorzystujących nieletnich. 

Opuścił Pan Kościół i wraz z ofiarami nadużyć seksualnych przeszedł ich gehennę. Czy pomimo to nadal jest Pan osobą wierzącą? 

Jezus Chrystus jest fundamentem i podwaliną moje- go życia. Wierzę w jego słowa dotyczące tego, kim i czym jest. Są dwa filary mojej teologii i pracy: sentencja Tomasza z Akwinu „Łaska budowana jest na naturze” oraz wiara świę- tego Ireneusza w to, że „chwałą Boga jest żyjący człowiek”. 


1 Według danych przedstawionych przez watykańskiego promotora sprawiedliwości, księdza Charlesa Sciclunę, w wywiadzie opublikowa- nym przez portal Stolicy Apostolskiej: w latach 2001–2010 do Kongre- gacji Nauki Wiary zostały zgłoszone trzy tysiące przypadków nadużyć seksualnych z ostatnich pięćdziesięciu lat. 60 procent przypadków to efebofilia, która jest wynikiem pociągu seksualnego do młodzieży tej sa- mej płci, a 30 procent dotyczy heteroseksualnego współżycia z nieletnimi dziewczynami. Zdaniem Scicluny tylko mniejszość, czyli 10 procent, to akty „prawdziwej pedofilii, która jest określona przez pociąg seksualny do dzieci przed okresem dojrzewania”. Tak więc w ciągu dziewięciu lat zgłoszono tylko trzysta przypadków prawdziwych księży pedofilów. 

2 A.W. Richard Sipe, Sex, Priests, and Power: Anatomy of a Crisis, Brunner-Routledge, New York 1995. 

3 First National Conference for Victims & Survivors of Roman Ca- tholic Clergy Abuse held in Chicago, październik 1992.

-------------------------------------------------------------------------------------
 
 

Z książki Agnieszki Zakrzewicz "Głosy spoza chóru. Rozmowy o Kościele, papieżach, homoseksualizmie, pedofilii i skandalach" wydanej przez Czarną Owcę w 2013 r.

 "Głosy spoza chóru" to zbiór rozmów poświęconych najnowszej historii Kościoła i zadedykowanych ofiarom milczenia. Homoseksualizm i pedofilia, afery finansowe banku watykańskiego, Vatileaks, przyczyny dymisji Josepha Ratzingera, epoka postwojtyłowa, pięćdziesięciolecie Soboru Watykańskiego II, Ameryka Łacińska, a w szczególności Argentyna i rola Kościoła w ukrywaniu zbrodni junty wojskowej w latach 1976-1983. Na te tematy wypowiadają się znani watykaniści, dziennikarze, pisarze, historycy, filozofowie, prawnicy, a przede wszystkim ofiary lub ich bliscy (Carmelo Abbate, Anonim, A.W. Richard Sipe, Rossend Domènech, Paddy Agnew, Bernie McDaid, Sue Cox, Francesco Zanardi, Stowarzyszenie Niesłyszących „Antonio Provolo“, Roberto Mirabile, Nino Marazzita,
Sandro Magister, John L. Allen Jr., Giacomo Galeazzi,
Giovanni Avena, Giovanni Franzoni, Vittorio Bellavite,
Maurizio Campisi, Julio Algañaraz, María Josefina Cerutti,
Marco Politi, Gianluigi Nuzzi, Paolo Flores d’Arcais, Ignazio Ingrao, Claudio Rendina).

Kiedy Agnieszka Zakrzewicz przeprowadzała te rozmowy, nie wiedziała jeszcze ani o abdykacji Benedykta XVI, ani o wyborze kardynała Jorge Maria Bergoglia na papieża, jej książka "przepowiada" jednak właśnie te fakty. To autorka "Głosów spoza chóru" wytypowała trafnie właściwego "papabile".