Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

wtorek, 22 listopada 2011

64. Watykan zamiata pod dywan


Ofiary księży-pedofilów protestują: "Watykan nie słucha nas i nie robi nic, aby zlikwidować fenomen nadużyć seksualnych w łonie Kościoła!".








W rok po głośnej manifestacji zorganizowanej przez stowarzyszenie "Survivors Voice" (Głos Ocalonych), założonej przez Berniego McDaid i Garyego Bergerona (ofiary gwałtów księży z diecezji w Bostonie), pod San Pietro znowu przybyli Ocaleni, by domagać się sprawiedliwości i zadośćuczynienia. W sobotę, 29 października b.r., odbył się cichy protest ofiar księży-pedofilów na Via della Conziliazione prowadzącej do Watykanu. Ocalonych nie było wielu, ale przyjechali z różnych krajów Europy. Trzymali transparenty "Nie ukrywajcie księży-pedofilów!" i małe lampki. W proteście uczestniczyli także byli uczniowie instytutu dla głuchoniemych Antonio Provolo z Werony oraz Sue Cox z Wielkiej Brytanii, która padła ofiarą księdza pedofila we własnym domu. W ubiegłym roku Ocaleni byli wściekli, dziś są zdeterminowani i rozżaleni.

„Nic się nie zmieniło, Watykan nadal stosuje taktykę milczenia. Wszystkie dyrektywy pozostały na papierze, wszystkie obietnice Benedykta XVI miały na celu uspokojenie mediów.“ - mówił Lodi Rizzini, rzecznik grupy włoskich ofiar. „Niezależnie od krzywd fizycznych i zdrady zaufania, jakich doznaliśmy w przeszłości od Kościoła, także teraz Kościół wrzucił nas do czarnej dziury zapomnienia i traktuje jako "efekt uboczny" skandalu pedofilii. Kościół wielokrotnie pokazał, że nie ma zamiaru wziąć na siebie odpowiedzialności za wyrządzone krzywdy.“ - powiedziała Sue Cox. „Dziś, po roku, świat wie więcej o tym co się stało. Do tej pory jednak nie było żadnego konkretnego gestu ze strony Watykanu, który pozwoliłby nam - ofiarom - uwierzyć w to, że coś się zmienia. Kościół patrzy tylko jak zachować reputację i ograniczyć szkody finansowe.“ - tłumaczył Ton Leerschool, ofiara z Holandii.

Ocaleni przybyli do Rzymu domagali się, aby przeprowadzono wreszcie niezależne śledztwo laickie w stosunku do pedofilskich zbrodni przeciwko ludzkości.


W tym kościele dochodziło do sodomizacji i seksu oralnego z nieletnimi


Już w lipcu b.r. ofiary z Kościelnego Instytutu dla Dzieci Głuchoniemych im. Antonio Provolo w Weronie, gdzie na przestrzeni lat 1950-80 ok 40 uczniów było gwałconych aż przez 25 księży z kongregacji Kompania Maryjna, wystosowały list do papieża Benedykta XVI, aby dekonsekrował (odwołał poświęcenie sanktuarium) trzy kościoły należące do Instytutu, w których miały miejsce gwałty na dzieciach, a dziś modlą się tam dalej wierni. Nie otrzymali żadnej odpowiedzi.

Krótki list miał też na celu zwrócić uwagę papieża, że prace włoskiej komisji badającej największy skandal pedofilii kościelnej na Półwyspie Apenińskim utknęły w martwym punkcie. Komisja, nadzorowana przez byłego przewodniczącego Trybunału w Weronie - Mario Sannite, zakończyła w lutym b.r. przesłuchania ofiar, świadków i potencjalnych oskarżonych księży. Jak do tej pory (a minęły już kolejne miesiące) nie ujawniła żadnych konkluzji, choć do mediów przedostała się wiadomość, że trzech księży przerwało zmowę milczenia i przyznało się do winy.

Przez cały 2010 rok, gdy Kościół katolicki był w największym wirze skandalu pedofilskiego, sloganami, które słyszało się najczęściej były: "Tolerancja zerowa!" i "Całkowita przejrzystość!". Teraz jednak, gdy siła prądu oburzenia opinii publicznej i uwaga mediów zmniejszyły się - woda zmętniała... Watykan przestał się śpieszyć.


Maraton i głodówka


Francesco Zanardi - rzecznik włoskiej sieci ofiar "l'Abuso" (Wykorzystanie), głoduje już od prawie trzech tygodni. Francesco wyruszył z Savony 22 września b.r., aby na pieszo dojść do Rzymu i uzyskać audiencję u papieża Benedykta XVI. "Pielgrzymka dla prawdy" zakończyła się 11 października przed drzwiami Bazyliki Św. Piotra, bo oczywiście papież odmówił spotkania z ofiarą.

"Pielgrzymka dla prawdy" miała na celu podjęcie próby dialogu pomiędzy ofiarami, a Watykanem, które domagają się, aby Stolica Apostolska wprowadziła w życie wszystkie obietnice jakie złożyła światu w ostatnich miesiącach. Niestety widzimy, że Watykan nie ma dobrej woli, aby zastosować wytyczne jakie sam ogłosił i do jakich się zobowiązał, ani podjąć dialogu ze stowarzyszeniami ofiar księży-pedofilów. Podczas spotkania z kard. Bagnasco, sygnalizowaliśmy nazwiska księży, którzy dopuścili się przemocy seksualnej w stosunku do dzieci i nie zostali wezwani do wystąpienia ze stanu duchownego – tak, jak to zapowiadał papież." - można było przeczytać w komunikacie stowarzyszenia.

Wraz z Franceso Zanardim protest głodowy podjął także Alberto Sala, prezes stowarzyszenia "Piccolo Alan" (Mały Alan). Głodówka ma na celu zasygnalizowanie światowej opinii publicznej, że wskazani księża z Sawony, którzy dopuścili się gwałtów na nieletnich, nigdy nie zostali wykluczeni ze stanu duchownego i wkrótce zostaną uniewinnieni w procesie w związku z przedawnieniem przestępstwa pedofilii.


Watykan wysłał pornopedofila, aby kontrolował pedofilów


Także Ocaleni ze Stanów Zjednoczonych i z Wielkiej Brytanii nie przywieźli dobrych wieści. Rozpoczął się nowy proces przeciwko księżom-pedofilom z diecezji w Filadelfii. Watykan wpadł w panikę, gdy okazało się, że były asystent społeczny, który miał prowadzić laickie dochodzenie w sprawie pedofilii został aresztowany za posiadanie 4 tys. zdjęć pornopedofilskich. Fakt, że Kościół wybrał potencjalnego pedofila, aby kontrolował pedofilów wywołało duże oburzenie. W Londynie natomiast, Watykan zarządził kontrolę w znanej szkole katolickiej St Benedict's, na Ealingu (dzielnicy zamieszkiwanej przez polskich imigrantów), gdzie w latach 1960-2009 dochodziło do nadużyć seksualnych na uczniach ze strony duchownych. Robi to jednak bardzo po cichu i z dużym opóźnieniem.

No cóż… - starym, wypróbowanym sposobem, najlepiej zamieść wszystko pod dywan...



Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu


zobacz też:

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/winne-ofiary-manifestacja-ofiar.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2011/01/wywiad-z-bernie-mcdaid-zaozycielem.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/2-swiatobliwe-milczenie.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/18-gorzkie-cukierki.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2011/11/63-irlandia-zamyka-ambasade-w-watykanie.html


63. Irlandia zamyka ambasadę w Watykanie


Irlandia ogłosiła, że zamyka swoją ambasadę w Watykanie. Oficjalne uzasadnienie to kryzys i oszczędności. Decyzja, która nastąpiła po długich miesiącach nieporozumień i polemik pomiędzy Stolicą Apostolską a najbardziej katolickim krajem Europy, przynosi brzemienne konsekwencje dla wizerunku Benedykta XVI i strach, że śladem Irlandczyków mogą pójść następni.




Irlandczycy podziękowali


Jak wiadomo - sztuka dyplomacji polega na tym, aby tak dać do zrozumienia, żeby zrozumieli wszyscy. Decyzja o zamknięciu irlandzkiej ambasady przy Stolicy Apostolskiej została ogłoszona przez ministra spraw zagranicznych oraz wicepremiera - Eamona Gilmore. "Z powodów oszczędnościowych zostają zamknięte ambasady w Watykanie, Iranie i Timorze Wschodnim" - głosiła nota dyplomatyczna. Czyli to tyle, co powiedzieć, że dla super katolickiej Irlandii stosunki z państwem papieskim mają takie same znaczenie jak relacje z Islamską Republiką Iranu, rządzoną przez Mahmuda Ahmadineżada oraz z jednym z najbiedniejszych państw świata, które dopiero od 9 lat cieszy się niepodległością.

Tam, gdzie kończy się dyplomacja, zaczyna się wojna - brzmi znana maksyma Poliviosa Dimitrakopulosa. Ta natomiast - pomiędzy ojczyzną Św. Patryka a ziemskim królestwem Św. Piotra - trwa już od jakiegoś czasu. Decyzja o zamknięciu ambasady ze strony Irlandii jest konsekwencją bezprecedensowego odwołania w lipcu b.r. nuncjusza Stolicy Apostolskiej z Dublina - Giuseppe Leanza, po przyjęciu rezolucji przez parlament irlandzki zarzucającej Watykanowi tuszowanie przestępstw pedofilii oraz ukrywanie księży, którzy dopuścili się zbrodni na dzieciach - co było konsekwencją opublikowania nowego raportu dotyczącego diecezji w Cloyne. Wtedy irlandzki i katolicki premier Enda Kenny zaatakował ostro hierarchów z Rzymu, a przez kraj przetoczyła się fala protestów antykościelnych.

"Nie będzie przesadą powiedzieć, że po raportach Ryana i Murphy, Irlandia jest już chyba niezdolna do bycia wstrząśniętą przez cokolwiek, co wiąże się z seksualnymi przestępstwami wobec dzieci. Cloyne okazało się jednak sprawą innego rzędu. Gdyż — po raz pierwszy w Irlandii — śledztwo dotyczące seksualnego napastowania nieletnich odsłoniło wysiłki Stolicy Apostolskiej, mające zakłócić dochodzenie w suwerennym, demokratycznym Państwie…, i to zaledwie trzy lata temu, a nie przed trzema dziesiątkami lat. Raport z Cloyne odsłonił tym samym dysfunkcyjność, oderwanie, elitaryzm, dominujące w kulturze Watykanu aż do dziś. Gwałty i męczenie dzieci były bagatelizowane albo radzono sobie z nimi tak, żeby tylko utrzymać zwierzchność instytucji, jej władzę, pozycję oraz "reputację". - powiedział wtedy w parlamencie premier Kenny.


Szok za szokiem


W 2000 r. rząd Irlandii powołał Komisję Dochodzeniową W Sprawie Represji Wobec Dzieci (Commission to Inquire into Child Abuse). Według niej, w latach 1962-2002, w samej diecezji w Ferns, 21 księży dokonało ponad 100 aktów molestowania seksualnego, a w archidiecezji dublińskiej, od 1940 roku działało 102 księży pedofilów (z czego 91 postawiono zarzuty), natomiast ofiar molestowania seksualnego było około 400.

20 maja 2009 roku Komisja Rządowo-Kościelna opublikowała kolejny raport (tzw. „Raport Ryana“, od nazwiska sędziego Seána Ryana, który przewodził pracom komisji) w sprawie molestowania i nadużywania przemocy, w ponad 200 domach opieki i sierocińcach, zarówno kościelnych jak i państwowych (prowadzonych przez zakonnice, zakonników oraz księży). Raport liczy 2600 stron i powstał w oparciu o zeznania prawie 2 tysięcy osób oraz o dokumentację kościelną i rządową. Ustalono, że w latach 1936-1990 co najmniej 800 księży, zakonnic i zakonników w tych ośrodkach dopuściło się wobec wychowanków takich praktyk, jak przemoc fizyczna, przemoc psychiczna, molestowanie seksualne, gwałty i zmuszanie do niewolniczej pracy ponad siły. Liczbę ofiar oszacowano na około 30 tysięcy.

26 listopada 2009 ukazał się natomiast "Raport na temat stosunku władz kościelnych i świeckich do zarzutów i podejrzeń seksualnego wykorzystywania dzieci w archidiecezji w Dublinie", znany jako „Raport Murphy“ od nazwiska sędziny Yvonne Murphy, która przewodniczyła pracom komisji trwającym blisko trzy lata. Wynika z niego, że Kościół katolicki w Irlandii krył swoich księży, którzy molestowali i seksualnie wykorzystywali dzieci. Komisja przeanalizowała przypadki 46 księży, w okresie czasowym obejmującym lata 1940-75. Przy tej okazji wyszły takie skandale jak sprawa księdza Billego Carneya (Seryjny gwałciciel chłopców i dziewczynek, mający na sumieniu przynajmniej 32 ofiary, ale było ich najprawdopodobniej o wiele więcej. W 1983 r., ks. Carney przyznał się i został skazany za dwa przypadki seksualnego molestowania dzieci, otrzymując wyrok w zawieszeniu. Sprawę uciszono, sześciu rodzinom wypłacono odszkodowanie i seryjny pedofil wrócił do pracy duszpasterskiej z dziećmi. Chronił go biskup James Kavanagh, chcący uniknięcia skandalu. W 1992 roku miarka się przebrała i Kościół skazał wreszcie Carneya w wyniku procesu kanonicznego na opuszczenie stanu duchownego, ten jednak odmawiał zostawienia parafii, więc wypłacono mu 30 tys. funtów, aby się go pozbyć. W 2004 r., były ksiądz ożenił się w Szkocji. Na początku 2010 r., odnalazła go na Wyspach Kanaryjskich reporterka BBC. Jednak zaledwie w maju b.r, media odkryły, że seryjny gwałciciel żyje w środkowej Anglii, w okolicach Cotswolds, w domku z ogródkiem, którego furtka wychodzi na plac zabaw, gdzie bawią się dzieci!!!).

Drugim najgłośniejszym przypadkiem opisanym w „Raporcie Murphy“ był ojciec Brendan Smyth, skazany w 1994 r. prawomocnym wyrokiem przez sąd w Belfaście za nadużycia seksualne wobec 17 dzieci, a kolejny wyrok zapadł w roku 1997 w Dublinie. Łącznie - Ojciec Smyth został skazany za nadużycia wobec 74 dzieci, popełnione w latach 1945-90. Ksiądz Seána Fortune'a był oskarżony o molestowanie 66 dzieci, popełnił jednak samobójstwo przed rozpoczęciem procesu. To nazwiska tylko "seryjnych pedofilów kościelnych", ukrywanych przez Kościół latami, co przyczyniło się do tego, że gwałciciele mogli działać spokojnie.


Nowy wstrząs


Jak powiedział premier Enda Kenny - po raportach Ryana i Murphy, Irlandia jest już chyba niezdolna do bycia wstrząśniętą przez cokolwiek. A jednak...

W lipcu 2011 r., ministerstwo sprawiedliwości Irlandii opublikowało raport dotyczący przypadków molestowania seksualnego dzieci przez duchownych w diecezji Cloyne. Był to już czwarty z rządowych raportów dotyczących seksualnego wykorzystywania nieletnich przez księży-pedofilów i pobożnego milczenia Kościoła. Różnił się jednak od pozostałych tym, że dotyczył okresu, kiedy wytyczne dotyczące zgłaszania przypadków molestowania były już jasno ustalone. Raport stwierdził m.in., że diecezja Cloyne nie wprowadziła - pomimo wielokrotnych zapewnień, że tak się stało - w życie procedur ustalonych przez Kościół dotyczących zgłaszania przypadków nadużyć seksualnych, a biskup John Magee fałszywie oznajmił rządowi i przedstawicielom ochrony zdrowia, że wszystkie oskarżenia o nadużycia są zgłaszane władzom. W diecezji Cloyne, zwierzchnicy kościelni nadal próbowali tuszować przypadki nadużyć seksualnych i kryć księży-pedofilów, także z pomocą Watykanu jeszcze w 2008 r. Komisja przygotowująca raport, która poprosiła nuncjusza apostolskiego o informacje dotyczące prowadzonego dochodzenia, otrzymała odpowiedź, że nuncjatura "nie może w tym względzie pomóc".

Jednak kroplą, która przelała puchar goryczy było ujawnienie w styczniu 2011 r., przez irlandzką stację telewizyjną RTE dwustronicowego listu napisanego przez nuncjusza apostolskiego Luciano Storero i wysłanego do biskupów w Irlandii. Był on odpowiedzią na zapytanie skierowane do Watykanu, co do procedur denuncjowania księży-pedofilów na policji i wytaczania im procesów karnych. Storero sugerował, że denuncjowanie władzom cywilnym przypadków molestowania seksualnego dzieci przez księży łamie prawo kanoniczne.

Zdaniem Jeffa Andersona – amerykańskiego prawnika, który próbował postawić papieża Benedykta XVI przed sądem, list wystosowany przez nieżyjącego już nuncjusza irlandzkiego to tzw. „smoking gun“ (dymiący rewolwer) czyli dowód winy Watykanu odpowiedzialnego za ukrywanie zbrodni pedofilii. Natomiast Jeffrey Lena, prawnik reprezentujący Stolicę Apostolską w Stanach Zjednoczonych, napisał w wydanym oświadczeniu, że "wspomniany list został zupełnie niewłaściwie zrozumiany", gdyż jego głównym celem było "upewnienie się, że biskupi, którzy dyscyplinują swoich księży w przypadkach podejrzeń o wykorzystywanie seksualne, będą robić to w sposób, który sprawi, że taki ksiądz nie uniknie kary kościelnej. Z kolei w wielu informacjach prasowych podawana była dokładnie odwrotna informacja".

Po tym wszystkim Irlandczyków już chyba nic nie zszokuje. To jednak zdecydowanie wystarcza, aby zawiesić relacje z Watykanem, traktując Benedykta XVI jak Ahmadineżada...


Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu


zobacz też: 2. Świątobliwe milczenie

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/2-swiatobliwe-milczenie.html

wtorek, 1 listopada 2011

62. Kryzys w Piolandii


Biznes na Ojcu Pio już się nie kręci. Przydałby się jakiś cud. Choć gigantyczny kościół świętego w San Giovanni Rotondo to czwarta meta turystyki religijnej na świecie i przybytek zaprojektowany przez Renza Piano jest na 31 miejscu na liście "cudów wszech czasów" New York Timesa - kryzys zawitał także i w te progi. Hotele świecą pustkami, a lotnisko Gino Lisa w Foggi się zamyka, bo władze regionu Apulii nie chcą dopłacać do niego 4,8 mln euro rocznie.


Ojciec Pio jest świętym najbardziej uwielbianym przez Włochów - wynika z sondażu przeprowadzonego przez znany portal casa.it, dotyczącego dewocjonaliów familijnych. We włoskich domach można częściej spotkać obrazek, czy figurkę kapucyna z Pietrelciny, niż krzyż czy obraz Chrystusa, Matki Boskiej lub Jana Pawła II. Także w bunkrach mafiozów i kamorrystów, oraz w więziennych celach bossów jest zawsze ołtarzyk św. Pia - bo dla wielu wiernych to prorektor bardziej wszechmocny niż sam Bóg.

Choć dla Agostina Gemelliego - jednego z najbardziej znanych włoskich lekarzy - Francesco Forgione był psychopatą i hochsztaplerem, dla Karola Wojtyły był on gigantem Kościoła, błogosławionym oraz świętym.


Nową bazylikę zaprojektowaną przez Renza Piano zainaugurowano w 2004 r. Gigantycznej świątyni chcieli kapucyni, aby pomieścić gigantyczną masę pielgrzymów, tłoczącą się w kościele Santa Maria delle Grazie, który dziś - przy nowym sanktuarium wygląda jak pudełko zapałek.

6 tys. metrów kwadratowych może pomieścić 7 tys. wiernych w środku, a kolejne 40 tys. może stać na dziedzińcu. Bazylika ma 3 sale konferencyjne i 31 konfesjonałów. 40 metrowy krzyż z pozłacanego brązu, który widać z odległości 100 km - to dzieło wielkiego artysty współczesnego Arnalda Pomodoro. W krypcie znajduje się 2 tys m2 złoconych mozaiek Ivana Rupnika, na które przetopiono 3 kg złota. Budowa gigantycznego sanktuarium kosztowała ponad 40 mln euro.

Ale Piolandia to nie tylko świątynia, to także wszystko to, co dzieje się tuż za jej murami...


Nalewka, lody i koka


Giełda relikwii świętego trwa już blisko sto lat. Zaledwie pojawiły się stygmaty na ciele Francesco Forgione, zaczęto sprzedawać fałszywe szmatki z krwią Pia, choć prawdziwość ran kapucyna była wielokrotnie poddawana w wątpliwość. Także Sant Uffizio podejrzewało, że zakonnik wypalił je sobie sam kwasem.

Dziś mówi się o "Spółce akcyjnej św. Pio". Kolosalny biznes przynosi górę pieniędzy wielką jak nowa bazylika. Mamona pochodzi z ofiar wiernych; funduszy na szpital; wpływów ze sprzedaży książek, biletów, gazet oraz z reklam w kapucyńskiej telewizji, radiu i portalach internetowych; a także z gadżetów oraz pamiątek świętych. Tylko merchandising daje 200 mln euro rocznie!

Co prawda stragany z pamiątkami nie stoją przy samej świątyni, lecz 200-300 metrów dalej, ale są nieodłączną częścią Piolandii, bo zakup pamiątek jest fundamentalnym celem każdego turysty religijnego.


Na straganach, prowadzonych przez mieszkańców okolicy, którzy oczywiście otrzymali na to licencję, można kupić wszystko: magnesy na lodówkę z podobizną Ojca Pio lub z aniołkami chroniącymi dzieci za 4 euro; bryloczki do kluczy samochodowych, chroniące samochód przed złodziejami za 6 euro; figurki kapucyna ze świeczką z 8 euro oraz te służące jako pojemniki na wodę święconą za 9 euro; ołtarzyk z obrazkiem świętego za 10 euro; zegarki z brodatym zakonnikiem za 15 euro; a nawet wierny model w miniaturze wozu pogrzebowego, jakim przewożono zwłoki Francesca Forgione po jego śmierci. Oprócz gadżetów i pamiątek na straganach leżą też delicje dla podniebienia: ser, pasta, wina. Istnieje nalewka z cytryn "Padre Pio" i można też polizać "lody św. Pia".


Na bazarze przed świątynią naprawdę niczego nie brakuje. W styczniu br. włoska policja rozbiła szajkę miejscowych dilerów, którzy rozprowadzali narkotyki. Operacja "Life Style" ujawniła, że kioski, w których sprzedawano święte pamiątki były tylko przykrywką dla dystrybucji kokainy na szeroką skalę i spotkań bossów mafijnych. Aresztowano 33 osoby. To nie pierwszy raz, kiedy oprócz nalewki i lodów, w Piolandii handluje się koką. Podobna akcja policyjna odbyła się już w 2004 r.


- Fenomen kupiectwa, który rozwijał się wokół świątyń jest stary jak religia. Biznes świętości istnieje od zawsze i będzie istniał zawsze. W Ziemi Świętej, rozkradziono i sprzedano fragmenty grobu pańskiego oraz kupczono nawet samą ziemią z tego miejsca. Dewocjonalia sprzedaje się zarówno w świątyniach buddyjskich, muzułmańskich, jak i żydowskich. W San Giovanni Rotondo stragany i kościół to dwie różne rzeczywistości. Na dziedzińcu sanktuarium Ojca Pio nie sprzedajemy nawet różańców. - tłumaczył się później ks. Alessandro Rocchetti, sekretarz arcybiskupa Manfredonii.


Makabryczne przedstawienie przyciągnęło wiernych turystów


Dzięki biznesowi religijnemu zmieniło się miasto San Giovanni Rotondo i okolice Foggi. Otworzono hotele, restauracje, bary, bed & breakfast, wybudowano lotnisko. Dla Światowej Organizacji Turystyki (UNWTO), Piolandia to czwarta meta turystyki religijnej na świecie. Przez kilka lat z rzędu odbywała się tu giełda tego sektora - Bitrel. Kiedy w 1999 r., Ojciec Pio był wynoszony na ołtarze przez Jana Pawła II, mówiło się o 7 milionach pielgrzymów, którzy będą przyjeżdżać tu każdego roku. W Piolandii wszystko było więc budowane na wyrost: 166 hoteli i hostelików, łącznie 8 tys. łóżek do dyspozycji każdego dnia.


I nalot wiernych turystów rzeczywiście miał miejsce - przez półtora roku, gdy trwała makabryczna ekspozycja zwłok ekshumowanych po 40 latach, w nocy z 2 na 3 marca 2008 r. Nie przeszkadzało, że twarz Francesca Forgione była w takim stanie rozkładu, że trzeba było nałożyć na nią sylikonową maskę i że z żuchwy wypadła kość gnykowa (którą zamknięto pospiesznie w kryształowym relikwiarzu i wystawiono na widok publiczny). Ostensione (wystawienie ciała) celebrowane przez kardynała Saraiva Martinsa było transmitowane przez telewizje całego świata. Resztki świętego zostały wystawione na widok publiczny od 24 kwietnia 2008 r. do 24 września 2009 r. „Adorowało“ je 9 milionów osób. Serce św. Pia, zamknięte w relikwiarzu pobłogosławił sam papież Benedykt XVI, który przybył 21 czerwca 2009 r.


Tymczasem kryzys robi swoje...


W tym roku - który już się kończy - do San Giovanni Rotondo przyjechało zaledwie 2,5 mln pielgrzymów. W maju, na ołtarze został wyniesiony błogosławiony Karol Wojtyła, wierni wolą więc jeździć do Rzymu na jego grób. Także rodzinne Wadowice papieża Polaka, zaczynają nabierać coraz większego znaczenia na mapie turystyki religijnej i psuć biznes Ojca Pia.


Aby znaleźć sposób na kryzys - bracia kapucyni, którym przedsiębiorczości nie brakuje, 23 września br., w dzień świętego, podarowali dzieciom komiks "Piołciu i Lolek" - rysunkową biografię Ojca Pio i Jana Pawła II dla najmłodszych. Nie pomogło...


- Kapucyni przekształcili wiarę w świętego w jeden wielki odpust. Uprawiają już tylko marketing religijny. Przez takie chwyty reklamowe jak ten komiks, banalizują świętość. Kto przyjeżdża na grób Ojca Pia, chce się pomodlić, a w nowym kościele nie ma nawet klęczników. Stara krypta była skromna, teraz złoto i mozaiki rozpraszają modlitewne skupienie wiernych. - oskarżał później Francesco Colafemmina, autor książki "Tajemnica kościoła św. Pia".


No cóż, na kryzys przydałby się prawdziwy cud! Może krótkie zmartwychwstanie Ojca Pio? - to na pewno ożywiłoby biznes w Piolandii. Zaradni kapucyni coś już na pewno wymyślą...


Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu