Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

niedziela, 14 lipca 2013

108. Czy papieżowi Franciszkowi uda się zreformować IOR?



Papież Franciszek powołał 26 czerwca br., specjalną komisję, która ma zbadać działalność banku IOR, by "zapewnić lepsze zharmonizowanie jego działań z misją Kościoła". Będzie miała ona wgląd we wszystkie dokumenty i dane, i złoży raport końcowy papieżowi. W jej skład wchodzi czterech prałatów (Juan Ignacio Arrieta Ochoa de Chinchetru, Peter Bryan Wells, kard. Raffaele Farina i kard. Jean-Louis Pierre Tauran - wchodzący już w skład komisji kardynalskiej kontrolującej IOR, kierowanej przez Tarcisia Bertone, sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej) i amerykańska prawniczka z Harvardu profesor Mary Ann Glendon.
Od maja br., IOR rozpoczął wprowadzanie polityki jawności. Nowy prezes banku Ernst von Freyberg, mianowany przez komisję kardynalską Bertonego w połowie lutego, po abdykacji Benedykta XVI ale jeszcze przed wyborem nowego papieża, zapowiedział, że do końca roku Instytut Dzieł Religijnych otworzy swoją stronę internetową, na której po raz pierwszy będzie publikował dokumenty dotyczące swojej działalności oraz sprawozdania finansowe. Bank kierowany przez von Freyberga zapewnił sobie również doradztwo prestiżowej międzynarodowej instytucji certyfikującej Promontory Financial Group. Elizabeth McCaul i Raffaele Cosimo, szefowie Promontory, będą pełnić funkcję Senior Advisors nadzorujących funkcjonowanie Instytutu. Ponadto włoski bankier Antonio Montaresi, z dużym bagażem profesjonalnym i doświadczeniem w USA, został powołany jako Chief Risk Officer, którego rola polega na nadzorowaniu przestrzegania międzynarodowych norm zapobiegających praniu brudnych pieniędzy. Jak ujawnił Ernst Von Freyberg w wywiadzie udzielonym wcześniej "l'Osservatore Romano", w tym roku w IOR wykryto siedem podejrzanych transakcji. Jego zdaniem wykrycie tych nieprawidłowości to "dobra wiadomość", bo świadczy o tym, że niedawno wprowadzony system nadzoru nad bankiem zaczął działać ze skutkiem.
W drugiej połowie czerwca Franciszek wyznaczył na swego delegata ds. IOR, księdza Battistę Riccę, dyrektora Domu Świętej Marty. Tak delikatną funkcję powierzył jednemu z najbardziej bliskich sobie ludzi, z którym ma kontakt na co dzień - co świadczy o ograniczonym zaufaniu papieża do tych, którzy bank watykański nadzorowali do tej pory i że chce on dowiadywać się o wszystkim bezpośrednio, a nie z drugiej ręki.
Proces kierowania banku watykańskiego na drogę przejrzystości zapoczątkowany aktualnie przez Franciszka powinien przynieść konkretne rezultaty do końca tego roku.
Także reforma watykańskiego kodeksu karnego, jaką papież już wprowadził, zaostrzająca kary za pedofilię i znosząca dożywotnie więzienie, skłania do surowszego przestrzegania norm dotyczących przestępstw finansowych oraz przewiduje współpracę z cywilnymi organami i prokuraturą innych państw.  Normy te wejdą w życie od września i w przyszłości pomogą Stolicy Apostolskiej karać skuteczniej osoby przynoszące jej szkody, jak prałat Nuzio Scarano czy jemu podobni.

Historia ciągle się powtarza

Nowe, zdecydowane i nieoczekiwane działania papieża Franciszka są śledzone z dużą uwagą. Niektórzy z niepokojem mówią, że jedynym, który jak do tej pory chciał zreformować IOR był Jan Paweł I, którego Opatrzność wezwała do siebie już po 33 dniach pontyfikatu. Być może stało się to z powodu ostrego konfliktu w jaki wszedł z abp. Paulem Marcinkusem jeszcze jako patriarcha Wenecji. Marcinkus - ówczesny szef Instytutu Dzieł Religijnych, nominowany na to stanowisko przez Pawła VI w 1971 roku, bez zgody kard. Albino Lucianiego sprzedał Wenecki Bank Katolicki Roberto Calviemu. Przyszły papież jako pierwszy zorientował się, co dzieje się w IOR i chciał go zreformować oraz wymienić całą kadrę Instytutu. Niestety nie zdążył.
Jan Paweł II odziedziczył Marcinkusa po swoim poprzedniku. Czy rzeczywiście kiedykolwiek chciał go zastąpić, czy raczej od samego początku połączyły ich wspólne wschodnioeuropejskie korzenie - pozostaje w sferze domysłów. Karol Wojtyła bez wątpienia był mu do końca wdzięczny za to, że znalazł pieniądze na walkę z komunizmem i finansowanie Solidarności. Wdzięczny do tego stopnia, że kiedy w 1987 roku prokuratura włoska wydała nakaz aresztowania na amerykańskiego arcybiskupa i jego najbliższych współpracowników (dyrektora generalnego Luigiego Menniniego i głównego księgowego Pellegrina De Strobel) za bankructwo Banco Ambrosiano zakończone śmiercią Roberta Calviego - Watykan powołując się na Pakty Laterańskie nie dopuścił do zatrzymania i przesłuchań. Nigdy też nie odpowiedział na rekwizycje sądowe dotyczące sprawy Calviego.
Historia przestępczych relacji pomiędzy Michele Sindoną, Roberto Calvim i abp. Paulem Marcinkusem jest już dobrze znana i udokumentowana. Tych, którzy chcą pogłębić swoją wiedzę na ten temat odsyłam do mojej najnowszej książki "Watykański labirynt" (Czarna Owca, Warszawa, czerwiec 2013). Dziś już wiadomo, że w przeszłości w IOR były prane brudne pieniądze pochodzące od mafii i najprawdopodobniej z przemytu narkotyków. Zeznali to świadkowie koronni. Potwierdza to również wyrok sądu włoskiego w sprawie zabójstwa Calviego wydany 7 maja 2010 roku: "Cosa nostra w różnych formach wykorzystywała Banco Ambrosiano i IOR jako środek masowych operacji prania pieniędzy".
W 1989 roku również Jan Paweł II zreformował IOR. Prezes abp Paul Marcinkus został zastąpiony przez Angelo Caloia. Święta trójca, która przez lata zarządzała bankiem watykańskim musiała go w końcu opuścić dla dobra Watykanu. Jednak pozostał na swoim miejscu prałat Renato De Bonis, prawa ręka Marcinkusa. To on towarzyszył mu do Genewy by podpisać czek w wysokości 242 milionów dolarów dla kredytorów niewypłacalnego banku Calviego - pieniądze zaoferowane dobrowolnie przez Watykan, aby zamknąć sprawę ewentualnych przyszłych roszczeń.
Choć okres prezesury Angelo Caloia (od 1989 do 2009 roku) jest oficjalnie uważany za pozytywny moment reformy Instytutu Dzieł Religijnych, dziś już wiemy, że w dalszym ciągu w banku watykańskim funkcjonował "IOR paralelny" kierowany przez De Bonisa. Funkcjonowały konta założone na fundacje i organizacje charytatywne, które w rzeczywistości nie istniały, a przez które przechodziły ogromne sumy pieniędzy, a wśród nich także wielka łapówka dla włoskich polityków za to, że zgodzili się na rozdzielenie przedsiębiorstw ENI i Montedison.
Wszystko to wiemy dzięki dokumentom z prywatnego archiwum księdza Renata Dardozziego - wieloletniego doradcy watykańskiego Sekretariatu Stanu, który postanowił ujawnić je po swojej śmierci. Dokumenty zostały opublikowane w książce Gianluigiego Nuzziego "Vaticano S.p.A".  Jeden z nich zaświadcza o tym, że prezes Angelo Caloia informował papieża Jana Pawła II o nielegalnej działalności "IOR paralelnego" w 2003 roku, zwracając się listownie do abp. Stanisława Dziwisza. Nie przyniosło to rezultatów.
W 2009 roku z woli Benedykta XVI prezes Caloia został zastąpiony przez Ettora Gotti Tedeschiego. Zaledwie rok później rozpoczęło się dochodzenie prokuratury rzymskiej w sprawie nielegalnych transferów do Jp Morgan. Joseph Ratzinger został zmuszony do rozpoczęcia reformy banku watykańskiego, przerwanej później przez wybuch afery Vatlieaks ujawniającej korupcję i złe zarządzanie majątkiem Watykanu oraz przez swoją dymisję. Przed przejściem na emeryturę w lutym 2013 roku Benedykt XVI zaakceptował kandydaturę przedstawioną przez kardynała Bertonego kolejnego, nowego prezesa IOR Ernsta von Freyberga. Wzbudziło to wtedy wiele kontrowersji, gdyż nie dawało wolnego wyboru jego następcy.
Dziś, zaledwie po pół roku od tej nominacji dowiadujemy się o nowych przestępstwach finansowych popełnionych przez byłego księgowego watykańskiej administracji finansowej - prałata Nunzio Scarano oraz o dymisji dyrektora i wicedyrektora banku watykańskiego IOR - Paolo Ciprianiego i Massimo Tulli, którzy w obawie przed nakazem aresztowania, zdecydowali się zaoszczędzić kolejnej kompromitacji Watykanowi i papieżowi Franciszkowi.

Zamknąć IOR

Papież Franciszek od początku swojego pontyfikatu wielokrotnie powracał do tematu pieniędzy i ostrzegał księży, biskupów, i kardynałów, że powinni trzymać się z daleka od bogactwa oraz luksusów, bo to narzędzie korupcji moralnej i duchowej. Zaraz po konklawe, gdy zasiadł na Tronie Piotrowym Bergoglio zwrócił się do dziennikarzy, tłumacząc wybór swojego imienia: "Jak ja bym chciał Kościoła biednego, Kościoła dla biednych". Podczas mszy w Domu Świętej Marty, 24 kwietnia br., Franciszek powiedział "IOR jest potrzebny do pewnego stopnia".
To opinia, którą podziela wielu duchownych i coraz głośniej się ją wypowiada: jedyna możliwa reforma banku watykańskiego to zamknąć Instytut Dzieł Religijnych, który stał się niechlubną kartą historii Kościoła i otworzyć nowy bank etyczny, zajmujący się działalnością charytatywną, a nie spekulacjami i praniem brudnych pieniędzy.
Nie jest to jednak takie proste. Aby zreformować Kościół, Franciszek będzie potrzebował dużo czasu. O aferach w banku watykańskim usłyszymy więc jeszcze nie raz...

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu


107. "Ksiądz 500 euro" - czyli jak prałat Scarano chciał przemycić miliony



Prałat Nunzio Scarano pracował przez lata jako księgowy w watykańskiej administracji finansowej APSA, zarządzającej majątkiem Watykańskiego Państwa Miasta. Został aresztowany 28 czerwca 2013 roku w parafii na przedmieściach Rzymu i trafił bezpośrednio do więzienia Regina Coeli na Zatybrzu. Został oskarżony wraz z funkcjonariuszem włoskich tajnych służb Giovannim Zito i pośrednikiem finansowym Giovannim Carenzio o oszustwo finansowe i próbę nielegalnego przemytu ze Szwajcarii do Włoch 20 milionów euro należących do rodziny biznesmenów D'Amico.
Bracia D'Amico zdeponowali na kontach szwajcarskich dzięki pomocy brockera Carenzio 41 milionów euro. Kiedy rodzina włoskich armatorów zdecydowała się sprowadzić nielegalnie do Włoch kapitały ukryte za granicą poprosiła o pomoc byłego księgowego Watykanu. Operacja miała się odbyć z udziałem funkcjonariusza włoskiego wywiadu, który wiedział jak ominąć kontrole graniczne i wynająć do transportu gotówki prywatny samolot. Pośrednik finansowy dokonał jednak sabotażu akcji, gdy nie dostał całej sumy, jaką policzył sobie za poniesione koszty - 600 tys. euro. Prałat Scarano uznał je za zbyt wysokie, dał mu dwie trzecie sumy, a pozostały czek na 200 tys. euro zablokował jako zaginiony. Wtedy Giovanni Carenzio się zdenerwował i doniósł włoskiej policji o prywatnym samolocie z grubą gotówką i prałatem na pokładzie, który miał opuścić Szwajcarię. W nielegalnych interesach skąpstwo nigdy nie popłaca... Scarano został oskarżony również o pomówienie o kradzież.
"Zrobiłem to tylko z przyjaźni i z szacunku dla rodziny D'Amico. Dla siebie nic nie wziąłem z tych pieniędzy." - zeznał duchowny w więzieniu. Na pytanie, a co z czekami na 15-20 tys. euro, które wpływały co miesiąc na jego konto, watykański księgowy odpowiedział prokuratorowi, że wszystko szło na cele dobroczynne, bo jest wielu potrzebujących w Salerno.
