Włoski kompromis aborcyjny
W marcu tego roku także Rada Europy – uznając odwołanie
Międzynarodowej Federacji Planowania Rodziny (IPPF) z siedzibą w
Londynie – upomniała Włochy z powodu zbyt dużej liczby lekarzy
ginekologów powołujących się na klauzulę sumienia. „Aborcja jest prawem,
klauzula sumienia tylko wyborem” – przypomniała Rada, napominając
Włochy, by stosowały prawo do aborcji wynikające z ustawy 194
wprowadzonej w 1978 roku.
We Włoszech ustawa zezwalająca na przerywanie ciąży (ze względu na
poważne zagrożenie dla życia, zdrowia fizycznego lub psychicznego
kobiety – w tym zagrożenie stanu zdrowia psychicznego spowodowane
problemami natury ekonomicznej, rodzinnej albo społecznej), o którą w
latach 70. walczyły nie tylko ruchy feministyczne, ale i większość
społeczeństwa – przewiduje dobrowolne przerwanie ciąży do 90. dnia oraz
aborcję terapeutyczną do 5. miesiąca.
Dobrowolne przerwanie ciąży (tzw. IVG) musi mieć miejsce w szpitalach
państwowych lub w strukturach ambulatoryjnych uprawnionych to do tego –
znanych jako consultorio. Prawo włoskie gwarantuje kobiecie bezpłatną
państwową aborcję. Oczywiście obowiązują pewne reguły: po wykonaniu
testu ciążowego należy udać się do wybranego consultorio, gdzie test
zostanie potwierdzony i odbędzie się rozmowa z lekarzem, który wskaże
kobiecie alternatywy, poinformuje ją o jej prawach i ryzyku, jakie
niesie zabieg, oraz da jej czas do namysłu nie krótszy niż siedem dni,
wystawiając zaświadczenie o wizycie. W wielu placówkach panuje obyczaj
dodatkowej rozmowy z psychologiem i asystentem rodzinnym – choć prawo
tego nie przewiduje. Ginekolog ma obowiązek wskazać instytucję, w której
można jak najszybciej dokonać aborcji. Informacje te ma obowiązek podać
również każdy szpital lub państwowa spółka sanitarna, do której jest
się przypisanym. We Włoszech niektóre szpitale stosują metodę
farmakologiczną przerywania ciąży za pomocą pigułki RU486. W tym wypadku
legislator nakazał trzydniową hospitalizację.
W przypadku osób, które nie ukończyły 18 lat i chcą dokonać aborcji
bez wiedzy rodziców, lekarz ma obowiązek skierować je do sędziego dla
nieletnich, który wyda zezwolenie na zabieg. Ani ginekolog, ani sędzia
nie mają prawa poinformować o fakcie rodziny.
Po przekroczeniu trzeciego miesiąca ciąży do aborcji może dojść tylko
w przypadku gwałtu, ciężkiego upośledzenia płodu lub zagrożenia życia
matki, a zabieg bezwarunkowo musi się odbyć w szpitalu.
Przed 1978 rokiem aborcja była karana więzieniem. Wysokie kary
ponosił zarówno lekarz, jak i kobieta oraz osoba trzecia, która
namawiała do wykonania nielegalnego zabiegu lub go umożliwiła.
Ustawa jest, ale w praktyce jej nie ma
– Wszystko to wygląda świetnie w teorii. Włochy mają jedną z
najlepszych ustaw gwarantujących kobiecie bezpieczną aborcję i czas do
powtórnego namysłu, zanim zdecyduje się na ten krok – opowiada mi
położna Gabriella Pacini, która pracuje społecznie w Międzynarodowym
Domu Kobiet w Rzymie. – W rzeczywistości jest inaczej.
Instytucji gwarantujących dobrowolne przerwanie ciąży
we Włoszech jest coraz mniej, bo szpitale publiczne zostały zdominowane
przez ordynatorów zasłaniających się klauzulą sumienia, którzy nie chcą,
by w ich placówkach wykonywano aborcję, traktując je jak osobiste
feuda.
Na przykład na terenie regionu Lacjum na 31 szpitali publicznych już
10 placówek w ogóle nie wykonuje IVG. Listy oczekujących są tak długie,
że wiele kobiet musi dokonywać zabiegu w trzecim miesiącu ciąży, kiedy
jest to już ryzykowne dla ich zdrowia. Dzisiaj we Włoszech jest gorzej
niż w 1978 roku, gdy weszła w życie ustawa. W latach 80. doprowadziła
ona do zniknięcia podziemia aborcyjnego, które teraz się odradza –
kontynuuje Pecini.
Rzymski Międzynarodowy Dom Kobiet prowadzi biuletyn internetowy „Vita
di Donna” (Życie kobiety), który jest cennym źródłem informacji dla
wszystkich kobiet, które mają problem i nie wiedzą, co zrobić. Gabriela
Pecini prowadzi „pogotowie wpadkowe” – wypisuje recepty na pigułki „dnia
następnego”, bo nie wszyscy lekarze rodzinni chcą to robić.
– Jeżeli jakaś kobieta odbyła stosunek bez ochrony antykoncepcyjnej
(na przykład gdy pęknie prezerwatywa) – lepiej niech zażyje tzw.
„pigułkę dnia następnego”. Może wtedy do nas zadzwonić i przyjść po
receptę. To nieprawda, że jest to tabletka wczesnoporonna – jak próbują
wmawiać niektórzy – i stanowi nielegalną formę aborcji. To
antykoncepcja. – tłumaczy mi włoska położna.
Ginekolog z sumieniem to jak żołnierz bez karabinu…
Obiettore di coscienza, czyli obdżektor (od ang.:
conscientious objector)
– to człowiek, który odmawia służby wojskowej. Jak twierdzi włoska
pisarka i dziennikarka Chiara Lalli (autorka siedmiu książek dotyczących
aborcji, bioetyki, sztucznego zapłodnienia, rodzin homoseksualnych,
klauzuli sumienia) – słowo obdżektor miało we Włoszech duży poślizg
semantyczny. Dziś obdżektorami nazywa się lekarzy, którzy podpisali
klauzulę sumienia – a w szczególności ginekologów odmawiających aborcji z
powodów religijnych i mających do tego prawo na mocy tej samej ustawy
194.
Włosi mają wielu historycznych obdżektorów katolickich – wśród nich
także księży (Ernesto Balducci, Lorenzo Milani) – poczynając oczywiście
od Aldo Capitaniego, zwanego włoskim Gandhim. Gdy jednak obdżektorzy
odmawiali wzięcia do ręki karabinu i strzelania do bliźniego –
amerykański kardynał Francis Joseph Spellman grzmiał z ambony, że to
zbrodnia przeciwko ojczyźnie, w której imię można i trzeba zabijać.
– Klauzula sumienia przekształciła indywidualny wybór w próbę
nałożenia własnej wizji moralnej na innych w celu zaniechania obowiązku
gwarantowanego ustawowo. Służba zdrowia stała się w ten sposób polem
walki o własny światopogląd i obszarem konfliktu sumienia indywidualnego
i społecznego – mówi mi Chiara Lalli i dodaje: – Prawdziwi obdżektorzy
ponosili karę za odmówienie służby wojskowej w postaci więzienia, a
później alternatywnej służby cywilnej. Dziś ginekolog, który pracuje w
strukturach publicznych mających gwarantować IVG, nie ponosi żadnych
konsekwencji swojego wyboru. Wręcz przeciwnie – pracuje mniej i nie
wykonuje wszystkich swoich obowiązków zawodowych. Jeśli ktoś jest
zwolennikiem klauzuli sumienia – nie powinien specjalizować się w
ginekologii. To tak, jakby dziś żołnierz, który poszedł do wojska, nie
chciał zabijać podczas operacji humanitarnych w Iraku czy Afganistanie.
Chiara Lalli w swoich książkach dokładnie opisała wszystko to, co
dotyczy aborcji we Włoszech. Jednak informacje, które czasami czyta się
na internetowych forach kobiecych czy w artykułach prasowych, są
szokujące. Pewnej kobiecie krwawiącej po aborcji nikt w szpitalu nie
chciał udzielić pomocy, bo ginekolog, który wykonał zabieg, skończył
dyżur i poszedł do domu, a wszyscy inni byli obdżektorami. Innej
pacjentce wykonano zabieg na żywca, bo dyżurujący anestezjolog podpisał
klauzulę sumienia. Jeszcze inna została zwyzywana przez pielęgniarkę,
zwolenniczkę ruchu pro-life.
Jak obejść ustawę 194
Dla Watykanu, który miał zawsze duży wpływ na włoską politykę – „194”
(jak się potocznie nazywa ustawę) była i jest solą w oku. Od kiedy
weszła w życie, włoscy politycy katoliccy mniej lub bardziej jawnie
dążyli do jej zaostrzenia lub zmiany. W maju 2001 roku, tuż po powtórnym
objęciu władzy przez prawicową koalicję Silvia Berlusconiego – jego
minister do spraw europejskich Rocco Buttiglione przedstawił bardzo
restrykcyjny projekt modyfikacji 194. Był to trybut Berlusconiego dla
Watykanu za poparcie wyborcze i głosy katolików. Profesor Buttiglione
jest w Polsce dobrze znany. Jako europarlamentarzysta zabłysnął swoimi
poglądami dotyczącymi homoseksualizmu i roli kobiety w rodzinie. Jedni
uznali to za potężną gafę, drudzy za zdrowe poglądy konserwatywne, które
obnażyły prawdziwe, tęczowe oblicze UE.
Ustawy 194 we Włoszech nie dało się jednak ruszyć, gdyż każda próba
budziła zbyt duży opór społeczny. Watykan spróbował więc inaczej.
Zbudował armię lekarzy gotowych podpisać klauzulę sumienia dla kariery
albo dla świętego spokoju. Teraz spokojnie czeka, aż wszyscy
„aborcjoniści” przejdą na emeryturę, a ich miejsca zajmą obdżektorzy.
– We Włoszech jest już tylko 150 lekarzy, którzy wykonują zabieg
aborcji. Prawdziwa tragedia polega na tym, że za kilka lat może już w
ogóle nie być ginekologów potrafiących profesjonalnie i bezpiecznie
wykonać zabieg – zwłaszcza w przypadku aborcji terapeutycznej – mówi mi
znana włoska ginekolożka Silvana Agatone, która pracuje w szpitalu
Pertini w Rzymie. Jest prezeską stowarzyszenia LAIGA, zrzeszającego
ginekologów popierających ustawę 194, i od 35 lat walczy o nią zawsze na
pierwszej linii.
W 2012 roku LAIGA dokonała spisu lekarzy, którzy podpisali klauzulę
sumienia: oficjalnie to 70,7% włoskich ginekologów. Są jednak prowincje i
miasta, w których ich liczba przekroczyła ponad 90 procent i gdy jedyny
ginekolog „aborcjonista” ma urlop – wykonanie IVG gwarantowanej
ustawowo jest niemożliwe. Kiedy lekarz ten przechodzi na emeryturę, jego
miejsce zajmuje obdżektor.
– Powody są polityczne. We Włoszech większość lekarzy kształci się na
uniwersytetach katolickich z nadzieją na pracę w strukturach prywatnych
– głównie należących do Kościoła. Jest ich bardzo wiele na terenie
Włoch i cieszą się uznaniem. Również stanowiska związane z
odpowiedzialnością za służbę zdrowia zajmują politycy katoliccy – wtedy
obsadzanie ordynatorów i szefów państwowych spółek sanitarnych
właściwymi osobami jest ułatwione. Kiedy do szpitala przychodzi
ordynator będący zwolennikiem klauzuli sumienia, trudno się dziwić, że
ci lekarze, którzy chcą zrobić karierę, też ją podpisują, a inni robią
to, żeby nie mieć problemów z szefem – tłumaczy Agatone.
Obdżektorzy contra aborcjoniści
Kto zna Włochy dobrze – wie jaka jest tu sytuacja. Watykanowi rozwój
służby zdrowia zawsze leżał na sercu. Już joannici zakładali w Europie
pierwsze szpitale w ramach zadośćuczynienia za grzechy wypraw
krzyżowych. Ostatnie watykańskie skandale pokazały, że były sekretarz
stanu kardynał Tarcisio Bertone lubi nie tylko luksus i duże metraże
mieszkań – miał też ambicje za swoich rządów podporządkować sobie
katolicki system sanitarny.
Katolicka opieka zdrowotna jest doskonała – jeżeli ma się możliwość
trafić pod jej skrzydła, człowiek wie, że jest w dobrych rękach. Ale w
ten sposób cierpi system państwowej służby zdrowia, który dla wielu
lekarzy jest tylko trampoliną do lepiej płatnej pracy w klinikach
prywatnych. Klauzulę sumienia podpisuje się więc jak certyfikat.
Ginekolodzy, którzy jej nie podpisali i wykonują
zabiegi aborcyjne, są często szykanowani w pracy i zamyka im się drogę
do awansu. Mają ciężie dyżury, są odsuwani od innych czynności – jak
poród czy leczenie bezpłodności. Praktycznie robi się z nich tylko
„aborcjonistów”.
„Odeszłam z pracy, bo nie wytrzymywałam już psychicznie i fizycznie.
Pracowałam w szpitalu w regionie Marche, gdzie dyrekcja z klauzuli
sumienia zrobiła swoją flagę. Osiem lat praktycznie bez urlopu,
wykonując tylko zabiegi aborcyjne. Teraz oddział IVG został w tym
szpitalu zamknięty” – to historia pewnej włoskiej ginekolożki, która
najlepiej pokazuje, do czego służy klauzula sumienia.
Biznes badań prenatalnych
Anna Pompili – ginekolożka i profesorka uniwersytetu „La Sapienza”
zwróciła uwagę, że we Włoszech rośnie biznes badań prenatalnych. Podczas
gdy testy w strukturach państwowych kosztują w granicach 70-100 euro, a
dla kobiet po 35. roku są bezpłatne – w klinikach prywatnych za badania
prenatalne (zarówno nieinwazyjne, jak i inwazyjne) płaci się od 1200 do
1700 euro. Szczególnie popularna stała się najnowsza metoda oparta na
analizie poziomów DNA we krwi i pozwalająca zbadać wszystkie chromosomy.
Nazwy testów są różne Codex, Praenatest, T21, Harmony, ale metoda ta
sama.
– Niestety prawda jest taka, że wielu ginekologów-obdżektorów
zasłania się sumieniem z hipokryzji. Z czystym sumieniem wykonują
badania prenatalne, ale potem odmawiają wykonania zabiegu i nie wskazują
nikogo, kto może zrobić to za nich. Nie chcą nawet udzielać pomocy w
przypadku komplikacji poaborcyjnych. Przecież od początku jest jasne, że
kobieta chcąca wykonać diagnozę prenatalną liczy się z decyzją
przerwania ciąży. Te, które są przekonane do tego, że nigdy nie dokonają
aborcji, nie robią tych badań. Czekają do końca. Czasami nawet nie chcą
znać płci dziecka. Zachowanie personelu medycznego w stosunku do kobiet
w wielu przypadkach jest po prostu nieuczciwe – opowiada mi jeszcze
Chiara Lalli.
– Jestem naprawdę zbulwersowana etyką tych ginekologów, którzy
prowadzą pacjentkę i dają jej do zrozumienia, że badania prenatalne są
ważne i że najlepiej wykonać je w klinikach prywatnych najnowszymi
metodami, a potem – gdy okazuje się, że płód ma wady – oznajmiają, że
podpisali klauzulę sumienia – prezeska LAIGA Silvana Agatone potwierdza
istnienie tego problemu we Włoszech i dodaje: – Najgorsze w tym
wszystkim jest to, że dziś na studiach nie uczy się już wykonywania
aborcji. Lekarze praktycznie uczą się jeden od drugiego. Zabieg przed
upływem trzech miesięcy wykonują zwykle stażyści. Gdy zostaną przyjęci
do pracy, od razu podpisują klauzulę sumienia. Do wykonania aborcji
terapeutycznej w późniejszym okresie potrzeba jednak doświadczenia. Żal
mi tych kobiet, które już za kilka lat nie będą miały wyboru, bo nie
będzie lekarzy „aborcjonistów”.
Pro-life wygra swoją batalię
We wrześniu 2013 roku ówczesna minister zdrowia z partii
Berlusconiego Beatrice Lorenzini przedstawiła w parlamencie raport
dotyczący funkcjonowania ustawy 194. Według danych oficjalnych w 2012
roku liczba aborcji we Włoszech zmniejszyła się o 5% – wykonano 105 968
zabiegów. W porównaniu z 1982 rokiem dobrowolne przerywanie ciąży
zmalało wśród Włoszek o 52%. Niestety jedną trzecią kobiet
przerywających ciążę w tym kraju stanowią imigrantki. Nie wiadomo
dokładnie, ile zabiegów dokonują nastolatki – liczba ta jednak nie
maleje i utrzymuje się na poziomie około 4,5% populacji dziewcząt
nieletnich. Zwiększyła się natomiast liczba aborcji terapeutycznych – z
2,7% do 3%. Według prawicowej minister Lorenzini – choć liczba
ginekologów, którzy podpisali klauzulę sumienia, wzrosła na poziomie
krajowym do 70,7% i choć rzeczywiście są regiony, w których występują
problemy z zagwarantowaniem IVG w strukturach państwowych – nie należy
bić na alarm, że ustawa 194 nie gwarantuje już prawa do aborcji.
Włoski ruch pro-life był bardzo zadowolony z tego raportu. Watykan
też wyraził satysfakcję, mając nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
Włochy mają najniższą liczbę aborcji wśród krajów uprzemysłowionych.
– Według naszych danych są regiony i prowincje, gdzie kobiety chcące
dokonać aborcji muszą się przemieszczać na przykład do Rzymu. Naraża je
to na dodatkowy stres. Kto ma pieniądze – jedzie wykonać zabieg za
granicę. Relacja rządowa z 2012 roku nie bierze w ogóle pod uwagę
podziemia aborcyjnego – jakby ono przestało istnieć – tłumaczy mi
Silvana Agatona i dodaje: – Kolejny problem stanowi kwestia metody.
Pigułka RU486 nie wymaga zabiegu chirurgicznego, który zawsze niesie ze
sobą ryzyko komplikacji. Aborcję farmakologiczną wprowadzono w wielu
krajach UE (z wyjątkiem Polski, Litwy, Irlandii i Malty – przyp. AZ) i w
Stanach Zjednoczonych. We Włoszech jest stosowana w niektórych
szpitalach państwowych, ale wymaga trzydniowej hospitalizacji. Zaledwie
dwa miesiące temu wywalczyliśmy, aby w regionie Lacjum można było
dokonywać aborcji farmakologicznej także w day hostptal.
Mifepriston został wprowadzony na listę lekarstw dopuszczonych do
sprzedaży we Włoszech w grudniu 2009 roku (w Polsce jest zakazany).
Historia aborcji farmaceutycznej wymagałaby oddzielnego artykułu – w
Italii jej użycie rozpoczęto od batalii podobnej do tej, która
poprzedziła wprowadzenie ustawy 194 w 1978 roku. Aktywistki z Women on
Waves wynajęły statek, który w 2002 roku zacumował na wodach
eksterytorialnych, i na jego pokładzie Włoszki chcące dokonać aborcji
nową metodą mogły zażyć RU486.
We Włoszech jest jednak coraz więcej tych, którzy ilość dokonywanych
aborcji w skali rocznej liczą inaczej: spirala – 850 tys., tabletki
antykoncepcyjne – 664 tys., pigułka dnia następnego – 140 tys., aborcje
oficjalne IVG – 106 tys., aborcje nielegalne – 20 tys., nie mówiąc już o
kryptoaborcjach poprzez użycie prezerwatywy czy masturbację…
W dniach 3-4 maja 2014 roku w Rzymie odbył się Czwarty Narodowy Marsz
dla Życia, który tym razem miał charakter bardzo międzynarodowy
(przybyli na niego przedstawiciele ruchu pro-life z całego świata, a
przewodniczył im amerykański kardynał Raymond Leo Burke – prefekt
Trybunału Sygnatury Apostolskiej i członek Kongregacji ds. Kultu Bożego i
Dyscypliny Sakramentów oraz znany amerykański biograf Jana Pawła II –
George Weigel. Wtedy ustalono nowe strategie i plany świętej wojny
antyaborcyjnej.
Kamienne tablice na Jasnej Górze? Nie łudźcie się – to dopiero początek…
Czytaj także:
Agata Diduszko-Zyglewska,
Deklaracja fanatyzmu
Marek Balicki:
Bulwersuje mnie, że deklarację wiary podpisują lekarze, którzy przyjmują środki publiczne
Mateusz Janiszewski,
Jesteśmy 98%, czyli przeciw deklaracji władzy
Prof. Marian Szamatowicz:
Pycha lekarzy
Weronika Chańska:
Zawód lekarza nie służy do walki ideologicznej
Agata Diduszko-Zyglewska,
Opieka medyczna, a nie watykańska!
Wanda Nowicka:
Sumienie Chazana i sumienia kobiet
Zobacz:
Fotorelacja z protestu Opieka medyczna, a nie watykańska!