Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

piątek, 26 września 2014

138. Sprawa Wesołowskiego to test dla papieża Franciszka

Zakrzewicz: Sprawa Wesołowskiego to test dla papieża Franciszka
,

  
Czy polska prokuratura otrzyma z Watykanu dokumenty dotyczące abp. Wesołowskiego?
Były nuncjusz Wesołowski mieszkał w Domus Internationalis „Paulus VI” na ulicy Scrofa 70, w samym centrum Rzymu, dwa kroki od Placu Navona. Przestrzenne i wygodne pokoje w antycznym pałacu, całkowita gwarancja prywatności, nocleg z całodniowym wyżywieniem – 85 euro dziennie. Kto za to płacił? Jeszcze nie wiemy.

– Dzień dobry. Jak długo były arcybiskup Wesołowski u was mieszkał? – pytam i słyszę, że głos po przeciwnej stronie zamiera w słuchawce.
– Hm… Nie jestem upoważniony udzielić żadnej informacji na to pytanie – odpowiada mi człowiek z portierni hotelu dla hierarchów kościelnych, a po kilku innych pytaniach mówi: – Ja tu pracuję krótko…
– Może od trzech godzin – komentuję z przekąsem…
– Tak. Pracuję tu od trzech godzin… – podchwytuje natychmiast.

Gdzie ukrywał się były nuncjusz papieski, którego Watykan sam zaaresztował? Nie uwierzycie! W tym samym hotelu, do którego Jorge Mario Bergoglio przyjeżdżał jako kardynał. Pamiętacie tę wzruszającą scenę, kiedy nowo wybrany papież argentyński zabiera swoją walizkę i płaci sam rachunek?

Właśnie tam mieszkał sobie były ambasador Stolicy Apostolskiej, aż do momentu, w którym biskup pomocniczy Dominikany Victor Masalles nie „wyćwierkał” na Twitterze: „Było dla mnie niespodzianką widzieć Wesołowskiego, jak przechadza się po ulicy Scrofa w Rzymie. Milczenie Kościoła zraniło Lud Boży”.

Czy Franciszkowi ktoś doniósł o tym, że jego podwładny najwyższej jak dotąd rangi umoczony po uszy w pedofilii i pedofilskiej pornografii, zamieszkuje jego ulubiony hotel? Chyba tak. Jak mówi Giacomo Galeazzi – watykanista „La Stampa” i „Vatican Insider”: „Wesołowski, który przechadza się po Rzymie i do tego mieszka w ulubionym hotelu papieskim, był zagrożeniem dla wizerunku Watykanu”.

Ktoś jednak musiał też pomóc Wesołowskiemu, skoro w dzień aresztowania, kiedy było już wiadomo, że Franciszek podpisał nakaz – były nuncjusz na progu Kongregacji Nauki Wiary pojawił się ze wszystkimi dokumentami, które wskazują na to, że jako stary schorowany człowiek nie może iść do więzienia, ale co najwyżej do aresztu domowego.


Spartańskie warunki

Wiadomość o aresztowaniu Wesołowskiego przez żandarmerię watykańską podał jako pierwszy włoski dziennik „La7”. Jak potwierdza Galeazzi, nastąpiło ono z woli papieża. Były dyplomata papieski został osadzony w Kolegium Penitencjarzy w Watykanie, zajmującym dwa piętra powyżej gmachu sądu, gdzie mieszka wspólnota 14 spowiedników z bazyliki watykańskiej wraz z rektorem ojcem Rocco Rizzo. Jest wśród nich kilku Polaków. Wszyscy pełnią dyżury w konfesjonałach bazyliki, spowiadając wiernych w kilku językach. Kolegium Penitencjarzy znajduje się bardzo blisko Domu świętej Marty, gdzie mieszka papież Franciszek.

Jak donosiły włoskie media, były nuncjusz papieski jest przybity, modli się i pokutuje.

Już 27 czerwca Kongregacja Doktryny Wiary podjęła decyzję o wydaleniu Wesołowskiego ze stanu duchownego. Wyrok miał się uprawomocnić po dwóch miesiącach i były arcybiskup złożył od niego odwołanie, zgodnie z przysługującym mu prawem. Jego proces apelacyjny miał rozpocząć się w październiku. Tymczasem papież Franciszek jako monarcha wydał nakaz aresztowania swojego obywatela – co zaskoczyło wszystkich. Co miało na to wpływ? Jak potwierdził ojciec Federico Lombardi – rzecznik Watykanu – groźba ucieczki. Do Stolicy Apostolskiej napłynęły też wszystkie dokumenty z Dominikany. Wesołowski jest oskarżony nie tylko o wykorzystanie 7 nieletnich, ale znaleziono u niego również pornografię dziecięcą. Oskarżonemu grozi od 6 do 7 lat więzienia i będzie sądzony przez watykański Trybunał Sprawiedliwości. Po procesie papieskiego kamerdynera Paolo Gabriele będzie to druga sprawa karna w Watykanie – przed sądem stanie jednak po raz pierwszy dostojnik takiej rangi oskarżony o pedofilię i posiadanie pornografii dziecięcej. Proces karny ma się rozpocząć jak najszybciej – jeszcze przed końcem tego roku, ale najprawdopodobniej wszystko potrwa kilka miesięcy.

Były arcybiskup nie może być wydalony do Polski i tu sądzony, choć wszystkie media o tym mówią. Jak poinformował mnie Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej, w Polsce jest prowadzone dochodzenie w sprawie abp. Wesołowskiego, bo nasz kraj ma prawo i obowiązek ścigać swoich obywateli za przestępstwa karne także za granicą. Niestety nie ma jednak podstaw do postawienia mu w Polsce zarzutów, bo prokuratura polska nie otrzymała dokumentów z Dominikany, które zostały wysłane do Watykanu. Polska zwróciła się do Watykanu z prośbą o współpracę prawną i udostępnienie dokumentów obciążających Wesołowskiego. Na razie jednak ich nie otrzymała.


Historia Wesołowskiego

Wiadomość o tym, że nuncjusz apostolski w Dominikanie arcybiskup Józef Wesołowski został odwołany ze stanowiska w związku z oskarżeniami o pedofilię, obiegła świat błyskawicznie w pierwszych dniach września 2013 roku. Informację podał należący do włoskiego dziennika „La Stampa” portal „Vatican Insider”. Potwierdził ją w końcu watykański rzecznik prasowy ojciec Lombardi, informując, że decyzję podjął papież Franciszek 21 sierpnia ubiegłego roku.

Polski duchowny został wezwany do Watykanu w celu wyjaśnienia stawianych mu zarzutów. O jego oddaleniu z urzędu informowała krótka nota, bez podania żadnych przyczyn.

Jak napisał „Vatican Insider”: „Potwierdziło się tylko to, co było wiadomo już od dłuższego czasu: że nuncjusz papieski miał inklinacje »non sanctas«. Od kilku miesięcy również w Rzymie krążyły plotki o skłonnościach alkoholowych prałata. Nic jednak nie zapowiadało oddalenia”.

Według włoskiego portalu bomba wybuchła już w lipcu 2013 roku, gdy arcybiskup Santo Domingo, kardynał Nicolás de Jesús López Rodríguez, wysłał do Stolicy Apostolskiej dokumentację z konkretnymi oskarżeniami. Sekretariat Stanu zajął się sprawą, poinformował papieża, a ten zdecydował o odwołaniu. Franciszek postąpił zgodnie z wypracowaną w ostatnich latach procedurą uruchamianą w przypadku oskarżeń duchownych o nadużycia seksualne wobec nieletnich: osobę oskarżoną odwołał z funkcji kościelnej i zarządził postępowanie wyjaśniające, które w takich przypadkach od 2002 roku prowadzi Kongregacja Nauki Wiary.

Dominikańskie Forum na Rzecz Świeckiego Państwa im. Eugenio Maria de Hostosa stwierdziło, że Wesołowskiemu pozwolono wyjechać z Dominikany bez postawienia mu zarzutów i bez pociągnięcia do odpowiedzialności. Ucieczkę umożliwił Kościół katolicki.

Ojciec Lombardi pytany o to na konferencji prasowej w Rzymie, odpowiedział, że Watykan nie ma intencji ukrywać nuncjusza Wesołowskiego i będzie współpracował z cywilnym wymiarem sprawiedliwości, jeśli oskarżenia się potwierdzą.


Prawda, a nie fałszywa afera medialna…

Abp. Wesołowskiego przez prawie rok śledzili dominikańscy dziennikarze. Skandal wybuchł po tym, jak lokalna telewizja wyemitowała reportaż Nurii Piera, szefowej kanału informacyjnego NCDN. Na filmie widać polskiego duchownego przebranego za turystę (w spodniach dresowych, białej koszulce i czapeczce), przechadzającego się w nadbrzeżnej dzielnicy Zona Colonial, w pobliżu plaży Montesinos, miejsca uznawanego za punkt spotkań prostytuujących się nieletnich i ich klientów. Pokazany jest też arcybiskup w cywilu pijący duże piwo. Dziennikarze z ukrytą kamerą rozmawiali z okolicznymi mieszkańcami, którzy widywali nuncjusza w tym znanym miejscu niecieszącym się dobrą sławą oraz z nieletnimi, którzy go poznali i otrzymywali od niego pieniądze. Odpowiadając na zarzut, że nie przedstawiła żadnego konkretnego dowodu, Piera przeprowadziła rozmowę z nieletnim, który był domniemaną ofiarą Wesołowskiego. Chłopak rozpoznał go na zdjęciu i twierdził, że znał polskiego duchownego jako „Giuseppe”. Nuria Piera podała też informację, że wiele światowych mediów nagłośniło sprawę, ale tylko polska prasa wysuwała wątpliwości co do prawdziwości oskarżeń.

W dominikańskich mediach pojawiły się doniesienia, że nuncjusz sypiał z dziećmi podczas jednego z obozów religijnych w Juan Dolio. Wybierał ponoć zawsze piątkę najmłodszych. Informacja ta była jednak dementowana przez miejscowy dziennik „Diario Libre”, który przytaczał oświadczenia rodziców twierdzących, że ich wypowiedzi zostały zmanipulowane.

„Diario Libre” przedrukował również artykuł Ismaela Rodrígueza Sáncheza, który w portorykańskim portalu elnuevodia.com przypominał, jak nuncjusz Wesołowski próbował ingerować w politykę Portoryko, stając po stronie nacjonalistycznej partii Partido Nuevo Progresista i wchodząc w poważny zatarg z abp. Roberto Octavio Nievesem, byłym przewodniczącym Konferencji Episkopatu Portoryko w latach 2000-2007. Nieves pod koniec lat 80. był biskupem pomocniczym archidiecezji w Bostonie i przyjął sakrę biskupią z rąk kardynała Bernarda Francisa Lawa – oskarżonego o zatuszowanie jednego z największych skandali pedofilii klerykalnej. Również na portorykańskiego arcybiskupa zostały złożone doniesienia do Watykanu o tym, że ukrywał księży pedofilów. Okazały się one później fałszywe, a były rozpowszechniane właśnie przez sprzymierzeńców nuncjusza Polaka, chcących usunąć arcybiskupa San Juan di Porto Rico. Jak podał „Vatican Insider”, zaraz po odwołaniu Wesołowskiego sądzono, że jest ono związane właśnie z tą historią, szybko jednak wybuchł światowy skandal. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie?

Natomiast według dominikańskich mediów sprawa papieskiego dyplomaty z Polski, który otrzymał święcenia kapłańskie z rąk. kardynała Karola Wojtyły w 1972 roku, wiązała się też z dochodzeniem prowadzonym wobec innego jego rodaka, 36-letniego ks. Wojciecha Gila, proboszcza w Juncalito, znanego w Dominikanie jako „padre Alberto”.


Kluczowy skandal

Sprawa abp. Józefa Wesołowskiego jest bardzo delikatna i powinna zostać uczciwie wyjaśniona. 

Już po odwołaniu Wesołowskiego prymas Dominikany kardynał Nicolás de Jesús López Rodríguez wezwał wymiar sprawiedliwości do zdecydowanego działania w kwestii oskarżeń duchownych o pedofilię i zastosowania sankcji przewidzianych w kodeksie karnym. „Ten, kto źle czynił, niech odpowiedzialnie oczekuje na konsekwencje swych czynów” – napisał hierarcha w liście odczytanym na konferencji prasowej w siedzibie Konferencji Episkopatu Dominikany i poprosił o wybaczenie ewentualne ofiary „bezdusznych, którzy ich wykorzystywali”. Stwierdził, że konieczne jest oczyszczenie Kościoła przez wykluczenie z posługi kapłańskiej tych, którzy postępują niegodnie i „nie zasługują na miano kapłanów”, i prosił o pomoc w tym uczciwych duchownych.

To był pierwszy taki krok ze strony Kościoła w Ameryce Łacińskiej, bo do tej pory była ona białą plamą na mapie skandali pedofilskich. Molestowanie seksualne do dziś było tam tematem tabu, nie ma stowarzyszeń ofiar, nie prowadzi się statystyk i nie wybuchają większe skandale – oprócz sprawy Marciala Maciela Degollado.

Jak można przeczytać na jednym z blogów iberoamerykańskich Iglesia y pedofilia en el mundo – to właśnie statystyki zmuszają do pewnej refleksji: „Ponad 4150 duchownych zamieszanych w skandale seksualne, 10.123 ofiary, 3971 przypadków pedofilii na świecie odnotowanych przez Kościół do marca 2013 roku. Natomiast z danych podawanych przez różne organizacje pozarządowe jak bishop-accoutntability.org, Vunetnews czy Wikipedia wynika, że tylko w Stanach Zjednoczonych było 3777 przypadków pedofilii klerykalnej. To znaczy, że na resztę świata przypada ich tylko 194?".

Do tej pory wielkie skandale wybuchły w USA, Irlandii, Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii, Australii, Kanadzie, na Malcie i w tych krajach w jakimś stopniu z problemem się uporano, próbując wejść na drogę całkowitej jawności i prewencji. Sprawa nuncjusza Wesołowskiego może być przełomowa dla Ameryki Łacińskiej, zwłaszcza że blisko 80 procent obywateli we wszystkich krajach tego kontynentu krytykuje milczenie Kościoła.


Co zrobi papież?

Afera z udziałem polskiego duchownego będzie też wielką próbą dla Franciszka, która pokaże, jak chce on walczyć z pedofilią. Czy jednak Bergoglio zdobędzie się na wielki krok i rzeczywiście doprowadzi do tego, by Kościół współpracował z cywilnymi organami sprawiedliwości poszczególnych państw oraz zezwoli na to, by duchowni, odpowiedzialni za gwałty i molestowanie nieletnich ponosili odpowiedzialność zgodnie z kodeksem karnym i byli wydalani do krajów, w których popełnili zbrodnie?

Czy też wysokiej rangi duchowny zostanie skazany przez trybunał watykański, a potem ułaskawiony przez papieża jak Paolo Gbrieli i spędzi resztę życia na pokucie jak Marcial Maciel Degollado?

W rezultacie nie będzie więc mógł nosić sutanny i odprawiać mszy świętej. Czy to adekwatna kara dla pedofila, który wykorzystywał ubogie dominikańskie dzieci?

Ze sprawą Wesołowskiego łączy się jeszcze jedna smutna refleksja dotycząca ukrywania duchownych o skłonnościach „non sanctas”, o których Kościół dobrze wiedział, na placówkach w dalekich krajach, w małych parafiach na końcu świata, z dala od tych, co wiedzą i widzą, a przede wszystkim od mediów.

Jak papież Franciszek rozwiąże całą sprawę? I czy polska prokuratura otrzyma dokumenty z Watykanu? – zobaczymy.


Czytaj także:
Arkadiusz Stempin: Walka z „trądem” w Watykanie

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/swiat/20140925/zakrzewicz-sprawa-wesolowskiego-test-dla-papieza-franciszka

 

poniedziałek, 8 września 2014

Po raz pierwszy w Polsce hierarchowie Kościoła katolickiego będą zeznawać w sprawie ukrywania pedofilii

Warszawa, 08.09.2014
Maria Mucha
Ocaleni I Polish Survivors
www.ocaleni.org
+48 609 082 900
ocaleni.polska@gmail.com

Po raz pierwszy w Polsce hierarchowie Kościoła katolickiego będą zeznawać w sprawie ukrywania pedofilii

Precedensowa sprawa z powództwa ofiary księdza pedofila - Marcina K. z Kołobrzegu – to nie tylko pierwsza w Polsce rozprawa o odszkodowanie od Kościoła, ale także pierwszy raz, kiedy sąd w Polsce wzywa hierarchów do tłumaczenia się ws. zaniedbań dotyczących ich podwładnego – księdza.

Sprawa toczy się nie tylko przeciwko oprawcy Marcina K, księdzu Zbigniewowi Ryckiewiczowi (skazanemu za pedofilię wyrokiem prawomocnym 20.12.2012 roku na karę dwóch lat bezwzględnego pozbawienia wolności), ale także przeciwko diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej i parafii pw. św. Wojciecha w Kołobrzegu, gdzie ks. Ryckiewicz piastował stanowisko proboszcza. Na najbliższej rozprawie, 12 września br., zostaną przesłuchani hierarchowie Kościoła: kard. Kazimierz Nycz Metropolita warszawski (biskup koszalińsko-kołobrzeski w latach 2004-2007) oraz abp Marian Gołębiewski Metropolita wrocławski (biskup koszalińsko-kołobrzeski w latach 1996-2004). Świadkowie ci zostaną przesłuchani za pomocą telekonferencji - złożyli taki wniosek, nie chcąc odpowiadać osobiście na pytania Sądu Okręgowego w Koszalinie.

Hierarchowie boją się zeznawać w Koszalinie, gdzie będzie roiło się od dziennikarzy

Prosimy więc media o przybycie przed sądy, w których zeznawać będą hierarchowie. Rozprawa będzie jawna, dzięki czemu będą mieli Państwo możliwość wysłuchać na żywo zeznań świadków:

1.   kard. Kazimierz Nycz odpowiadać będzie w dniu 12 września o godz. 9.00 w Sądzie Okręgowym w Warszawie I Wydział Cywilny al. Solidarności 127, sala 464.

2.   abp Marian Gołębiewski 12 września o godz. 10 w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu I Wydział Cywilny ul. Sądowa 1, sala 103.

To już druga rozprawa

Przypominamy:

Pozew o zadośćuczynienie złożył Marcin K., reprezentowany pro bono przez mec. Wojciecha Dobkowskiego z ramienia Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. To pierwszy tego rodzaju proces w Polsce. Marcin K. domaga się od pozwanych - diecezji, parafii i księdza R. - zapłacenia solidarnie (jeśli jeden z pozwanych zapłaci żądaną sumę, uwolni pozostałych od roszczeń) 200 tys. zł zadośćuczynienia i opublikowania przeprosin na łamach "Newsweeka", "Polityki" i "Gazety Wyborczej".

Pozew oparto na podstawie artykułów 23, 24, 416 i 430 Kodeksu cywilnego. Dwa pierwsze przepisy mówią o ochronie dóbr osobistych. Dwa kolejne dotyczą obowiązku naprawienia przez osobę prawną - w tym przypadku diecezję i parafię - szkody wyrządzonej z jej winy oraz poniesienia odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez podlegającego kierownictwu przy wykonywaniu powierzonej czynności.

Mocne zarzuty

Podczas pierwszej rozprawy, która odbyła się 13 czerwca br. W Sądzie Okręgowym w Koszalinie świadkiem był min. Robert Dziemba, dziennikarz kołobrzeski, który zeznał, że informował diecezję koszalińsko-kołobrzeską o innych przypadkach molestowania przez tego samego księdza, Zbigniewa Ryckiewicza, po zgłoszeniu się do niego rodziców innego skrzywdzonego. Przekazał te informacje księdzu, wysoko postawionemu pracownikowi kurii biskupiej w Koszalinie, który miał je przekazać ówczesnemu biskupowi ordynariuszowi Kazimierzowi Nyczowi. Świadek, powołując się na tajemnicę dziennikarską, nie ujawnił danych księdza z którym rozmawiał.

Zdaniem Marcina K., owym wysoko postawionym księdzem w kurii, który posiadł od Dziemby tę informację, był ks. Dariusz Jaślarz, były rzecznik prasowy Kurii koszalińsko – kołobrzeskiej, którego z Dziembą łączyła dobra znajomość. Ks. Jaślarz decyzją Sądu został wezwany do złożenia wyjaśnień w dniu 12 września o godz. 10.30

Szemrana linia obrony:Nie dostaliśmy sygnałów ws. pedofilii"

Kard. Kazimierz Nycz
Kard. Kazimierz Nycz odpiera zarzuty. Zapewnia, że nic nie wiedział o skłonnościach pedofilskich księdza Zbigniewa Ryckiewicza. "[Nycz] za pośrednictwem rzecznika kurii warszawskiej, ks. Rafała Markowskiego, przekazał, iż za jego czasów w Koszalinie nie istniał problem pedofilii w odniesieniu do księdza R., mówiono natomiast o jego skłonnościach homoseksualnych"- czytamy w tekście Konrada Sawickiego w "Tygodniku Powszechnym" [Tygodnik Powszechny - "W imię fałszywie pojętej troski" nr wyd. 17-18, 28.IV-5.V. 2013 rok].

Jednak na pewno o skargach na ks. Ryckiewicza wiedział przynajmniej jeden z księży pracujących w kurii, w czasie, gdy biskupem koszalińsko-kołobrzeskim był właśnie obecny metropolita warszawski - kard. Kazimierz Nycz (2004-2007). Tak wynika z zeznań świadka Roberta Dziemby.

Abp Marian Gołębiewski
Do kurii już wcześniej miały trafiać skargi na ks. Zbigniewa R. Marcin K. mówił sądowi o młodym wikarym, który już w 1999 r. (gdy na czele kurii stał abp Marian Gołębiewski) miał zawiadomić kurię o postępowaniu ks. R. Gdy nie spotkało się to z reakcją władz kościelnych, młody ksiądz porzucił kapłaństwo.

Ale abp Gołębiewski twierdzi, że takie informacje do niego nie dotarły: "Jeśli dobrze pamiętam, ks. Ryckiewicz otrzymał ode mnie upomnienie kanoniczne w roku 2001 z zagrożeniem kary kościelnej. Ponieważ postawa ks. Ryckiewicza zmieniła się po tym upomnieniu, pełnił dalej swoje funkcje. Upomnienie nie odnosiło się do kwestii pedofilii, ponieważ informacji o takich czynach w czasie pełnienia mojej posługi w Koszalinie nie posiadałem. Informacje takie pojawiły się później, już po moim odejściu z Koszalina" - czytamy w “TP”. [Tygodnik Powszechny - "W imię fałszywie pojętej troski" nr wyd. 17-18, 28.IV-5.V. 2013 rok].

Linia obrony - największe absurdy

1.Broniąc się przed żądaniami pozwu, parafia św. Wojciecha argumentuje, że Marcin K. „z całą pewnością nie wiedział, że sprawca czynu jest proboszczem, a tym bardziej, aby odróżniał proboszcza od innego księdza wykonującego posługę duszpasterską, a niebędącego proboszczem". Skąd ta pewność - nie wiadomo.

2.Odnosząc się do roszczeń niemajątkowych (przeprosiny na łamach dwóch ogólnopolskich gazet), parafia podkreśla, że sąd świecki nie ma żadnych uprawnień do jakichkolwiek ocen poczynań duchownych, bowiem ich dotyczy w tym zakresie wyłącznie prawo kanoniczne.

3.Przedstawiciele diecezji starają się przekonać sąd, że ks. Zbigniew R. wykorzystywał ofiarę „po pracy", a więc, że nie wykonywał w danym momencie żadnych obowiązków służbowych, czyli gwałcił go prywatnie i na własny rachunek. „Pierwsze spotkanie [z Marcinem K.] miało charakter całkowicie przypadkowy i nastąpiło na cmentarzu, skąd Zbigniew R. wracał po odprawieniu pogrzebu, a więc już po zakończeniu czynności kapłana. Za wykonywanie powierzonych czynności w żaden sposób nie może też zostać uznany sam fakt noszenia stroju charakterystycznego dla osoby duchownej, czy też zamieszkiwania na plebanii (gdzie jeszcze tego samego dnia doszło do pierwszego gwałtu)" – podkreślają cynicznie prawnicy pozwanej Diecezji.


4.Diecezja argumentuje ponadto, że stosunek podległości proboszcza wobec biskupa jest... bardzo luźny, o czym świadczy rzekomo kanon 396 Kodeksu prawa kanonicznego, z którego wynika, że kontrola prawidłowości funkcjonowania parafii ma być przez ordynariusza przeprowadzana jedynie raz na pięć lat.

Więcej informacji udzielą:
Dr Adam Bodnar, Prezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka +48 603 608 400
Mecenas Wojciech Dobkowski +48 501 106 687