Adwokaci prałata domagali się dla niego aresztu domowego w jakiejś parafii, bo to przecież w końcu duchowny. „Jest zmęcząny i nie może spać. Nie spodziewał się, że trafi do więzienia. Chce tylko celebrować mszę i przyjąć komunię.“ - mówili dziennikarzom.
Jak poinformowało biuro prasowe Watykanu, prałat Nunzio Scarano został zawieszony w obowiązkach księgowego w watykańskiej administracji finansowej APSA już kilka tygodni temu, gdy został objęty innym śledztwem prowadzonym właśnie w jego rodzinnym Salerno, z którego jednak już dawno się wyprowadził. Chodziło o pranie dużych sum pieniędzy. Scarano zaoferował 56 osobom dokonanie darowizn w postaci czeków o wartości 10 tys. euro, które były deponowane przez duchownego w banku pod pozorem spłacania hipoteki. W rzeczywistości dawcy otrzymywali natychmiast równowartość czeku w gotówce wypłaconej z banku watykańskiego.
Do wielebnego już dawno przylgnął przydomek "ksiądz 500 euro", gdyż zawsze dysponował dużą gotówką i w portfelu miał same pięćsetki. Okazało się także, że jest właścicielem spółki, która buduje w Salerno luksusowe apartamenty.

Dwa tygodnie po aresztowaniu byłego watykańskiego księgowego, ojciec Federico Lombardi podał do wiadomości publicznej, że Stolica Apostolska zablokowała wszystkie konta prałata Scarano zdeponowane w Instytucie Dzieł Religijnych. Oprócz dwóch dochodzeń prowadzonych przez prokuraturę włoską, również watykański wymiar sprawiedliwości otworzył dochodzenie wobec duchownego, w wyniku raportów dotyczących podejrzanych transakcji finansowych w IOR sygnalizowanych przez Urząd Informacji Finansowej. Jak dał do zrozumienia ojciec Lombardi - dochodzenie watykańskie może dotyczyć również innych osób. Rzecznik prasowy Watykanu zapewnił, że Stolica Apostolska przyjęła zasadę "zerowej tolerancji" wobec duchownych, jak i świeckich, którzy wykorzystują konta bankowe w IOR w celach odmiennych niż przewiduje to statut banku i poprosiła o zbadanie całej sprawy przez Promontory Financial Group. Zobowiązała się również do współpracy z włoskim wymiarem sprawiedliwości. 

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

 

106. Dlaczego dyrektor i wicedyrektor banku watykańskiego IOR - Paolo Cipriani i Massimo Tulli - zrezygnowali ze stanowisk?


Dyrektor i wicedyrektor banku watykańskiego IOR - Paolo Cipriani i Massimo Tulli - zrezygnowali ze stanowisk w kilka dni po zatrzymaniu w ramach śledztwa ws. IOR prałata Nunzio Scarano - księgowego w watykańskiej administracji finansowej. Jak twierdzi watykanista Paolo Rodari, zrobili to dla dobra Watykanu, gdyż istnieje możliwość, że włoska prokuratura weźmie ich na celownik. Już raz wydano nakaz aresztowania na szefów IOR, ale Jan Paweł II ukrył ich za Spiżową Bramą przed włoskim wymiarem sprawiedliwości.
 
Wiadomość spadła jak grom z jasnego nieba 1 lipca 2013 roku, niedługo po tym jak papież Franciszek powołał specjalną komisję mającą zająć się bankiem watykańskim. Jak podało biuro prasowe Watykanu, Cipriani i Tulli zrezygnowali "w najlepszym interesie Instytutu Dzieł Religijnych (IOR) i Stolicy Apostolskiej", a dymisja została bezzwłocznie przyjęta przez komisję kardynałów, kierowaną przez kard. Tarcisia Bertonego.
Obowiązki dyrektora generalnego przejął tymczasowo Ernst von Freyberg - prezes IOR wybrany jeszcze za pontyfikatu Benedykta XVI. Rolando Marranci został mianowany zastępcą dyrektora generalnego, a Antonio Monteresiemu powierzono funkcję kierowania sprawami ocen ryzyka operacji bankowych. To nominacje przejściowe - prawdziwa rewolucja w Instytucie jest przewidywana na jesieni.
Aresztowanie prałata Nunzia Scarano (28 czerwca 2013) i dwóch jego wspólników było wynikiem szerszego śledztwa w sprawie prania pieniędzy, wszczętego we wrześniu 2010 roku, którym objęci byli ówczesny prezes IOR Ettore Gotti Tedeschi i dyrektor generalny Paolo Cipriani. Prokuratura włoska nakazała wtedy zatrzymanie 23 mln euro, które poprzez dwa przelewy bez podania beneficjanta były przysłane do banku Jp Morgan. Od tamtej afery rozpoczęła się reforma banku watykańskiego z woli Benedykta XVI, który  powołał Urząd Informacji Finansowej. Celem tych starań było wciągnięcie IOR na tzw. "białą listę" co miało nastąpić w lipcu 2012 roku, a do tej pory nie nastąpiło...
Były prezes banku, Ettore Gotti Tedeschi został odwołany 24 maja 2012 roku przez kardynalską "radę nadzorczą" IOR, a oficjalną motywacją było to, że: "nie wykonywał różnych funkcji, niezwykle ważnych w związku z powierzonym mu stanowiskiem". Podczas przeszukania w domu Gotti Tedeschiego, przeprowadzonego w związku z inną aferą, dotyczącą włoskiej spółki wojskowej Finmeccanica, odnaleziono dokumenty świadczące o tym, że przedostatni bankier Watykanu bał się o swoje życie i jako gwarancję powierzył swojemu adwokatowi pamiętnik dotyczący jego pracy w IOR.
W mojej książce "Głosy spoza chóru" (Czarna Owca, Warszawa, kwiecień 2013) zapytałam o prawdziwe powody zwolnienia Gotti Tedeschiego zarówno amerykańskiego watykanistę Johna Jr. Allena, jak i Gianluigiego Nuzziego. Allen, który znał osobiście "aktorów" afery IOR, odpowiedział mi, że prezes nie pojawiał się często w biurze, nie interesował się bankiem i bał się podpisywać dokumenty. Zdaniem Nuzziego musiał on odejść, gdyż naprawdę wziął sobie do serca reformę banku watykańskiego i chciał doprowadzić do jego całkowitej przejrzystości.
Dymisja dyrektora Ciprianiego jest więc w pewnym stopniu związana jeszcze z tamtą sprawą. Dymisja jego zastępcy Tulliego bezpośrednio ze sprawą prałata Scarano, który podczas rozmów podsłuchiwanych przez włoskich śledczych wielokrotnie chwalił się doskonałym relacjami z wicedyrektorem i tym, że może on szybko i bezpiecznie przesuwać pieniądze na jego życzenie. Podejrzewa się jednak, że zarówno Tulli, jak i Cipriani kryli operacje prania brudnych pieniędzy.
W kwietniu 2011 roku Watykan przestał być oficjalnie rajem podatkowym w samym sercu Rzymu. Oficjalnie...

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

 

środa, 10 lipca 2013

105. Co abp. Hoser mógł powiedzieć ks. Lemańskiemu w 2010 roku?


Ksiądz Lemański odwołany za przyzwoitość


Zadzwonił do mnie dzisiaj super Ekspress, żeby się dowiedzieć co abp. Hoser mógł powiedzieć ks. Lemańskiemu w 2010 roku?
Tyle ważnych rzeczy dzieje się na świecie, a nasze polskie media żyją spekulacjami na temat tego, co arcybiskup powiedział księdzu … i w tym celu dzwonią nawet do Rzymu.
Skąd ja mam wiedzieć, nie było mnie przecież przy tej rozmowie. W Watykanie też na ten temat nic nie wiedzą – w każdym razie nic do mnie jeszcze nie dotarło.

Nie lubię spekulować na tematy, o których nic nie wiem, ale ponieważ już z kilku stron dotarły do mnie sugestie, że może powinnam coś napisać na ten temat, - zrobię to i powiem, co myślę o sprawie ks. Lemańskiego i dlaczego został odwołany.


Moim zdaniem ksiądz Wojciech robi źle, że nie mówi otwarcie co się stało, każąc domyślać się dziennikarzom, co chciał powiedzieć przez: “To, co się wydarzyło podczas mojego spotkania z Abp. Hoserem, można by, czerpiąc z przypadku kardynała O'Briena, określić terminem - „głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza". Źle robi ksiądz Lemański rzucając kamieniem i chowając rękę za siebie, ale można go zrozumieć, bo najprawdopodobniej nie ma na nic dowodów i skończyłoby się tylko na pomówieniu.

Sprawa szkockiego kardynała Keitha O'Briena była bardzo głośna i na tyle wstrząsnęła Kościołem, że został zmuszony do zrezygnowania z udziału w konklawe, a papież Franciszek go ukarał. Sprawa ta jest też bardzo jednoznaczna – na tyle jednoznaczna, że trudno uwierzyć w oświadczenie Zbigniewa Nosowskiego, redaktora naczelnego kwartalnika „Więź” oraz przewodniczącego Społecznego Komitetu Pamięci Żydów Otwockich i Karczewskich: “W kwestii szczegółów zdarzenia ze stycznia 2010 r. nie mam ani zamiaru, ani prawa czegokolwiek publicznie dodawać ponad to, co napisał sam ks. Lemański – poza zapewnieniem, że nie chodziło o jakiekolwiek zachowania seksualne. Przypadek kard. O’Briena jest przywołany we wspomnianym oświadczeniu jedynie jako źródło określenia „głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza”.

 

W tej sytuacji, również ja postanowiłam zasięgnąć języka i zapytać się Paddy Agnewa z „Irish Times“, o to co znaczyło „głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza” w odniesieniu do O'Briena. Agnew wydawał mi się osobą najbardziej odpowiednią, gdyż od lat 90-tych zajmował się skandalem nadużyć seksualnych w Kościele, zna bardzo dobrze kardynała seana Bradego i abp. Diarmuida Martina, jest watykanistą, a przede wszystkim w swoich wypowiedziach i ocenach stara się być precyzyjny.

 

- Nie może być wątpliwości, że za „głęboko niestosownymi zachowaniami wobec księdza” w przypadku szkockiego biskupa chodziło o propozycje homoseksualne, jakie składał on swoim księżom. Faktem jest, że presje i groźby w stosunku do nich były tak duże, że cała sprawa wyszła na jaw dopiero po tym, jak O’Brien przeszedł na emeryturę. Czterej księża, których dotyczyły awanse bali się konsekwencji, gdyby fakt ujawnili wcześniej. Jeden z nich nie wytrzymał i nawet odszedł z Kościoła. – powiedział mi Paddy Agnew.

 

Pozostawianie tak delikatnych kwestii spekulacjom dziennikarskim nie jest najlepszym wyjściem, bo albo ksiądz Lemański źle wybrał porównanie, albo chodziło o nieprawidłowości w dekanacie pruszczańskim i o niestosowne zachowania na tle seksualnym. Inaczej nie da się tego interpretować.

 

Ja jednak w mojej wielkiej naiwności chcę wierzyć w to, że nie wszystko w Kościele sprowadza się tylko do tego jednego.

 

Jeżeli nie chodziło o jakiekolwiek zachowania seksualne, ale przypadek kard. O’Briena jest przywołany we wspomnianym oświadczeniu jedynie jako źródło określenia „głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza” – zachowanie to było niestosowne w słowach.

 

Scenariusze mogą być dwa. Albo abp. Hoser powiedział coś, co nie przystoi duchownemu na jego stanowisku i co mogłoby zaszkodzić jego karierze. Można spekulować, że było to związane z “metodą in vitro jako młodszą siostrą eugenetyki”, ludobójstwem i pamięcią o Żydach. Albo hierarcha zaczął coś insynuować na temat swojego księdza i niesłusznie go podejrzewać lub nawet oskarżać.

 

Widząc, że Lemańskiego słowa te dotknęły i zareagował od razu na takie potraktowanie, przełożony zamiast przeprosić, zaczął wywierać na niego presje - tak, jak swego czasu zrobił to O’Brien w stosunku do własnych podwładnych.


Później konflikt zaczął narastać. Rozpoczęła się akcja dyskredytowania Lemańskiego I jego posługiwania, szykany, zbieranie haków. Ostra pisemna wymiana słów z ks. Henrykiem Zielińskim, pod pretekstem dyskusji z Terlikowskimi w sprawie in vitro w programie Lisa. Kolega ksiądz namawiał ordynariusza ks. Lemańskiego i swojego - abp Henryka Hosera, aby coś zrobił: „Sprawa ma bowiem charakter publiczny. Chodzi o jasność nauczania Kościoła, w imieniu którego ksiądz się wypowiada i o powstrzymanie go przed brnięciem do punktu, z którego nie będzie odwrotu.”

Ksiądz Lemański trochę naiwnie skorzystał ze ścieżki, którą wskazał duchownym podczas wielkoczwartkowej homilii abp. Sławoj Leszek Głódź. Zresztą nie miał przecież innej drogi. Przez ostatnie lata próbował wyjaśnić i zamknąć tamtą sprawę zgodnie z nauczaniem Ewangelii i wymogami prawa kościelnego. Zwracał się do abp. Hosera, abp. Nuncjusza Migliore i do Metropolity Warszawskiego kardynała Nycza. Jak widać starania te przyniosły skutki odwrotne od oczekiwanych: dekrety, „próby dyscyplinowania”, zakaz wypowiadania się w mediach, co jak sam twierdzi - jest próbą ukrycia tamtego incydentu i zamknięcia mu ust.

Jeszcze niedawno ks. Lemański pisał w liście do Agnieszki Ziółkowskiej (pierwszej osoby w Polsce, która narodziła się dzięki in vitro i podjęła decyzję o dokonaniu apostazji, dotknięta stanowiskiem Kościoła w sprawach bioetycznych): „Ani się Pani obejrzy, jak biskup Hoser, który swoimi wypowiedziami tak Pani zalazł za skórę, przejdzie na emeryturę. Przekona się Pani, że komisja bioetyczna przemówi wtedy innym głosem. Bo przecież dobrze wiemy, że to nie tylko sprawa argumentów, norm i przekonań, ale używanego słownictwa, rozbudzanych emocji i podkręcanej atmosfery.“


Stało się natomiast coś zupełnie odwrotnego - to ks. Wojciech Lemański został wysłany na emeryturę, choć ma dopiero 52 lata i do wieku emerytalnego sporo mu brakuje. Ordynariusz warszawsko-praski abp Henryk Hoser usunął znanego księdza ze stanowiska proboszcza w Jasienicy k. Warszawy. Od 18 lipca miałby on zamieszkać w Domu Księży Emerytów w Otwocku, czyli zostać żywcem skazany na zapomnienie.

Lemański będzie się odwoływał do Watykanu, ale nie do samego papieża, bo Franciszek ma na głowie lobby homoseksualne i przekręty finansowe w banku watykańskim.

To dobrze czy źle? Źle – bo wynik tego odwoływania się jest z góry przesądzony. Polski nieposłuszny i niewygodny ksiądz brnie nadal do punktu, z którego nie będzie odwrotu… czyli do momentu, w którym zostanie zmuszony do odejścia z Kościoła, tak jak wielu innych przyzwoitych księży, których spotkał podobny los za przyzwoite słowa i czyny.

Z drugiej strony ks. Lemański ma rację – dlaczego to on ma pisać list do papieża? Petycje w jego sprawie do Franciszka powinni napisać polscy wierni, którzy uważają, że wyrządzono mu krzywdę i chce się go niesłusznie pozbyć z tej instytucji.

Mam tylko nadzieję, że ksiądz Wojtek nie będzie czekał, aż polski arcybiskup przejdzie na emeryturę, tak jak szkocki kardynał… i powie co się wydarzyło podczas jego spotkania z abp. Hoserem, i co - czerpiąc z przypadku kardynała O'Briena, można określić terminem - „głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza".

Spekulacje dziennikarskie w jego obronie, mogą mu bardziej zaszkodzić niż pomóc…

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu