Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

poniedziałek, 30 maja 2011

50. Kobieta ksiądz udzieliła ślubu homoseksualistom


Nazywa się Maria Vittoria Longhitano i jest pierwszą kobietą-księdzem we Włoszech, uznawaną przez Watykan i proboszczem w Cormano, koło Mediolanu. Oczywiście należy do Kościoła Starokatolickiego Unii Utrechckiej we Włoszech, który uznaje ordynację kobiet.


Doktryna starokatolicka opiera się na nauce niepodzielonego Kościoła Powszechnego pierwszych wieków. Kościoły starokatolickie nie uznają nieomylności i władzy papieży. Kapłanów nie obowiązuje celibat, dopuszcza się do święceń kapłańskich również kobiety. Msza święta jest celebrowana z elementami rytu trydenckiego i kapłan stoi przodem do ołtarza.

Jakby tego było mało – 21 maja 2011 roku, w kościele starokatolickim w Cormano, który podlega pod parafię anglikańską Jezusa z Nazaretu i gdzie znajduje się kaplica pogrzebowa wielkiego pisarza włoskiego Alessandra Manzzoni, autora słynnej lektury szkolnej „Narzeczeni“ – po raz pierwszy odbył się ślub homoseksualny.


Wielebna Maria Vittoria Longhitano pobłogosławiła dwie pary Carmela Mazzeo i Paola Cenni oraz Agnese Cighetti i Letizie Trroisi. Geje i lesbijki po raz pierwszy we Włoszech wzięli ślub w kościele!

Aby uspokoić Watykan i ortodoksyjnych katolików rzymsko-katolickich - oficjalnie mówiło się o „pobłogosławieniu związku miłości“ – w rzeczywistości jednak był to prawdziwy sakrament ślubu, jakiego udziela się kobiecie i mężczyźnie w kościele. Ślub homoseksualny celebrowany przez kobietę-księdza z Kościoła Starokatolickiego Unii Utrechckiej we Włoszech nie wzbudził skandalu, ani protestów, lecz wielkie zainteresowanie.


Choć stadko wiernych wielebnej Marii Vittorii Longhitano jest nieliczne – tylko 100 dusz – włoscy wierni „postępowi“ patrzą jednak na jej kościół z wielkim zainteresowaniem, biorąc go za przykład zmian, jakie widzieliby w tradycyjnym katolicyzmie. Nie tylko ordynacja kobiet, otwarcie się na homoseksualizm i przyzwolenie na śluby jednopłciowe, ale także wybaczenie dla rozwodników, którzy wzięli powtórnie ślub, a którym Watykan zakazuje przyjmowania komunii świętej – kwestia najbardziej paląca wśród umiarkowanych i postępowych katolików, o której dyskutuje się już od Soboru Watykańskiego II.


„Jest wielu duchownych rzymsko-katolickich, którzy prywatnie lub podczas spowiedzi krytykują aktualną doktrynę propagowaną przez Watykan i w szczególności konserwatywny zwrot papieża Ratzingera, który wzbudza ich zakłopotanie i niepokój. Ilekroć włoscy wierni rzymsko-katoliccy zbliżają się do naszej wspólnoty i obserwują nasze ceremonie, mają wrażenie, że widzą Kościół taki, jaki będzie w przyszłości. Kiedy ludzie widzą mnie w sutannie, nie okazują zdziwienia. Prawdziwi katolicy są po naszej stronie, popierają naszą inicjatywę, gdyż nie podzielają polityki Watykanu oraz włoskiego rządu, który fałszywie podporządkowuje się hierarchom kościelnym licząc na poparcie wyborcze.“ – komentowała ks. Maria w mediach włoskich.


Dwie pary homoseksualne, które wzięły ślub w kościele w Cormano, są wierzącymi katolikami, pochodzącymi z katolickiego ruchu kościelnego „Komunii i Wyzwolenia“.

Carmelo Mezzeo – jeden z panów młodych, mówił w wywiadzie udzielonym portalowi Lettera43.it: “Jesteśmy katolikami praktykującymi i było dla nas ważne złożenie przysięgi małżeńskiej przed Bogiem. Przez wiele lat czuliśmy się wykluczeni, dopiero przez kontakt z kościołem starokatolickim dał nam taką możliwość. Odkryliśmy nowy świat, w którym można być zwyczajnie ludźmi, katolikami i gejami. Jest wielu homoseksualistów wierzących, którzy chcieliby wziąć ślub w kościele.


Agnieszka Zakrzewicz, z Rzymu


zobacz też:


http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/13-pedofilia-i-kobiety.html


http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/17-homoheretycy.html


http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,7099





sobota, 21 maja 2011

49. Pedofilia & Sex & Drugs & Rock & Roll - sprawa księdza Riccardo Seppia

Ani celibat, ani wykluczenie kobiet ze stanu kapłańskiego, ani homoseksualizm nie były przyczynami molestowania przez księży - wynika z kosztownego (1,8 mln dolarów) raportu zleconego przez amerykański Kościół katolicki John Jay College of Criminal Justice (Wyższa Szkoła Prawa Karnego) w Nowym Jorku. Przyczyn pedofilii należy dopatrywać się w Woodstok!!! Ponieważ największa ilość przypadków molestowania przez księży przypada na przełom lat 60. i 70., a więc na okres rewolucji seksualnej – młodzi księża, którzy dopuścili się wykroczeń seksualnych, zagubuli się zwyczajnie na skutek pokus zewnętrznego świata, toczonego przez takie robactwo jak seks, narkotyki i rock and roll…

Autorzy raportu John Jay College po przeanalizowaniu tysięcy przypadków molestowania doszli też do wniosku, że przyczynami nieszczęścia był również niski poziom edukacji w seminariach i brak wsparcia dla wyświęconych młodych księży... To właśnie słabo wykształceni gwałciciele w koloratkach nie potrafili oprzeć się rewolucji seksualnej i dali się ponieść na fali… Grzeszyli częściej z nieletnimi chłopcami niż z dziewczynkami, bo tych mięli więcej pod ręką.

Zgodnie z raportem John Jay College tylko 5% księży wykazało skłonności pedofilskie w sensie medycznym (gdy jedynym lub preferowanym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest kontakt z dziećmi w okresie przedpokwitaniowym lub wczesnej fazie pokwitania) a 22% dopuściło się tylko czynów pedofilskich. Jak jednak podkreślają krytycy raportu zleconego przez amerykańskich biskupów – szkoda, że specjaliści z John Jay College jako górną granicę pedofilii przyjęli wiek 10 lat (i poniżej), a nie 13 lat jak sugeruje American Psychiatric Association w swoim podręczniku statystycznym – wtedy przypadków pedofilii i czynów pedofilskich byłaby większość…

Dla stowarzyszeń ofiar pedofilii, aktywistów antykościelnych, a także większości zdrowo myślących ludzi raport John Jay College of Criminal Justice jest grubo naciągany, zwłaszcza, że jedynie ugruntowuje on statystycznie tezy Kościoła przedstawione przez jego hierarchię już wcześniej. Dla tych, którzy patrzą z boku – przyczyny nadużyć seksualnych są jasne: zupełny brak kontroli w Kościele, ukrywanie skandali, a przede wszystkim brak kary dla zboczeńców w sutannach, która byłaby ostrzeżeniem zdolnym powstrzymać innych przed takimi czynami. Jak tu się nie zgodzić? – widząc takie przypadki jak skandal księdza Riccardo Seppia, który wstrząsnął Włochami. Od koncertu w Woodstok upłynęło przecież już 40 lat…

------------------------------------------------------------------


Ksiądz pedofil, kokainoman i nosiciel wirusa HIV.


Riccardo Seppia, proboszcz parafii w Sestri Ponente niedaleko Genui, aresztowany w ubiegłym tygodniu za pedofilię i rozprowadzanie narkotyków, czuł się zupełnie bezkarny. Był tak napalony na niewiniątka, że rozmawiał o tym swobodnie przez telefon i pisał sms-y: „Chcę dzidziusia poniżej 10 lat!“.

Dochodzenie rozpoczęło się przypadkiem pod koniec października ub.r., gdyż włoska policja śledziła Frankyego – młodego, ciemnoskórego puszera i stręczyciela księdza, który dostarczał mu kokainę i młode ofiary. Jak wynika z podsłuchanych rozmów telefonicznych ks. Riccardo dzwonił do niego co kilka dni i pytał: „Znalazłeś mi wreszcie jakieś dziecko? Masz przecież tylu przyjaciół gotowych na wszystko“. Ponaglał sms-ami „Masz dla mie dzidziusia?“, „Masz jakiś młodych czarnuszków?“

23 października ks. Seppia rozmawiał z Frankym: „Dzwonię, bo mówiłeś, że znalazłeś wreszcie…“ - „Znalazłem, ale poszedł do więzienia“ – „To znaczy, że miał osiemnaście. Takich nie chcę. Ja lubię takich poniżej czternastu lat.“ – „Chcesz jednego czy dwóch?“ – pytał Franky, który w końcu znalazł „towar“.

Wieczorem, 22 grudnia 2010 r. proboszcz chciał urządzić Bożonarodzeniową orgietkę pedofilską i zadzwonił do swojego przyjaciela, aby zaprosić go do współudziału: “Słuchaj, mam wreszcie coś kruchego… Chuj! Zobaczysz, jak się zabawimy!“. Ta orgietka jednak nie doszła do skutku, bo Franky nie znalazł niewiniątek. Ksiądz Seppia krzyczał na niego przez telefon: „Naprawdę nie możesz znaleźć mi żadnej czarnej matki, która odda dziecko na trochę za działkę kokainy?!“…

Tyle jak na razie ujawniła włoska policja.


Ksiądz ma HIV


To, że jest nosicielem wirusa HIV – ksiądz Seppia ujawnił sam, informując lekarza w więzieniu w Marassi, gdzie został osadzony. Być może zostanie jeszcze oskarżony o świadome narażenie życia innych – jeżeli okaże się, że zaraził swoje ofiary wirusem śmiertelnej choroby. Don Riccardo zostanie przeniesiony do innego więzienia, bo pomimo, że ma jednoosobową celę – inni więźniowie grozili mu śmiercią. W honorowym kodeksie przestępczym gwałt na nieletnich jest jedną z najgorszych zbrodni i sutanna nie jest rekwizytem łagodzącym. Podobno więźniowie krzyczą bez przerwy w dzień i w nocy najgorsze epitety pod jego adresem. Ksiądz w obawie o swoje życie zrezygnował ze spacerów i przebywa w całkowitej izolacji. Czyta Biblię i modli się…

Oprócz proboszcza z Sestri Ponente został zatrzymany także jego przyjaciel – były seminarzysta Emanuele Alfano, oskarżony o stręczycielstwo i faworyzowanie prostytucji nieletnich. To on właśnie przyprowadził dwóch nieletnich, którzy później oskarżyli księdza Riccardo Seppia o wykorzystywanie seksualne w zamian za kokainę, za co go aresztowano.

Ksiądz był kokainomanem i jak wynika z niedyskrecji, które przedostały się do prasy – wydawał nawet do 300 euro dziennie na biały proszek. Skąd brał pieniądze, bo wiadomo było, że prowadził życie na poziomie przekraczającym to, co może gwarantować pensja duchownego? Policja podejrzewa, że oprócz przywłaszczania sobie pieniędzy ofiarowywanych przez parafian, proboszcz sprzedał także kościelne dzieła sztuki – i tak opłacał swojego puszera.

Przesłuchano także trzecią osobę – zaledwie 18-letniego Egipcjanina, rezydującego we Włoszech, który prowadził rekrutację nieletnich dla księdza i byłego seminarzysty. Chłopak brał najpierw udział w wieczorkach kokainowo-seksualnych organizowanych przez Seppię i Alfano, którzy „poderwali“ go w centrum handlowym, później to on „łowił“ dzieci, za które płacono mu 50 euro i rozdawał nieletnim numery telefonów księdza i byłego seminarzysty.


Gierki erotyczne


Adwokat księdza - Paolo Bonnani twierdzi, że jego klient nie miał nigdy stosunków seksualnych z dziećmi i że podsłuchane rozmowy oraz sms-y dotyczące dzieci były tylko grą erotyczną prowadzoną pod wpływem kokainy.

Kardynał Angelo Bagnasco – arcybiskup Genui i przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, wyraził swoje zaskoczenie i smutek w związku ze skandalem, jaki ma miejsce w jego diecezji. Zdaniem arcybiskupa w stosunku do proboszcza z Sestri Ponente nie było żadnych podejrzeń. „Jak to?“ – pytali się ze zdziwieniem niektórzy parafianie, skoro o wieczorkach kokainowo-seksualnych księdza i o upojnych nocach spędzanych w dyskotekach było wiadomo już od dawna. Nic dziwnego, że później musiał się posiłkować „królewną śnieżką“, aby odprawiać poranne msze. Po ujawnieniu treści szokujących rozmów telefonicznych i sms-ów proboszcza na murze obok kościoła pojawił się napis: „Ręce precz od naszych dzieci, wielebny Riccardo pedofilu“.


Agnieszka Zakrzewicz, z Rzymu

środa, 18 maja 2011

48. Utrata koloratki za pedofilię

Przeczytałam „Okólnik do Konferencji Episkopatów w sprawie opracowania "Wytycznych" dotyczących sposobów postępowania w przypadku nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych wobec osób niepełnoletnich“ i pomyślałam o sprawie Dominique'a Strauss-Kahna. szefowi MFW za gwałt na pokojówce grozi przynajmniej 25 lat więzienia. Duchowny, który dopuścił się gwałtu na dziecku w krajach, w których nie ma “obowiązku zgłaszania na prokuraturę“ tego rodzaju przestępstwa – ryzykuje co najwyżej utratę koloratki…


Kardynał William Levada, aktualny prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, wysłał w poniedziałek (16 maja 2011 r.) długo oczekiwany okólnik z wytycznymi dotyczącymi przestępstw seksualnych popełnianych przez osoby duchowne na nieletnich. Choć Watykan po raz pierwszy uznaje ciężar i niebezpieczeństwo takich przestępstw: „Nadużycie seksualne osób niepełnoletnich nie jest tylko przestępstwem kanonicznym, lecz także przestępstwem ściganym przez prawodawstwo cywilne.“ i wyraźnie mówi: Kapłani winni być pouczeni odnośnie do krzywdy, jaką duchowny może wyrządzić ofierze poprzez nadużycie seksualne i odnośnie osobistej odpowiedzialności przed prawem cywilnym i kanonicznym, jak również rozpoznać to, co mogłoby być znakami ewentualnych nadużyć ze strony kogokolwiek wobec osób niepełnoletnich.“, w okólniku nie ma jednak mowy o obowiązkowym zgłaszaniu przestępstw seksualnych na policję w każdym kraju. Zero „tolerancji zero“ wprowadzonej w stanach Zjednoczonych, gdzie już po pierwszym sygnale niewłaściwych zachowań z podtekstami seksualnymi duchowny jest odsuwany od pracy duszpasterskiej. Watykan nakazuje tylko uwzględnić prawo danego kraju, w zależności co do obowiązku powiadomienia prokuratury. Taki obowiązek istnieje w prawie anglosaskim, ale w wielu krajach – także w Polsce - to tylko nieobłożony sankcjami "obowiązek społeczny". Watykan tłumaczy brak wprowadzenia tej ważnej normy prawnej faktem, że w wielu krajach mogłaby być ona nadużywana przeciwko Kościołowi. W ten oto sposób raz jeszcze – dobro i interes Kościoła jest przedkładany nad sprawiedliwość w stosunku do ofiar przestępstw seksualnych oraz ich prewencję - bo groźba wydalenia ze stanu kapłańskiego nie jest tak przerażająca jak groźba więzienia, zwłaszcza, że „w każdej chwili postępowań dyscyplinarnych lub karnych duchownemu oskarżonemu winno się zabezpieczyć godne i słuszne utrzymanie“.


W okólniku czytamy: „Odpowiedzialność w traktowaniu przypadków nadużyć seksualnych wobec osób niepełnoletnich należy w pierwszym rzędzie do Biskupów lub Wyższych Przełożonych Zakonnych. Jeśli oskarżenie jest co najmniej prawdopodobne, Biskup, Wyższy Przełożony, czy ich delegaci winni rozpocząć dochodzenie wstępne w myśl kan. 1717 KPK i kan. 1468 KKKW i Art. 16 SST. Jeśli oskarżenie zostanie uznane za wiarygodne, sprawa winna być skierowana do Kongregacji Nauki Wiary. Po przestudiowaniu sprawy, Kongregacja wskaże Biskupowi lub Wyższemu Przełożonemu dalsze kroki które trzeba podjąć. Jednocześnie Kongregacja udzieli wszelkich rad, by zostały zastosowane odpowiednie środki po to, aby zagwarantować z jednej strony słuszną procedurę wobec duchownych oskarżonych, z poszanowaniem ich fundamentalnego prawa do obrony, a z drugiej – chroniąc dobro Kościoła, wraz z dobrem ofiar. Należy przypomnieć, że normalnie nałożenie kary wieczystej, jak wydalenie ze stanu duchownego, wymaga procesu karnego sądowego. Według prawa kanonicznego (por. kan. 1342 KPK) Ordynariusze nie mogą nałożyć kar dożywotnich dekretami poza-sądowymi (extra-judiciale); w tym celu muszą zwrócić się do Kongregacji Nauki Wiary, której zastrzeżony jest definitywny osąd dotyczący winy i ewentualnej zdolności do wykonywania posługi kapłańskiej, jak również konsekwencji nałożenia kary dożywotniej (SST Art. 21 § 2).“


Nie można odmówić Benedyktowi XVI dobrych chęci – choć jego kroki na drodze walki z pedofilią kościelną są raczej powolne i ostrożne - są to bez wątpienia kroki milowe w stosunku do tego, co zrobił Jan Paweł II. Okólnik wysłany przez kardynała Levada jest podsumowaniem reformy Sacramentorum sanctitatis tutela (SST), przeprowadzonej rok temu przez Benedykta XVI.

Sacramentorum sanctitatis tutela promulogowana przez Karola Wojtyłę jako motu proprio 30 kwietnia 2001 r., wprowadzała przedawnienie przestępstw seksualnych popełnionych na osobie niepełnoletniej przez osobę duchowną po upływie 10 lat, od dnia, w którym ofiara niepełnoletnia skończyła 18. rok życia. SST zaliczała też pedofilię do kategorii ciężkich przestępstw (delicta graviora).

21 maja 2010 r. papież Benedykt XVI poddał rewizji limit czasowy. W nowych normach, przedawnienie następuje po upływie 20 lat i rozpoczyna bieg od dnia, w którym nieletnia ofiara ukończyła 18. rok życia. Zostało także określone, że Kongregacja Nauki Wiary w indywidualnych przypadkach ma prawo do uchylenia przedawnienia. Zostały też określone przestępstwa polegające na nabywaniu, posiadaniu i upowszechnianiu materiału pedo-pornograficznego. Jest to krok milowy w dosłownym słowa znaczeniu gdyż ustawodawstwo wielu krajów ma zróżnicowane normy w tej materii i często są one równie krótkie.

Czytając o tej „milowej“ rewizji w okólniku rozesłanym do wszystkich Episkopatów, przypomina mi się sprawa Alice, jaką zaraz po opublikowaniu raportu „komisji Murphy“ w 2009 r., została ujawniona przez Luigiego Irdi – autora książki „Ukryty grzech“ (Świątobliwe milczenie http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/2-swiatobliwe-milczenie.html). Włoski ksiądz Giorgio Carli od 1989 r. gwałcił 8-letnią Alice przez blisko trzy lata, zmuszając ją również do stosunków z jej rówieśnikiem i uprawiając seks z dwójką dzieci i kręcąc przy okazji filmy pornograficzne. Do gwałtów dochodziło w zakrystii oraz na obozach letnich, na które jeździły dzieci. Wielka trauma dziewczyny wyszła dopiero po długoletnim leczeniu u psychoanalityka. Kiedy Alice jako osoba dorosła zdecydowała się wreszcie pójść na policję i rozpoczął się długoletni proces – po 10 latach od popełnienia przestępstwa zostało ono przedawnione, choć w procesie apelacyjnym sąd skazał duchownego na 9 lat więzienia i odszkodowanie w wysokości 670 tys. euro. Ksiądz Carli jest nadal proboszczem w małej miejscowości na północy Włoch i kuria w Bolzano pozwoliła mu odprawiać regularnie mszę, gdyż nie został formalnie skazany.

Inny głośny i świeży przypadek też woła o pomstę do nieba skoro sprawiedliwości ludzkiej się nie doczeka… Belgijski biskup, ordynariusz Brugii - Roger Joseph Vangheluwe, rok temu przyznał się do molestowania najpierw jednego nieletniego kuzyna, a później w wywiadzie telewizyjnym tuż przed beatyfikacją błogosławionego Karola Wojtyły, przyznał się do drugiego i przekonywał, że nie jest pedofilem, bo w obu przypadkach nie było penetracji… J Papież Benedykt XVI przyjął jego rezygnację 23 kwietnia 2010. 4 kwietnia 2011 roku akty molestowania seksualnego o jakie był oskarżony uległy przedawnieniu i papież wysłał Vangheluwe do konwentu Le Fraté Imbault na „refleksje duchowe i psychologiczne”, z którego były kościelny dostojnik belgijski ulotnił się 12 kwietnia 2011 r., wychodząc przez bramę i udając się w nieznanym kierunku. Pomyśleć, że dostojnikowi Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique'owi Strauss-Kahnowi – nie pomogły wyjść z więzienia ani milionowa kaucja, ani bransoletka elektroniczna.

Wysyłając okólnik Watykan nakazał wszystkim Episkopatom świata, by do maja 2012 r. opracowały własne zasady postępowania z księżmi oskarżonymi o pedofilię. Jednym słowem papież Ratzinger dał wszystkim kościołom lokalnym wolną rękę, aby sprawę pedofilii nadal załatwiały zgodnie z narodowym obyczajem i prawem jakie tam obowiązuje. Już dwa lata temu Konferencja Episkopatu Polski opracowała wskazania, jak postępować z duchownymi oskarżonymi o tego typu wykroczenia. Nie są one jednak jawne. Jak podała „Gazeta Wyborcza“„zobowiązują one duchownych do zbadania każdego oskarżenia, by potwierdzić "prawdopodobieństwo zaistnienia przestępstwa, czyli zasadności oskarżenia". Wówczas należy "przekazać dokumentację Stolicy Apostolskiej". Jeśli oskarżenia się potwierdzą, duchowny "nigdy już nie powinien być kierowany do zadań duszpasterskich związanych z bezpośrednim kontaktem z dziećmi i młodzieżą". Polski dokument nie zobowiązuje do zawiadomienia prokuratury.“ ani nie grozi nawet utratą koloratki…

Choć w Watykanie wyraźnie kończy się epoka postwojtyłowa (przynajmniej w dziedzinie pedofilii i brudnych finansów) i zaczyna nowa era ratzingeriana – w Polsce nadal panuje „świątobliwe milczenie“.


Agnieszka Zakrzewicz, z Rzymu

zobacz też:

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/5-biskupi-skadaja-dymisje.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/7-pedofilia-we-woszech-idzie-wasna.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/13-pedofilia-i-kobiety.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/18-gorzkie-cukierki.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/winne-ofiary-manifestacja-ofiar.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2011/01/wywiad-z-bernie-mcdaid-zaozycielem.html

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2011/04/40-wszystkie-grzechy-swietego.html

niedziela, 15 maja 2011

47. Sex and the Vatican


Zaledwie wyszła i już słychać wołania o pomstę do nieba! Chodzi o książkę "Sex and the Vatican" włoskiego dziennikarza Carmelo Abbate, która ukazała się we Włoszech i we Francji, napisaną po dochodzeniu dziennikarskim „Szalone noce księży gejów“ opublikowanym w tygodniku „Panorama“, i o którym już pisałam („Ksiądz kochanek księdza“ http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/15-ksiadz-kochanek-ksiedza.html).


W ubiegłym roku przez 20 dni dziennikarz Carmelo Abbate, przy współpracy męskiej prostytutki, tropił księży uczęszczających do znanych lokali gejowskich w dzielnicach Testaccio oraz Gay Village. Materiał (także filmowy) opublikowany w internecie wstrząsnął Watykanem i Kurią Rzymską. Wikariat zrobił przegląd wszystkich księży, którzy znajdują się w Rzymie z powodu studiów oraz pracy i zidentyfikował w końcu bohaterów homo sekscesów.

Paolo Patane - prezydent włoskiego stowarzyszenia Arcigay - określił reportaż opublikowany przez "Panoramę" jako brzydki rozdział włoskiego dziennikarstwa. „Reakcja Watykanu uderza przede wszystkim we wszystkich gejów - którzy są napiętnowani jako zło. Robi przestępców z księży homoseksualistów, zapominając, że podwójne życie dotyczy także księży heteroseksualistów, jak również inne osoby "normalne": polityków oraz tysiące mężów i żon“ - można było przeczytać w komunikacie oficjalnym Arcigay.


Carmelo Abbate postanowił jednak kontynuować swoje nocne dochodzenia dziennikarskie prowadząc je w Rzymie i w innych miastach Włoch. Rezultaty bez wątpienia natchnęłyby nawet Boccaccia. Księża każdej narodowości, którzy w dzień przemykają w długich czarnych sutannach w okolicach San Pietro, w nocy harcują w obcisłych dżinsach po gejowskich klubach i czerpią pełnymi garściami z tego, co oferuje Roma by night. To długi reportaż złożony z dat, dialogów, opisów spotkań mniej i bardziej intymnych, czasami robiących dość mocne wrażenie. Jego bohaterami są księża homoseksualiści prowadzący podwójne życie – ukrywający się pod inną tożsamością na popularnych gejowskich chatach, dorabiający do duszpasterskiej pensji jako męskie prostytutki, ale nie tylko… Tym razem mowa także o zakonnicach lesbijkach i o siostrach zakonnych ukrywających swoje heteroseksualne romanse i czasami dokonujących nielegalne aborcje, o problemie matek i dzieci księży, które wysłały do Benedykta XVI list opowiadający o ich trudnym losie (często zmuszane przez ojców w sutannach do skrobanek lub do oddawania noworodków do adopcji lub porzucane bez żadnej pomocy, jeśli zdecydują się urodzić). Można poczytać także o wysokich hierarchach watykańskich przyłapanych przez policję na korzystaniu z usług prostytutek wszelkiego rodzaju i maści.


Jak się tłumaczy Carmelo Abbate - jego celem nie jest napiętnowanie życia prywatnego osób duchownych, które w końcu robią tylko to, co pospolici grzesznicy, lecz krytyka całego seksofobicznego systemu Kościoła. Widać, że księża i zakonnice mają olbrzymią potrzebę rozmawiania o swoich problemach seksualnych i po cichu przyznają się do tego, co robią - mając jedyną nadzieję w tym, że prawda odsłoni obłudę. Im więcej zakazów, im więcej seksofobii w Kościele, tym bardziej smakuje owoc zakazany i ma się większą potrzebę popełniania grzechu – to teza „Sex and the Vatican“, którą Abbate stawia na podstawie doświadczeń empirycznych i rozmów.


Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu



i jak tu nie grzeszyć...?




niedziela, 8 maja 2011

46. Kara boska za ateizm i aborcje

Włoski historyk Roberto De Mattei – wiceprezes Państwowej Rady Badawczej i profesor historii Kościoła na Rzymskim Uniwersytecie Europejskim, nie daje za wygraną. Po polemikach, które towarzyszyły jego poprzednim wystąpieniom: „Katastrofy są strasznym, ale ojcowskim głosem Boga“ (powiedział po trzęsieniu ziemi i tsunami w Japonii) oraz po odkrywczym „Upadek Cesarstwa Rzymskiego, jest winą homoseksualistów, którzy zarazili Kartaginę. Opatrzność posłużyła się barbarzyńcami, aby oczyścić imperium rzymskie z homoseksualistów“ (zobacz „Kara boska za homoseksualizm“ http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2011/04/34-kara-boska-za-homoseksualizm.html). – De Mattei znowu wygłasza nowe, niepodważalne prawdy historyczne przez mikrofon włoskiego Radia Maryia. Tym razem dotyczą one także Polaków…


Profesor na wstępie zwrócił się do ateistów i lobbystów medialnych, którzy śledzą go z tak wielkim zainteresowaniem i domagają się jego dymisji – aby powiedzieć im, że nie wypowiada się jako wiceprezes włoskiej Państwowej Rady Badawczej, lecz tylko jako dobry katolik i wolny człowiek. Po czym objawił swoje prawdy: „Trzęsienie ziemi, które w 1908 r. zniszczyło miasto Mesyna (położone w północno-wschodniej części Sycylii – przyp. aut.) było znakiem gniewu boskiego w stosunku do miasta profanów. Zniszczenie Warszawy podczas drugiej wojny światowej, trzeba przypisać natomiast aborcjom, które popełniano w polskiej stolicy.“

Zdaniem włoskiego celebryty świata nauki – kara boska objawiła się w sposób ewidentny, gdyż dzień przed trzęsieniem i tsunami, które zniszczyło Mesynę i wybrzeże Reggio di Calabria – 27 grudnia 1908 r., w sycylijskim mieście odbyła się procesja ateistów ze stowarzyszenia Giordano Bruno, którzy wyrzucili krzyż do morza, oświadczając, że Bóg nie istnieje. Na murach miasta pojawił się też napis: „Jezus Chrystus nigdy nie istniał!“. Trzęsienie ziemi było przewidziane trzy lata wcześniej przez księdza Annibale Maria di Francia, którego Bóg oszczędził.

Zniszczenie Warszawy w okresie drugiej wojny światowej przewidziała natomiast św. Faustyna Kowalska, której Bóg przepowiedział karę dla tego miasta za różne grzechy, przede wszystkim jednak za aborcje, których dokonywały polskie kobiety. De Mattei powoływał się także na Jana Pawła II i na zniszczenie Sodomy i Gomory: „Co myśleć o społeczeństwie, które tak jak społeczeństwa współczesne, z morderstwa i sodomizacji chcą czynić prawa? Te narody – jak mówił papież mogą zostać ukarane, tak jak zdarzyło się to już w przeszłości. Jak w przypadku Kartaginy, zrównanej z ziemią przez barbarzyńców i muzułmanów. Czy taka kara nie może spaść także na Europę?“


Oczywiście, że może i to nawet w tym miesiącu. Już od ponad roku krąży przepowiednia, że 11 maja 2011 w Rzymie będzie straszne trzęsienie ziemi, które zniszczy całkowicie Wieczne Miasto. Nie ma się co śmiać – informacja krąży i Rzymianie w nią wierzą, zastanawiając się czy przypadkiem nie wyjechać gdzieś w tym czasie… W 1349 Rzym przeżył tak silne wstrząsy, że zawaliła się część Koloseum. Raz na trzy stulecia Wiecznym Miastem potrząsa – byłaby więc pora…

Autorem przepowiedni o 11 maja 2011 jest podobno Raffaele Bendandi – tzw. „Człowiek, który przepowiadał trzęsienia“, i który dotknięty ogromem trzęsienia ziemi w Mesynie w 1908 r, postanowił badać fenomen. Bendandi opracował swoją teorię pseudonaukową o tym, że inne planety – Księżyc czy Słońce wpływają poprzez swoją grawitację na skorupę Ziemi wywołując ruchy i przemieszczenia tektoniczne. „Człowiek, który przepowiadał trzęsienia“ zapowiedział kataklizm w Marsice w 1914 r., który miał jednak drobne opóźnienie – trzęsienie miało miejsce 13 stycznia 1915 r. Bendandi osiągnął sławę gdy 23 listopada 1923 r. przewidział trzęsienie w rejonie Marchi Ankońskiej na 2 stycznia 1924 r., składając swoją przepowiednię u notariusza. Trzęsienie miało miejsce rzeczywiście, ale dwa dni później… Bendandi przewidział także trzęsienie ziemi we Friuli w 1976 r. Próbował ostrzec tamtejszą ludność, ale władze potraktowały go jak wariata. Zmarł w 1979 r. w swoim obserwatorium w Faenza. Od tej pory niektórzy traktują go jak Nostradamusa… Podobno przewidział też datę japońskiego trzęsienia i tsunami, ale zlokalizował je gdzie indzie, myląc się o 500 km.

Giampaolo Giuliani – były pracownik Instytutu Astrofizyki, który na podstawie obserwacji częstotliwości wstrząsów ostrzegał przed trzęsieniem ziemi w Aquila (6 kwietnia 2009 r.), lecz nikt nie chciał go słuchać, aby nie wywoływać paniki – bada od dłuższego czasu dokumenty pozostawione przez Raffaele Bendandiego. Jego zdaniem nie ma w tych dokumentach żadnych zapisków dotyczących trzęsienia ziemi 11 maja 2011 r. w Rzymie. Bendandi pisał jednak o trzęsieniu ziemi 10 czerwca 2011 r. w środkowych Włoszech, ale nie podał miejsca, bo trzęsienia ziemi nie da się przewidzieć w żaden sposób, a tym bardziej z dokładnością…


No cóż, przygotowując się na 11 maja 2011 r. zastanawiam się tylko, dlaczego i za co Bóg miałby pokarać trzęsieniem ziemi Rzym – kolebkę i serce chrześcijaństwa, w której mieszka sam papież? I dlaczego miałby zrobić to akurat tóż po beatyfikacji Jana Pawła II? Może miałaby to być kara boska za przestępstwa seksualne w Kościele katolickim i za ich przemilczenie? Światły profesor Roberto De Mattei na pewno wytłumaczyłby to inaczej… - Trzęsienie ziemi w Rzymie 11 maja 2011 r. było karą boską za to, że niektórzy dziennikarze krytykowali beatyfikacji i oskarżali Sługę Bożego Jana Pawła II w swoich książkach i artykułach oraz za to, że Nanni Moretti zrobił film „Habemus papam“, który znieważył głowę kościoła i obraził uczucia religijne…

Czekając więc na karę boską, pozostaje mi tylko powiedzieć – pożyjemy, zobaczymy…


Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

środa, 4 maja 2011

45. IKEA – Jesteśmy otwarci dla wszystkich rodzin


Choć beatyfikacja Jana Pawła II była katalizatorem uwagi całego świata, we Włoszech w tygodniu beatyfikacyjnym działy się też inne rzeczy. Polemikę wywołały nowe plakaty sklepów IKEA, przedstawiające dwóch homoseksualistów trzymających się za ręce oraz napis: „Jesteśmy otwarci dla wszystkich rodzin!“, które zawisły w całej Italii.


Do szturmu przystąpił od razu Carlo Giovanardi – podsekretarz w rządzie Berlusconiego od polityki prorodzinnej, który grzesznemu premierowi Włoch załatwia poparcie ultrakonserwatywnych katolików oraz rozgrzeszenie Watykanu w zamian za ustawy prokatolickie. „Mogli napisać jesteśmy otwarci dla wszystkich. Ta reklama jest obraźliwa i w złym guście, a przede wszystkim gwałci konstytucję, w której jest zapisane, że rodzina jest oparta na związku małżeńskim mężczyzny i kobiety. IKEA może reklamować się jak chce, ale myślę, że klienci nie będą zachwyceni taką reklamą.“


Giovanardi nie musiał długo czekać na odpowiedź klientów IKEI, którzy zorganizowali się przez facebook. W piątek 29 kwietnia 2011 r., przed główną rzymską IKEĄ doszło do „wolnego pocałunku“. Ponad sto par homo i hetero (często z małymi dziećmi), które o 15.00 umówiły się przed najsłynniejszym sklepem świata, całowały się przez minutę, a później trzymając się za ręce, weszły do środka. Rozdawano też ulotki zapraszające na Euro Pride 2011, który odbędzie się w Rzymie 11 czerwca br.


„We Włoszech jest pięć milionów homoseksualistów oraz ponad milion rodzin żyjących w związkach partnerskich, z których tylko jedna czwarta to związki jednopłciowe“ – mówiła jedna z uczestniczek akcji, deklarując się jako osoba heteroseksualna. – „Ja żyję w związku partnerskim od wielu lat. Jesteśmy szczęśliwą rodziną i mamy dziecko. Nasze prawa nie są jednak uznawane, bo według standardów katolickich nie jesteśmy rodziną. Chciałam przypomnieć, że we włoskiej konstytucji jest zapisane, że wszyscy obywatele mają równe prawa. Tymczasem milionom ludzi nadal neguje się prawo do życia w rodzinie opartej na miłości i solidarności.“


Nie tylko IKEA otwiera się we Włoszech „dla wszystkich rodzin“. Także sieć sklepów Eataly ogłosiła podobną inicjatywę i wywiesiła plakaty z parami homoseksualnymi, a Park Narodowy Pięciu Ziemi w Ligurii wprowadził „family card“, która honoruje również rodziny homoseksualne, także z dziećmi.


Ciekawe kiedy plakaty IKEI „Jesteśmy otwarci dla wszystkich rodzin“ zawisną w Polsce i jak zareaguje na nie choćby radomski radny Sławomir Adamiec, który akcję Żywej Biblioteki nazwał "promocją homoseksualizmu" i "pretekstem do propagowania dewiacji"?


Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu


zobacz też

http://wcieniusanpietro.blogspot.com/2010/11/14-tam-gdzie-geje-wychodza-za-maz.html

poniedziałek, 2 maja 2011

44. 1 Maja - Święto Pracy czy Święto Wiary?


„Włochy to naprawdę dziwny kraj – choć mamy 365 dni w roku, to papież Niemiec musi beatyfikować papieża Polaka akurat 1 Maja, w święto Pracy“ – powiedział rzymski aktor i reżyser Ascanio Celestini, podczas koncertu zorganizowanego przez związki zawodowe na placu przed Bazyliką Laterańską.

Włosi to naprawdę dziwny naród, a Rzym dziwne miasto… Jednego dnia może się tu odbyć beatyfikacja, Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, a nawet mecz AS Roma…



Piękna beatyfikacja – nie można powiedzieć nic innego o ceremonii, która odbyła się 1 maja na Placu świętego Piotra. Choć jeszcze dwa dni wcześniej, Watykan nie chciał podawać żadnych prognoz dotyczących ilości pielgrzymów a rzecznik prasowy – ojciec Federico Lombardi komentował: „Mówiliśmy do tej pory o kilkuset tysiącach. Zobaczymy, bo może w ostatnim momencie przybędą także ci, którzy nie zrobili rezerwacji.“ – rzeczywistość przerosła wszelkie oczekiwania. Jeden milion czy półtora miliona – nie ma większej różnicy. „Lud Karola Wojtyły“ stawił się na wezwanie. Pielgrzymi przybyli z całego świata. Plac świętego Piotra, Via Della Conciliazione, okolice Zamku świętego Anioła były wypełnione po brzegi. Uroczystości beatyfikacyjne zaczęły się w sobotę 30 kwietnia modlitewnym czuwaniem na terenie antycznego Circo Massimo. Nie zważając na deszcz i zimno pielgrzymi przeczekali noc w pobliżu Watykanu, aby zająć najlepsze miejsca przed mszą beatyfikacyjną, odprawianą przez Benedykta XVI. Do Rzymu przyjechało 80 tys. polskich pielgrzymów. Czy to dużo, czy mało? – trudno powiedzieć, widząc że Włosi liczyli na milion Polaków, a w połowie kwietnia w rzymskim biurze pielgrzymkowym było zarejestrowanych zaledwie 22 tys. pielgrzymów. Polacy dali się jednak zobaczyć – biało-czerwone flagi powiewały wszędzie.

Na beatyfikację przybyło 90 oficjalnych delegacji zagranicznych, którym przewodziło 5 głów koronowanych i 16 prezydentów. Delegacje najwyższego szczebla przysłała Unia Europejska. Obecni byli przewodniczący Rady Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej. Stany Zjednoczone i Rosję reprezentowali ambasadorzy. Nieprzychylne komentarze wywołała obecność dyktatora z Zimbabwe - Roberta Mugabe, którego posadzono w ostatnim rzędzie, a lekki uśmiech wzbudził premier Silvio Berlusconi, który siedział na przedzie. W najliczniejszej, 16-osobowej polskiej delegacji było trzech ostatnich prezydentów Polski. Prezydent Bronisław Komorowski, zajął miejsce w pierwszym rzędzie u boku prezydenta Włoch Giorgio Napolitano.

Nie zależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy niewierzący – beatyfikacja papieża Polaka była bardzo ważną uroczystością dla Polski. Komorowski, Kwaśniewski i Wałęsa razem - to był pokrzepiający widok, zwłaszcza w tym trudnym okresie podziałów. W pewien sposób byliśmy współgospodarzami beatyfikacji, bo Rzym przyjął polskich pielgrzymów, tak jak tylko to miasto potrafi przyjmować mile widzianych gości. I za to należą się podziękowania…


Świętość a prawda historyczna


„Oto nadszedł oczekiwany dzień. Przyszedł szybko, ponieważ tak podobało się Bogu: Jan Paweł II jest błogosławiony!“ – powiedział Benedykt XVI, dodając, że „Dzisiejszy dzień jest świętem Wiary“.

Beatyfikacji Jana Pawła II nie zatrzymały ani gorzkie słowa krytyki wobec jego pontyfikatu oraz pośpiechu z jakim do niej dążono, wyrażone przez media światowe, ani uwagi środowisk katolickich, ani nawet protesty ofiar księży-pedofilów, stowarzyszonych w SNAP (Survivors of Those Abused by Priests). Barbara Blaine – przewodnicząca SNAP powiedziała: „Podczas pontyfikatu Jana Pawła II (1978-2005) miała miejsce największa ilość przestępstw seksualnych popełnionych przez duchownych, jest to udokumentowane i potwierdzone, że tuszowano skandale“. Członkowie SNAP z okazji beatyfikacji rozdawali przed kościołami w 70 miastach siedmiu krajów (USA, Belgia, Kanada, Ekwador, Francja, Holandia i Australia) ulotki informujące o skandalach pedofilii.

Niestety doszło też do zniszczenia gigantycznego plakatu z podobizną Wojtyły w jednej z dzielnic Rzymu, na trzy dni przed beatyfikacją. „Przyjaciel dyktatorów i obrońca pedofilów, Watykan wynocha z naszych majtek“ – napisano na plakacie. Gest godny potępienia, który jednak świadczy o klimacie w jakim odbyła się beatyfikacja.

Dla Kościoła katolickiego - świętość nie oznacza jednak całkowitej aprobaty życia kandydata na ołtarze. Polityka papieży i aureola to dwie różne sprawy – Watykan powtarzał już w przeszłości. Teraz papież Benedykt XVI też tłumaczył, że „zapach świętości“ Karola Wojtyły czuło się już na pogrzebie i że przyśpieszył beatyfikację, gdyż lud boży wyrażał swoją dewocję w stosunku do nowego błogosławionego, na wiele sposobów.

Teraz wszyscy życzyliby sobie, aby błogosławiony Wojtyła został wreszcie „Santo subito!“ Kardynał Bertone powiedział we włoskiej telewizji, że Jan Paweł II może zostać świętym za kilka lat, bo potrzeba kolejnego cudu.

Już dziś ofiary księży-pedofilów domagają się głośno wstrzymania procesu kanonizacyjnego do czasu całkowitego wyjaśnienia skandalu nadużyć seksualnych w Kościele katolickim i odpowiedzialności za jego tuszowanie.

Zgodnie z dekretem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, święto nowego błogosławionego (22 października) obchodzone będzie w diecezji rzymskiej oraz diecezjach w Polsce. Watykan nie przychylił się do prośby o wprowadzenie kultu uniwersalnego w przypadku Jana Pawła II. Będzie jednak dawana dyspensa.

Jak widać – świętość i prawda historyczna nie idą w parze, zwłaszcza, że „Lud Karola Wojtyły“ nie ma zielonego pojęcia ani o skandalach pedofilii, ani o teologii wyzwolenia i nie bardzo się tymi drobiazgami interesuje… środowiska katolickie domagające się przestrzegania procedur i krytykujące przyśpieszenie beatyfikacji w stosunku do polskiego papieża, dostały etykietkę „tradycjonalistów“…


San Precario


Czy wystarczy walka z komunizmem, by zasłużyć na aureolę? Jak się okazuje - dla niektórych tak – zwłaszcza, gdy cel uświęca wszystkie środki. Wybór daty beatyfikacji nie był więc raczej przypadkowy – święto pracy ustanowione w 1889 przez II Międzynarodówkę. To był ostateczny cios w plecy polskiego komunizmu, bo przynajmniej w tym roku 1 Maja został zastąpiony przez święto Wiary, a pochody przez procesje… Watykan tłumaczył najpierw ten niefortunny zbieg okoliczności tym, że beatyfikacja miała odbyć się w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, uroczyście ustanowioną w 2000 przez papieża Jana Pawła II, po objawieniach mistycznych św. siostry Faustyny Kowalskiej, bo żądał tego sam Jezus Chrystus: „Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia (Dz. 299)“. Papież Benedykt XVI przywoływał też św. Józefa Robotnika (męża matki Jezusa), ale od kiedy to Kościół przywiązywał wagę do czczenia go 1 maja, skoro wielkie święto św. Józefa obchodzi się 19 marca? W końcu wyszło na jaw, że datę wskazał i wyprosił kard. Stanisław Dziwisz…

Nie wszystkim jednak przypadła do gustu decyzja polskiego kardynała. Ze względu na napływ milionowej fali pielgrzymów – wiele sklepów w Rzymie było otwartych w dniu 1 maja i wielu pracowników, musiało przyjść do pracy nawet w święto Pracy. Zostali zmuszeni pod groźbą zwolnienia i otrzymali płacę za dzień normalny. W większości sprzedawcy to ludzie młodzi, nie mający stałych kontraktów i źle opłacani, często to emigranci pracujący na czarno. We Włoszech nazywa się ich „precari“ (ludzie bez stałej pracy). Dla nich 8-godzinny dzień pracy, o który walczyli robotnicy w Chicago w 1886 roku to marzenie…

Gdy na Placu świętego Piotra trwała beatyfikacja Jana Pawła II, grupa studentów i związkowców protestowała na głównej handlowej ulicy Rzymu – Via del Corso. Zostały zablokowane wejścia do sklepów ZARA, H&M, Nike, Tezenis, które zmusiły swoich pracowników do pracy w święto Pracy. Każdy ze sklepów został zmuszony do zamknięcia przynajmniej na pół godziny. Wielki transparent z napisem "Damose da fà semo precari" (który parafrazował słowa Jana Pawła II "Damose da fà semo romani" – (Weźmy się do roboty, jesteśmy rzymianami), wypowiedziane na początku pontyfikatu), był noszony po ulicy przez wiele godzin i blokowano nim wejścia do sklepów, na których otwarcie z okazji beatyfikacji nalegał prawicowy burmistrz Gianni Alemanno.

Także w Mediolanie odbyły się protesty – wielki pochód 1 Majowy, który przemaszerował ulicami miasta ogłosił beatyfikację „San Precario“ – świętego bez stałej pracy.


Włosi o 1 Maja nie zapomnieli


Podczas gdy pielgrzymi uczestniczyli w beatyfikacji Jana Pawła II, inni obchodzili święto Pracy. Rzym jest tradycyjnie lewicowym miastem i Koncert 1 Majowy, organizowany od 1990 przez włoskie związki zawodowe CGIL, CISL i UIL, na Placu świętego Jana przed katedrą Laterańską - to rzecz święta. Co roku uczestniczą w nim setki tysięcy osób i jest transmitowany na żywo przez telewizję RAI3.

W tym roku imprezę trwającą ponad 8 godzin poprowadził znany aktor Neri Marcorè. Temat koncertu „My jesteśmy historią – Historia, Ojczyzna, Praca“. Koncert rozpoczął się hymnem narodowym w wersji rockowej, wykonanym przez Eugenio Finardi. Na scenie nie zabrakło takich gwiazd jak Daniele Silvestri, Caparezza, Modena City Ramblers, Bandabardò, Edoardo Bennato, Gino Paoli, Lucio Dalla, Francesco De Gregori, a gościem honorowym był Ennio Moricone, który po raz pierwszy przedstawił swój nowy utwór „Elegia dla Włoch“, napisany specjalnie na tę okazję, która przypadła w150 rocznicę Zjednoczenia. Wykonała go orkiestra złożona z 72 elementów i 60 osobowy chór. Publiczność wysłuchała utworu niemal w „religijnym“ skupieniu…

Wspaniały, emocjonujący koncert, który zjednoczył Włochów – nawet podzielone włoskie związki zawodowe. Na Placu świętego Jana było przynajmniej 500 tys. osób – głównie ludzie młodzi, dla których Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy ma w dalszym ciągu wielkie symboliczne znaczenie, zwłaszcza dziś w dobie kryzysu, gdy nie mają pracy i widoków na przyszłość.

Wiele polemik wzbudził fakt, że tuż przed wyjściem na scenę artyści musieli podpisywać deklaracje, że nie będą wyrażać żadnych opinii politycznych, będących wskazówką preferencji, które mogą wpłynąć na głosowanie w zbliżających się wyborach administracyjnych oraz w czerwcowym referendum, dotyczącym także energii atomowej. Sztuki i muzyki nie da się jednak ujarzmić. Wielu artystów miało na sobie podkoszulki z logiem antyatomowym Greenpeace, a podczas koncertu publiczność rozłożyła transparent wielkości 120 m2 z „Krzykiem antynuklearnym“. Luca Barbarossa odśpiewał swoją bardzo znaną piosenkę „Immunità“ - krytykującą problemy prawne premiera. Caparezza – najsłynniejszy włoski raper zaprezentował niektóre swoje piosenki z nowego albumu „Sen erotyczny“, poświęconego Berlusconiemu i wykonał wymowny happening z włoską flagą. Ascanio Celestini skrytykował ze sceny fakt, że beatyfikacja Wojtyły odbywa się w święto pracy, dodając: „Nie będę mówić nic więcej, bo podpisałem lojalkę“, za kulisami skomentował tylko, że to kolejna próba Kościoła zamieniania święta laickich w katolickie. Inny muzyk - Andrea Rivera, na znak protestu przeciwko cenzurze chodził za kulisami z kartką na szyi „Z niego robicie świętego, ze mnie męczennika“. Koncert zakończył się chóralnym odśpiewaniem hymnu antyfaszystowskiego ruchu oporu „Bella ciao“. Ludzie rozeszli się o pierwszej w nocy, choć poniedziałek był normalnym dniem pracy.

Na koncert przyszli też młodzi Włosi, którzy rano byli na beatyfikacji. W tym kraju na szczęście nie zapomina się, że 1 Maja to jedno z najważniejszych świąt w kalendarzu, bo oprócz życia wiecznego jest przede wszystkim życie codzienne i że oprócz Eucharystii człowiek musi jeść także chleb powszedni…

Pomimo, że Włochy są bliżej Watykanu niż Polska, w tym kraju jest mniej fanatyzmu religijnego i więcej świadomości społecznej – o czym świadczy choćby fakt, że w Rzymie - święto wiary nie zastąpiło święta pracy – lecz odbyły się jednocześnie…


Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu