Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

czwartek, 22 lipca 2021

Pieniądze papieża. Proces w Watykanie.

 

 


 

Proces, który rozpocznie się 27 lipca 2021 r. w Watykanie, nie będzie tylko postępowaniem dotyczącym inwestycji finansowych Sekretariatu Stanu w Londynie. To „kapelusz”, pod którym kryje się szersze, międzynarodowe dochodzenie antykorupcyjne.  Już dziś jest nazywany „procesem stulecia”.

 

W stan oskarżenia postawiono 10 osób. Po raz pierwszy wśród nich znajduje się były kardynał, Giovanni Angelo Becciu, któremu zarzuca się przestępstwa sprzeniewierzenia, nadużycia urzędu oraz próbę zmylenia śledztwa. Na watykańskiej ławie oskarżonych, zasiądą postacie dużego kalibru, duchowni i świeccy pracownicy watykańskiego Sekretariatu Stanu, osoby z najwyższego szczebla w Urzędzie Informacji Finansowej, a także postacie z zewnątrz, które odegrały kluczową rolę w tej międzynarodowej aferze. Są nimi: były szef biura informacji i dokumentacji Sekretariatu Stanu oraz sekretarz byłego kardynała Angelo Becciu, prałat Mauro Carlino; manager i prawa ręka kard. Becciu, Fabrizio Tirabassi; były prezes UIF René Brülhart; dyrektor UIF Tommaso Di Ruzza; bankowiec i finansista Enrico Crasso; finansista i broker Raffaele Mincione; broker Gianluigi Torzi; adwokat Nicola Squillace oraz rzekoma analityczka wywiadu Cecilia Marogna. Zarzuty postawione przez watykańską prokuraturę czyli Biuro Promotora Sprawiedliwości, na którego czele stoi Gian Piero Milano, a jego zastępcą jest Alessandro Diddi – wahają się od nadużycia stanowiska, poprzez malwersację, korupcję, sprzeniewierzenie, oszustwa, wymuszenia, po pranie brudnych pieniędzy oraz własnego kapitału. Wachlarz przestępstw, który sam mówi za siebie o randze przeprowadzonego dochodzenia i rozpoczynającego się procesu.

 

Białe kołnierzyki i koloratki

 

Kim są bohaterowie tej skomplikowanej historii, w której białe kołnierzyki mieszają się z koloratkami i gdzie purpura kardynalska robi za tło? O co w tym wszystkim chodzi?

O nieszczęsnym zakupie budynku przy Sloane Avenue 60 w Londynie, światowe media piszą już od dwóch lat. Cała sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Jej protagonistą jest Angelo Becciu, kardynał zdymisjonowany przez Franciszka we wrześniu 2020 r., który jako prałat przez lata pełnił bardzo delikatną i odpowiedzialną funkcję substytuta do spraw ogólnych w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. Na stanowisko to mianował go jeszcze Benedykt XVI w 2011 r., jako „wybrańca” kard. Tarcisio Bertone, który w okresie poprzedniego pontyfikatu de facto zarządzał Watykanem jako Sekretarz Stanu. Prawą ręką Becciu był prałat Alberto Perlasca, znany jako kierownik watykańskiego „sejfu” i dziś uważany przez niektóre włoskie media za świadka koronnego, który jako pierwszy zdecydował się współpracować z prokuraturą watykańską, wyjawiając cały mechanizm niejasnych inwestycji finansowych, za czym przemawiałby fakt, że jego nazwisko nie pojawia się wśród oskarżonych. Perlasca stał na czele tak zwanego „trzeciego banku watykańskiego”, całkowicie autonomicznego od IOR – Instytutu Dzieł Religijnych, finansowego serca Watykanu i od APSA – Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej, odpowiedzialnej za sprawy ekonomiczne. Ta watykańska „poduszka finansowa” została utworzona już w latach 70-tych ubiegłego wieku, za pontyfikatu Pawła VI i składały się na nią głównie pieniądze pochodzące ze Świętopietrza oraz z podatków jakie Włosi dobrowolnie przekazują na Kościół. Na przykład, z tego właśnie funduszu przekazano 250 mln dolarów, jako dobrowolną kontrybucję dla ofiar bankructwa Banku Ambrosiano, szacowanego na 1,2 mld. dolarów i mającego miejsce w czasach Jana Pawła II, gdy na czele IOR stał kard. Paul Marcinkus. Watykan jest teokratyczną monarchią elekcyjną, absolutystyczną i o charakterze patrymonialnym. Wszystko więc jest własnością papieża. „Trzeci bank” to jednak pieniądze należące tylko do Ojca Świętego, które podarowali mu wierni na działalność charytatywną.

Od 2011 r., Becciu jako substytut w I sekcji Sekretariatu Stanu miał wpływ na to, jak inwestować papieskie pieniądze, aby je pomnożyć. Enrico Crasso, bankowiec i finansista, który najpierw był referentem Sekretariatu Stanu w Credit Suisse, a następnie stał się najbardziej zaufanym doradcą finansowym menedżerów w koloratkach, to druga najważniejsza postać w tej aferze. Przez dwadzieścia lat trzymał w ręku sejf Stolicy Apostolskiej, przekonał Becciu do lekkomyślnych i ryzykownych inwestycji, i jak wynika z przeprowadzonych dochodzeń, przekierował pieniądze papieża także w podejrzane ręce. To jemu Biuro Promotora Sprawiedliwości stawia najcięższe zarzuty: malwersacja, korupcja, wymuszenie, pranie brudnych pieniędzy i własnego kapitału, oszustwo, nadużycie stanowiska, fałszowanie aktów publicznych przez osobę prywatną i fałszowania aktów prywatnych. Becciu na początku swojej kariery dominusa papieskich pieniędzy, chciał zainwestować w angolską ropę, dzięki osobistym znajomościom, które zdobył jako nuncjusz Apostolski w Angoli i na Kubie. Biznes był jednak niepewny. Crasso odradził mu go i zaproponował coś innego. Poprzez jego spółki w Lugano, watykańskie pieniądze kierowano do funduszy spekulacyjnych w rajach podatkowych, a te - po przebyciu ogromnej drogi - wracały z powrotem do kas watykańskich. Operacje przynosiły jednak zbyt niskie profity.

 

Afera londyńska i nie tylko

 

Kiedy Bergoglio został papieżem, pozostawił Becciu na swoim miejscu, najprawdopodobniej nie zdając sobie sprawy z delikatności jego funkcji. Wtedy Crasso zaproponował prałatowi inwestycję londyńską w nieruchomość należącą dawniej do sklepów Harrods. Zapadała decyzja o zakupie 45% udziałów w luksemburskim funduszu Athena Global, którego pozostałe 55% należało do finansisty Raffaele Mincione. Z Credit Suisse w Lugano wysłano 200 milionów dolarów na zakup budynku przy Sloane Avenue 60. Pieniądze, jak piłeczka pingpongowa odbijały się pomiędzy różnymi spółkami w rajach podatkowych: Luksemburg, Jersey, Malta, Mauritius i częściowo skończyły na kontach włoskiego finansisty, rezydującego w Szwajcarii i prowadzącego biuro w Londynie.

W 2018 r., Franciszek nadał Becciu godność kardynalską i mianował go prefektem Kongregacji ds. Kanonizacyjnych. Może już wtedy czuł, że lepiej byłoby, gdyby duchowny z Sardynii zajmował się kandydatami na świętych, a nie papieskimi pieniędzmi. Na jego miejsce powołał wenezuelskiego prałata Edgara Peña Parra. Nowy substytut zorientował się, że watykańskie inwestycje w luksemburski fundusz Athena oraz w inne fundusze (Retelit, Banca Carige, Sorgente), przynoszą milionowe straty. Ponadto zaciągnięto hipotekę z wysokim oprocentowaniem na nieruchomość w Londynie, która jeszcze wtedy była zarejestrowana na spółkę offshore z Jersey i nie stanowiła nawet własności Watykanu. Lekkomyślna inwestycja Becciu okazała się czarną dziurą, która wysysała sejf Sekretariatu Stanu. Peña Parra opuścił fundusz Athena i pożegnał się z Mincione. Niestety Watykan wpadł z deszczu pod rynnę… Nowy substytut zlecił sfinalizowanie zakupu londyńskiej nieruchomości innemu włoskiemu finansiście, Gianluigiemu Torziemu. Torzi miał zostać jej zarządcą przez 5 lat. Za swoje usługi zażądał  30 mln euro i otrzymał tylko połowę. Broker okazał się osobą jeszcze mniej godną zaufania. W stosunku do Torziego, włoskie prokuratury już prowadziły dochodzenie w sprawie oszustwa i bankructwa. Nowy pośrednik miał jednak dość szerokie kontakty. We Włoszech reprezentowała go znana kancelaria mediolańska, adwokata Nicola Squillace, który też zasiądzie na watykańskiej ławie oskarżonych z zarzutami o oszustwo, sprzeniewierzenie, pranie brudnych pieniędzy i własnego kapitału.

Aby sfinansować operację londyńską, Sekretariat Stanu zwrócił się do watykańskiego banku IOR o „zaliczkę” w wysokości 150 mln. euro. W tych okolicznościach, zgodnie z nowymi normami wprowadzonymi przez Franciszka, rozpoczęto wewnętrzne dochodzenie i poinformowano papieża. Jednak już w tym samym czasie prokuratury w Rzymie i Mediolanie, oraz w Szwajcarii prowadziły dochodzenie dotyczące Enrico Crasso i łapówek dla wenezuelskich oligarchów, zapłaconych pieniędzmi Watykanu.

W sierpniu 2019 r., prałat Peña Parra został przeniesiony. Dwa miesiące później doszło do bezprecedensowego przeszukania żandarmerii watykańskiej w biurach Sekretariatu Stanu i Urzędu Informacji Finansowej. Następnie zostali odwołani ze stanowisk prałat Mauro Carlino (świeżo mianowany szef biura informacji i dokumentacji Sekretariatu Stanu, a wcześniej długoletni sekretarz kard. Becciu), Tommaso Di Ruzza (dyrektor UIF) oraz Fabrizio Tirabassi, protokolant z biura administracyjnego Sekretariatu Stanu. Tirabassi był jednym z najbardziej wpływowych świeckich pracowników najpotężniejszej dykasterii kurii rzymskiej, kierował i zarządzał inwestycjami finansowymi, które z czasem przekroczyły 600 mln euro. W czerwcu 2020 r., zajęto szwajcarskie konta należące do Enrico Crasso, przez które tranzytowały pieniądze watykańskie, a do Watykanu wezwano na przesłuchanie pośrednika Gianluigiego Torzi i aresztowano go na kilka dni. Miesiąc później dokonano przeszukania w pokoju jednego z rzymskich hoteli, w którym zatrzymał się Raffaele Mincione, demiurg „afery londyńskiej”. Później, jak grom z jasnego nieba, spadła dymisja kard. Angela Becciu.

Na liście nazwisk oskarżonych w procesie watykańskim najbardziej zaskakują te byłego prezesa i dyrektora Urzędu Informacji Finansowej. UIF został powołany w 2010 r. przez Benedykta XVI, aby zagwarantować pełną transparencję i wiarygodność watykańskiego systemu finansowego, i walczyć z procederem „prania brudnych pieniędzy”. René Brüelhart stał na jego czele od 2012 do 2019 r. Przystojny adwokat szwajcarski był nazywany „watykańskim 007”.  Biuro Promotora Sprawiedliwości zarzuca mu przestępstwo nadużycia stanowiska. Byłemu dyrektorowi UIF, Tommasowi Di Ruzza, postawiono zarzuty defraudacji, nadużycia stanowiska oraz naruszenia tajemnicy zawodowej.

 

Dama kardynała i rodzina na swoim

 

Wśród oskarżonych jest jedna kobieta – 39-letnia Cecilia Marogna, sardyńska menadżerka, która podaje się za rzekomą ekspertkę od stosunków międzynarodowych i analityka wywiadu. Już przyległy do niej dwa pseudonimy: „dama kardynała” i  „Lady Watykan”. Marogna jest oskarżona o malwersacje pieniędzy watykańskich. Włoska Gwardia Finansowa, wykonując międzynarodowy nakaz Interpolu, aresztowała ją w Mediolanie w październiku 2020 r. i przekazała w ręce Watykanu. Kobieta otrzymała rzekomo 500 tys. euro z Sekretariatu Stanu i miała list polecający od kard. Becciu.  Pieniądze miały być przeznaczone na tajne operacje związane z porwaniami terrorystycznymi duchownych oraz na akcje charytatywne. Przeszły przez konta jej spółek założonych w Lubianie, nie pozostawiając śladu i częściowo zostały wydane na luksusowe torebki, buty i inne przedmioty. Marogna tłumaczyła się, że były to prezenty dla żon dyplomatów i dyktatorów, aby chronić nuncjatury.

Kobieta zaprzeczyła, jakoby łączyła ją relacja intymna z Becciu. Cała historia przypomina sprawę Franceski Immacolaty Chaouqui, która zasiadła na watykańskiej ławie oskarżonych, w procesie Vatileaks 2, wraz z prałatem Lucio Angelo Vallejo Balda (jej kochankiem), jego współpracownikiem Nicola Maio oraz dziennikarzami Gianluigim Nuzzi i Emiliano Fittipaldim.

Ponadto, nad byłym kardynałem wiszą inne zarzuty, będące bezpośrednią przyczyną jego zdymisjonowania i postawione mu przez tygodnik „L’Espresso”. Wysokiej rangi duchowny miał faworyzować finansowo trzech swoich barci, przekierowując je do ich spółdzielni lub firm watykańskie pieniądze.

Z przecieków do włoskiej prasy wynika również, że Becciu próbował zmylić śledztwo. Wywierał presję na prałata Alberto Perlasca, terroryzował go psychologicznie i pouczał, co ma mówić na przesłuchaniach. Były kardynał tę samą presję wywierał na wielu członków kurii, a nawet był w stanie „pokierować” niektórymi mediami watykańskimi, z którymi łączyły go stosunki ze względu na zajmowane wcześniej stanowisko. Becciu był przekonany, że nigdy nie dojdzie do procesu…

 

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

 

 

 

 

wtorek, 20 kwietnia 2021


„Ten Kościół budzi we mnie strach. Powinien mieć ramiona zawsze otwarte, wychodzić naprzeciw, pamiętać, że dla Jezusa prawda to nie doktryna, lecz dobro, które trzeba czynić. Dlaczego Kościół nie może błogosławić par homoseksualnych? Jeżeli dwie osoby żyją razem, czynią dobrze i się kochają, dlaczego nie można ich błogosławić? Błogosławi się domy, zwierzęta, przedmioty, ale dwie osoby, które się szczerze kochają – nie!” – tak mówił 75-letni ojciec Alberto Maggi, brat zakonny serwita, pisarz katolicki i biblista w wywiadzie udzielonym Paolo Rodariemu, watykaniście dziennika La Repubblica.

 

Błogosławią karabiny, a nie chcą pobłogosławić ludzkiej miłości

 

Czy Kościół ma władzę udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci?” – stanowisko Kongregacji Nauki Wiary wydane 15 marca 2021 roku, jako tzw. Responsum ad dubium wywołało bardzo gorące reakcje w świecie katolickim, począwszy od interwencji w stylu refleksji teologicznej po prawdziwe deklaracje wojny w stosunku do Watykanu. Zwłaszcza w krajach niemieckojęzycznych, gdzie już od pewnego czasu w Kościele „świętuje się miłość gejowską”, dokument wywołał oburzenie.

„Nie spodobała mi się ta deklaracja Kongregacji Nauki Wiary. Z prostego powodu: wiadomość, która dotarła do mediów na całym świecie, brzmiała „nie”. „Nie” dla błogosławieństwa. I to jest coś, co rani wielu ludzi” – te słowa krytyki wyraził austriacki hierarcha wielkiego kalibru, kard. Christoph Schönborn, arcybiskup Wiednia i teolog, w rozmowie z Der Sonntag, organem archidiecezji austriackiej.  

Cytowany przez ADISTA – włoską, katolicką agencję informacyjną – biskup Anwersy, Johan Bonny, był bardziej bezpośredni: „Wstydzę się swojego Kościoła, jak powiedział pewien ksiądz. A przede wszystkim czuję wstyd intelektualny i moralny. Chcę przeprosić wszystkich, dla których ta odpowiedź jest bolesna i niezrozumiała”.

„Czy oni zdają sobie sprawę, że to, co robią, to wykorzystywanie błogosławieństwa Bożego spowodowane instynktem samozachowawczym?” – skomentował Matthias Sellmann, teolog pastoralny, członek Zgromadzenia Drogi Synodalnej i jeden z 212 profesorów-sygnatariuszy listu sprzeciwiającego się oświadczeniu watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary.

Także jeden z najbardziej znanych biblistów i teologów brazylijskich ojciec Marcello Barros, wyraził swoją krytykę: „Wszelka miłość jest sama w sobie święta i nie potrzebuje błogosławieństwa księdza lub proboszcza, aby się legitymizować. Funkcją małżeństwa kościelnego nie jest „błogosławienie” miłości, która już sama w sobie jest święta, ale uczynienie tego związku publicznym znakiem i świadectwem miłości Boga do ludzkości” – stwierdził ojciec Barros.

 

Nie błogosławię palm i gałązek oliwnych

 

Oprócz wypowiedzi ojca Alberto Maggi, we Włoszech największym echem odbił się przedświąteczny protest ks. Giulio Mignani, proboszcza Bonassola z okolic La Spezia.

„Jeśli nie mogę błogosławić par tej samej płci, nie błogosławię też palm i gałązek oliwnych” - stwierdził ks. Giulio w Niedzielę Palmową i nie poświęcił symboli chrześcijańskich przyniesionych do kościoła przez wiernych. Zrobił to w ramach protestu przeciwko dokumentowi zakazującemu błogosławienia związków homoseksualnych. Nikt z jego parafian nie był zaskoczony. Don Giulio, który wielokrotnie opowiadał się po stronie tęczowych rodzin, wyjaśnił swój gest podczas homilii na mszy.

W wywiadach udzielonych włoskim mediom proboszcz stwierdził, że opinia wydana przez Kongregację Nauki Wiary, która w rzeczywistości staje się formalnym zakazem, jest absurdalna. „W Kościele błogosławi się wszystko, czasami niestety nawet broń, ale nie można pobłogosławić prawdziwej i szczerej miłości dwojga ludzi, ponieważ są homoseksualistami. Ale jeszcze bardziej niepokoi fakt, że ich miłość nadal nazywana jest „grzechem”. Dodał również, że po Responsum ad dubium przegranymi nie będą osoby LGBT, które z łatwością mogą się obejść bez błogosławieństwa Kościoła, ponieważ w między czasie Bóg ich już pobłogosławił. Po Responsum ad dubium przegranym będzie Kościół.

Gest i wypowiedzi księdza z miasteczka koło La Spezia obiegły media włoskie. Jego słynne słowa dotarły do Kongregacji Nauki Wiary. Wierni bili brawa na mszy, ale kilka dni później don Giulio, który już w przeszłości wypowiadał się na gorące tematy, takie jak eutanazja, wyrażając nieortodoksyjne opinie, dostał naganę z Kurii. Zawiadamiano go z bólem, że niewykonanie rytuału liturgicznego i powiązanie tego z osobistym protestem w stosunku do stanowiska, na którego publikację Ojciec Święty wyraził zgodę, jest niewłaściwe i zostanie ocenione w odpowiednich urzędach, zgodnie z obowiązującym prawem kanonicznym.

Wszyscy mieszkańcy Bonassola, wraz z burmistrzem miasteczka, stanęli w obronie swojego proboszcza i postawili nawet barykadę w postaci internetowej petycji ogólnokrajowej change.org, która ruszyła 31 marca. W kilka dni zebrano blisko 10 tys. podpisów, które mają zostać wysłane do papieża Franciszka. Pięć tysięcy podpisów przesłano już wraz z listem poleconym do Kurii, od której oczekuje się odpowiedzi na temat losów księdza.

 

Włoscy katolicy nie akceptują decyzji Świętego Oficjum

 

To nie był protest odosobniony. „Wydaje nam się, że Responsum pokazuje brak akceptacji i nieuznawanie, że miłość między dwoma homoseksualistami jest możliwa; co jest naprawdę obraźliwe dla wielu ludzi” – skomentował don Cosimo Scordato, profesor na Wydziale Teologii uniwersytetu sycylijskiego i rektor kościoła San Francesco Saverio w Palermo.

Pierluigi Consorti, docent prawa z uniwersytetu w Pisie przeanalizował Responsum ad dubium watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, która wydała negatywną odpowiedź na zapytanie „Czy Kościół ma władzę udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci?”, z punktu widzenia prawnego, a nie doktrynalnego. Według niego, Kodeks Prawa Kanonicznego – na podstawie aktów Soboru Watykańskiego II – stwierdza, że Stolica Apostolska „może ustanawiać nowe sakramentalia lub autentycznie interpretować te, które już zostały przyjęte, jak również je znieść lub zmienić”. Krótko mówiąc, ma niezbędną moc – odpowiedź na postawione pytanie jest zwyczajnie błędna.

Najbardziej dramatycznym ze wszystkich komentarzy był list matki homoseksualnego dziecka, Dei Santonico, opublikowany przez ADISTA. Pisała w nim: „Drodzy, chciałabym dotrzeć do każdego z was, siostry i bracia, którzy w Kościele katolickim lub na jego obrzeżach podążacie drogą wiary lub czując się wykluczeni, zboczyliście z niej. Chcę być świadkiem bolesnego krzyku, który dociera ze świata, do którego czuję, że należę, jako matka homoseksualnego syna, krzyku homoseksualnych i transpłciowych chrześcijan oraz ich rodziców, po deklaracji Kongregacji Nauki Wiary z 15 marca (…) Zaledwie kilka miesięcy temu na audiencji papież przywitał nas, rodziców dzieci LGBT. Widziałam łzy radości w oczach niektórych rodziców. Szczęśliwych, że po latach zagubienia, bólu i wstydu poczuli się mile widziani przez papieża. Jednak żadne z nich nigdy nie zaakceptuje przyjęcia, które wymaga od ich synów i córek okaleczenia własnych pragnień w stosunku do normalnego życia emocjonalnego, radości z budowania relacji i przyszłości z ukochaną osobą. Pewnego dnia użyłam powiedzenia: „Jeśli istnieje piekło homoseksualistów, to chcę tam iść”. Potem usłyszałem, że również inne matki rezerwują sobie tam miejsce. Piekło nie jest straszne tym, którzy są gotowi poświęcić swoje życie, nawet życie pozagrobowe, dla miłości. W obliczu mocy miłości każda doktryna blednie. Kto jej się sprzeciwia, przegrywa. Niech wie o tym Kongregacja Nauki Wiary. Moje rozmyślania kieruję do tych, którzy nie przeżywają tego doświadczenia jako rodzice osób LGBT, którzy idą razem z innymi, lecz do tych, którzy przeżywają to wszystko w samotności, w rozpaczy, nie mogąc sobie z tym poradzić i ukrywając się. Kieruję do tych, na których ramiona, Kongregacja Nauki Wiary swoimi słowami położyła nieznośny ciężar, głaz, który ich miażdży. Swojego bólu nie mogą nawet wykrzyczeć, pozostanie zduszony w ich gardle” (…)

 

Czy papież aprobuje?

 

„Wraz z krytyką obskurantyzmu, zawartego w dokumencie Stolicy Apostolskiej, datowanego na 22 lutego, w święto Katedry św. Piotra, a opublikowanego 15 marca i podpisanego przez Prefekta kongregacji kard. Luisa Ladaria Ferrera i Sekretarza abp. Giacomo Morandiego, próbuje się zrozumieć, czy aprobata papieża Franciszka - o której wyraźnie wspomina się w samym Responsum - jest bardziej formalna niż faktyczna, skoro w Anioł Pański, w niedzielę 21 marca papież zdawał się dystansować od treści dokumentu” – podkreśliła włoska agencja katolicka ADISTA.

Wątpliwości rozwiewa Lucetta Scaraffia, profesorka historii na rzymskim Uniwersytecie La Sapienza i była dyrektorka watykańskiego magazynu kobiecego „Kobiety Kościół Świat”, w artykule dla dziennika La Stampa: „Jest bardzo prawdopodobne, że odpowiedź Kongregacji Nauki Wiary zaskoczyła wielu, ponieważ obraz postępowego papieża Franciszka przyzwyczaił wszystkich, wielbicieli i przeciwników, do jego często nieoczekiwanych otwarć. A także dlatego, że kilka miesięcy temu Bergoglio powiedział zobowiązująco, że nawet homoseksualiści „mają prawo do rodziny”, co interpretowano jako znaczącą akceptację rodzin homoseksualnych.” Jej zdaniem papież posunął się zbyt daleko, być może nie zdając sobie sprawy, że „mieć prawo do rodziny” oznacza także uznanie prawa do „rodzicielstwa”, a także posiadania dzieci w inny, niż naturalny sposób. Bardzo trudno pomyśleć, że jego otwarcie sięga aż tak daleko, ale użyte sformułowanie wydaje się niejednoznaczne. Gdyby otwarcie było całkowite, byłoby to sprzeczne z bioetyczną moralnością Kościoła.

 

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu



Pielgrzymka papieża Franciszka do Iraku to milowy krok na drodze dialogu międzyreligijnego

Korespondencja z Rzymu


Salam, salam, salam, Allah maakum (Pokój, pokój, pokój, Bóg jest z wami) – tymi słowami Franciszek zakończył nabożeństwo w języku arabskim na stadionie w Irbilu, w irackim Kurdystanie.

Tak chrześcijański papież wyrzekł się symbolicznie motta krucjat Deus vult (łac. Bóg [tak] chce). Trzy dni apostolskiej wizyty (5-8 marca 2021 r.) w kraju Bliskiego Wschodu, który w ostatnich latach został całkowicie zdewastowany przez wojnę i terror ISIS, były przesłaniem pokoju i braterstwa.

Reflektory na Irak

Ta pielgrzymka Franciszka już zapisała się w historii. Inna niż wszystkie dotychczasowe podróże papieskie. Pierwsza w epoce COVID-19. Niebezpieczna i wymagająca nadzwyczajnych środków ostrożności oraz imponującej ochrony. Wizyta głowy Kościoła katolickiego w Iraku była ważna z wielu powodów, zarówno politycznych, jak i religijnych, ale przede wszystkim zwróciła przez moment reflektory mediów na ten kraj, niemogący od dziesięcioleci zaznać pokoju, targany wojnami, konfliktami religijno-etnicznymi i terroryzmem. Rzuciła światło na dramatyczną i wciąż gorącą sytuację na Bliskim Wschodzie.

Franciszek został powitany na lotnisku w Bagdadzie przez premiera Iraku Mustafę al-Kadhimiego, pełniącego tę funkcję od niespełna roku. Oficjalna ceremonia odbyła się w Pałacu Prezydenckim, z udziałem prezydenta Barhama Saliha wywodzącego się z Patriotycznej Unii Kurdystanu oraz przedstawicieli władz i społeczeństwa obywatelskiego, do których papież wygłosił pierwsze przemówienie, mówiąc o konieczności zapewnienia demokratycznego udziału w państwie wszystkim grupom politycznym, społecznym i religijnym oraz zagwarantowania podstawowych praw wszystkim obywatelom. W Bagdadzie odbył też spotkanie z duchowieństwem w katolickiej katedrze obrządku syryjskiego Matki Bożej Zbawienia, gdzie w 2010 r. dżihadyści dokonali zamachu terrorystycznego, w którym zginęło 58 osób, a 80 zostało rannych.

Historyczne spotkanie

An-Nadżaf, święte miasto szyitów. Położone nad Eufratem, 144 km na południe od Bagdadu. Tu znajduje się Złoty Meczet z grobem kalifa Alego Ibn Abi Taliba, kuzyna i zięcia Mahometa, zmarłego w 661 r., oraz proroków Adama i Noego. W islamie szyickim jest uznawane za jedno z najświętszych miejsc, zaraz po Mekce i Medynie. Ali to pierwszy prorok szyicki, najważniejszy po Mahomecie. Co roku miliony pielgrzymów przybywają tu na Aszurę, największe szyickie święto, w pielgrzymce żałobnej. Kobiety odziane w czarne czadory zanoszą się płaczem. Nieopodal meczetu znajduje się Dolina Pokoju (Wadi al-Salam), największy muzułmański cmentarz, z 2 mln grobów.

W latach 1964-1978 w Nadżafie żył ajatollah Ruhollah Chomejni, który po rewolucji islamskiej został przywódcą Iranu. W marcu 1991 r., po wojnie w Zatoce Perskiej, w Nadżafie i Karbali wybuchło powstanie szyitów krwawo stłumione przez Saddama Husajna. Od tamtego momentu wąsaty dyktator zawsze obstawiał święte miasto wojskiem i wysyłał swoich szpiegów z sunnickiej partii Baas. Tu w sierpniu 2003 r. miał miejsce krwawy zamach Al-Kaidy, w którym zginął ajatollah Al-Hakim.

Dopiero w tym kontekście można zrozumieć, dlaczego wizyta papieża w Nadżafie ma wymiar historyczny. Głowa Kościoła katolickiego udała się osobiście do jednego z największych autorytetów islamu szyickiego. Franciszek zrobił milowy krok na drodze dialogu międzyreligijnego, spotykając się z umiarkowanym i poważanym ajatollahem Alim al-Sistanim. Spotkanie w małym pokoiku, trwające ponad godzinę, uwieczniły flesze i kamery. Na pewno nie wzbudziło to entuzjazmu teokratycznego reżimu z Teheranu. Tak jak nie spodobał się w Kairze, Ankarze i Rijadzie Dokument o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, podpisany w 2019 r. w Abu Zabi przez Franciszka i wielkiego imama Ahmada al-Tayyeba, przywódcę islamu sunnickiego. Dokument ten głosił m.in.: „Historia pokazuje, że ekstremizm religijny, ekstremizm narodowy, a także nietolerancja wytworzyły na świecie, czy to na Wschodzie, czy też na Zachodzie, to, co można by nazwać oznakami III wojny światowej w kawałkach”. Bergoglio kolejny raz jako pierwszy wyciągnął rękę do muzułmanów, co nie podoba się również tej części katolików, zarówno hierarchów, jak i wiernych, która wcale nie chce zakończyć świętych wojen, będących tysiącletnią tradycją chrześcijańsko-muzułmańską.

Po raz pierwszy w historii papież, zamiast namawiać wiernych na krucjaty i finansować je z własnej kieszeni, promuje model demokratycznego i pokojowego współistnienia, oparty na wolności wyznania i równouprawnieniu wszystkich grup etnicznych, społecznych i religijnych w obrębie państwa oraz równości gwarantowanej konstytucyjnie. Traktuje muzułmanów jak braci. Taka nowość budzi opory.

Śladami Abrahama i dżihadystów

Kurz, piasek, silny wiatr unoszący białe papieskie szaty to widok, który uderzył podczas międzyreligijnego nabożeństwa w starożytnym chaldejskim mieście Ur, odprawionego w drugim dniu wizyty, 6 marca, po spotkaniu z Alim al-Sistanim w Nadżafie. Czytano fragmenty Biblii i Koranu, śpiewano pieśni po arabsku i aramejsku, modlono się w wielu językach. To było jedno z najbardziej sugestywnych spotkań ekumenicznych w historii ludzkości.

W Ur, pomiędzy rzekami Tygrys i Eufrat, w pobliżu Zatoki Perskiej, narodził się Abraham, ojciec trzech religii monoteistycznych i pierwszy z hebrajskich patriarchów, żyjący 2 tys. lat przed Chrystusem. I tu rozmawiał z Bogiem, który nakazał mu porzucić ojczyznę i udać się do biblijnej Ziemi Obiecanej. Kamienne ruiny sprzed ponad 6 tys. lat odrestaurowano w 1999 r. i wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO przy okazji planowanej pielgrzymki Jana Pawła II do Iraku. Sprzeciwili się jej najpierw Saddam Husajn, a później dyplomacja Stanów Zjednoczonych. Nad antycznym miastem Ur górował niegdyś ziggurat, czasami utożsamiany z mityczną Wieżą Babel.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 13/2021, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

 https://www.tygodnikprzeglad.pl/ziemia-ktora-moze-zaznac-pokoju/

 

 

Fot. IWP/Backgrid/East News

sobota, 14 listopada 2020

Raport McCarrick. Czy kard. Dziwisz może spać spokojnie?

 

 

 

Rapporto sulla conoscenza istituzionale e il processo decisionale della Santa Sede riguardante l’ex Cardinale Theodore Edgar McCarrick (dal 1930 al 2017) - ponad 400-stronicowy dokument wydany przez Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej, w dniu 10 listopada 2020 roku, to lektura szokująca.

Już we Wstępie dowiadujemy się jak wyglądała kariera, a przede wszystkim decydujący o niej proces nominacji, jednego z najważniejszych amerykańskich kardynałów, Theodora McCarricka, na przestrzeni czterech pontyfikatów: Pawła VI, Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. Całość dokumentu obnaża przerażające mechanizmy dokonywania nadużyć i przestępstw seksualnych, ich ukrywania i przemilczania na wszystkich szczeblach Kościoła katolickiego. Odsłania korupcję moralną, pokazuje prawdziwe oblicze kultury klerykalnej, a przede wszystkim ujawnia psychoseksualną niedojrzałość duchownego, zajmującego wysokie szczeble władzy i któremu powierzano odpowiedzialne, delikatne zadania.

Jest to Raport bezprecedensowy w historii Kościoła. Wynik dwuletniego dochodzenia, które zostało podjęte z woli papieża Franciszka, po tym, jak w sierpniu 2018 roku, były nuncjusz apostolski w Stanach Zjednoczonych, Carlo Maria Vigano, wykorzystując międzynarodowy rezonans medialny, oskarżył papieża o tuszowanie pedofilii i zażądał, by ten podał się do dymisji. Dokument ujawnia co o nadużyciach seksualnych McCarricka wiedział Jan Paweł II i dlaczego zdecydował się, pomimo ostrzeżeń, awansować go na arcybiskupa metropolitę Waszyngtonu w 2000 roku, a rok później nominować go kardynałem. Raport usprawiedliwia papieża Polaka już we Wstępie, sugerując, że prawdopodobnie powodem jego błędnej decyzji w sprawie Theodora McCarricka było doświadczenie wyniesione z Polski, gdzie używano fałszywych oskarżeń przeciwko biskupom, aby uderzyć w Kościół. Po przeczytaniu całości dokumentu, ten argument wydaje się jednak zbyt banalny i niewystarczający. Raport rzuca cień na kard. Stanisława Dziwisza, ówczesnego sekretarza papieża.

 

Wujek Ted

 

Seryjny predator seksualny i pedofil, molestator niedojrzały psychoseksualnie i  zaburzony uczuciowo, hierarcha wykorzystujący pozycję i władzę, by zastraszyć własne ofiary, manipulator, a przede wszystkim kłamca - to portret byłego kardynała Theodora McCarricka, któremu przez blisko czterdzieści lat udało się ukryć swoje przestępstwa i nadużycia.

Jak możemy przeczytać w Raporcie, w wyniku watykańskiego dochodzenia, ustalono z całkowitą pewnością, że McCarrick miał kontakty seksualne z osobami nieletnimi i pełnoletnimi bez ich przyzwolenia, które obejmowały: kontakty fizyczne, obmacywanie, molestowanie, dotykanie, obcieranie, masturbację, a w niektórych przypadkach penetrację lub próbę penetracji, dopuścił się również molestowania seksualnego w konfesjonale. Choć nie podano dokładnej liczby ofiar, z Raportu można wywnioskować, że było ich kilkanaście. Nie podano też okoliczności i szczegółów wykorzystywania nieletnich, ze względu na dobro ofiar.

Osoby, których zeznania uznano za wiarygodne, poświadczyły, że McCarrick nawiązywał relacje z rodzinami jako duchowny, odwiedzał je często, spędzał z nimi święta, a następnie zaprzyjaźniał się z ich 12-13 letnimi synami, każąc nazywać się „wujek Ted”. Ten sam rodzaj strategii (będący charakterystyką seryjnego predatora seksualnego), stosował w stosunku do seminarzystów i młodych księży, których nazywał „kuzynami”. Swoich zaprzyjaźnionych podopiecznych zabierał na wycieczki, w podróże, na imprezy, na kolacje okolicznościowe z ważnymi osobistościami, co w ich rodzicach wzbudzało wdzięczność i pełne zaufanie. Jako arcybiskup diecezji Metuchen (z nominacji Jana Pawła II), w dzień swoich urodzin organizował pikniki dla męskiej młodzieży, znane jako „Dzień Wujka Teda”, w których brali udział młodzi duchowni, ministranci, seminarzyści, a także członkowie rodzin w diecezji. Pięć razy w miesiącu wydawał kolacje mające na celu relacje publiczne i zbiórki pieniężne na cele charytatywne, w których regularnie uczestniczyli „kuzyni”, którzy następnie dzielili z nim łóżko w rezydencji biskupa. McCarrick zabierał grupy chłopców do wioski rybackiej w Eldred, do swojego domku na plaży w New Jersey w Sea Girt, do małego mieszkania w Foundling Hospital na Manhattanie w Nowym Jorku, organizował nocne spotkania w hotelach i motelach lub w rezydencji biskupa w Metuchen lub Newark. Używając wybiegu, że brakuje miejsc do spania, zmuszał swoje wybrane ofiary do dzielenia z nim jednego łóżka, a następnie próbował mieć z nimi kontakty fizyczne lub stosunki seksualne. Jednemu z seminarzystów pochodzenia brazylijskiego, którego próbował wykorzystać, powiedział, że "aktywność seksualna pomiędzy księżmi jest w USA normalna, szczególnie w naszej diecezji". Obyczaj „dzielenia łóżka” przez arcybiskupa był powszechnie znany i tłumaczony tym, że jako osoba wcześnie osierocona, utrzymywał on ciepłe, rodzinne relacje ze swoimi „kuzynami”. McCarrick sypiał w bieliźnie i namawiał do tego samego chłopców zmuszonych do dzielenia z nim łóżka. W wielu przypadkach jego kontakty fizyczne ograniczały się tylko do wspólnego spania lub masaży, w innych posunął się znacznie dalej. McCarrick namawiał do spożywania alkoholu (również osoby nieletnie), co było strategią ułatwiającą nawiązanie kontaktu fizycznego. Osaczał i izolował swoje ofiary tak, że czuły się niezdolne do oporu psychologicznego lub fizycznego, biorąc pod uwagę autorytet i pozycję duchownego. Z tego powodu jego ofiary nie miały odwagi ujawnić się przez ponad czterdzieści lat, a wszystkie donosy były anonimowe.

 

Jan Paweł II a sprawa McCarricka

 

McCarrick poznał kardynała Karola Wojtyłę w 1976 roku, gdy ten przyjechał do Stanów Zjednoczonych wraz ze swoim sekretarzem Stanisławem Dziwiszem. Jako sekretarz arcybiskupa Nowego Jorku Terence'a Cooke'a, został oddelegowany by mu towarzyszyć, pomimo, że spędzał wtedy wakacje na Bahamach. Nawiązali dość serdeczne relacje. W listopadzie 1981 r., Jan Paweł II nominował Theodora McCarricka biskupem diecezji Metuchen. Wybór był trafny. McCarrick był człowiekiem błyskotliwym, medialnym, władającym kilkoma językami, potrafiącym doskonale nawiązywać relacje, znającym się na polityce i stosunkach międzynarodowych, a przede wszystkim potrafiącym zbierać fundusze i podnieść liczbę powołań w swojej diecezji. W maju 1986 papież awansował go na arcybiskupa metropolitę archidiecezji Newark.

Jak można przeczytać w Raporcie, arcybiskup McCarrick był dla Jana Pawła II cennym współpracownikiem. Prowadził działania zgodne z politycznymi priorytetami papieża, nawiązywał kontakty oraz spotykał się z wybitnymi przywódcami politycznymi i religijnymi (z którymi współpracował przez następne dziesięciolecia, praktycznie do końca swojej niechlubnej kariery), a w szczególności komunikował się regularnie z urzędnikami wysokiego szczebla w Stanach Zjednoczonych, w tym z Białego Domu, Departamentu Stanu i Kongresu. Do jego zadań należało zbieranie funduszy na pomoc papieżowi w jego działalności charytatywnej na całym świecie. Pod koniec lat osiemdziesiątych arcybiskup McCarrick pomógł stworzyć Papieską Fundację, która skorzystała z jego ogromnego doświadczenia w pozyskiwaniu bogatych darczyńców katolickich w USA i prowadziła działania zalecane przez Stolicę Apostolską. Amerykański arcybiskup był nieocenionym specjalistą od fundraisingu i miał niezwykłą zdolność zaskarbiania sobie znajomości oraz przyjaźni poprzez hojne obdarowywanie prezentami. McCarrick gościł zarówno Jana Pawła II, jak i prezydenta Billa Clintona podczas wizyty papieża w Stanach Zjednoczonych, w październiku 1995 r. Było to ważne krajowego i międzynarodowego wydarzenie dla Archidiecezji Newark. Już przed tą wizytą pojawiły się ostrzegawcze sygnały o „zachowaniach arcybiskupa mogących wywołać skandal medialny”, zakwalifikowano je jednak jako pomówienia i plotki. Kard. John O'Connor dokonał pierwszej „weryfikacji” oskarżeń wysuwanych w stosunku McCarricka i uznał, że nie ma przeciwskazań wobec wizyty.

Abp. McCarrick dość niespodziewanie znalazł się wśród kandydatów na prestiżowe i kluczowe stanowisko arcybiskupa Waszyngtonu. Już wtedy było widomo, że: 1) jeden z księży z diecezji Metuchen, zgłosił następcy McCarricka, że w czerwcu 1987 roku był świadkiem aktywności seksualnej arcybiskupa z innym księdzem i że ten dokonał agresji seksualnej w stosunku do niego jeszcze tego samego lata; 2) w 1992 i 1993 roku wysłano serię anonimowych listów do Konferencji Episkopatu Stanów Zjednoczonych, nuncjusza apostolskiego i różnych kardynałów w Stanach Zjednoczonych, oskarżając w nich McCarricka o pedofilię z jego „kuzynami”; 3) miał obyczaj dzielenia łóżka z młodymi mężczyznami w rezydencji biskupa w Metuchen i Newark; 4) dzielił łóżko z dorosłymi klerykami w domku na plaży na wybrzeżu New Jersey. Ponadto biskup Edwart T. Hughes (następca McCarricka w diecezji Metuchen), wiedział również, że ksiądz, który był ofiarą agresji seksualnej McCarricka, dopuścił się pedofilii w swojej diecezji i z tego powodu skierował go na terapię. Zachował to jednak dla siebie.

W październiku 1999 r., kard. John O'Connor, arcybiskup Nowego Jorku, wystosował list do ówczesnego nuncjusza apostolskiego w USA, abp. Gabriela Montalvo, przedstawiając w nim oskarżenia przeciwko McCarrikowi i ostrzegł Stolicę Apostolską przed możliwym skandalem. List został przekazany papieżowi Janowi Pawłowi II. Na życzenie Karola Wojtyły, Montalvo skierował pisemne zapytania do czterech biskupów z New Jersey, aby ustalić, czy zarzuty przeciwko McCarrickowi są prawdziwe. Odpowiedzi biskupów potwierdziły, że McCarrick dzielił łóżko z młodymi mężczyznami, ale nie wskazywały z całą pewnością, że McCarrick dopuścił się jakiegokolwiek niewłaściwego zachowania seksualnego. Trzech z czterech amerykańskich biskupów dostarczyło Stolicy Apostolskiej niedokładne, a ponadto niepełne informacje na temat zachowań seksualnych McCarricka. Tylko następca McCarricka w diecezji Metuchen, bp. Edwart T. Hughes, w liście napisanym odręcznie ze względu na zachowanie poufności,  donosił o dwóch różnych epizodach potencjalnej napaści seksualnej McCarricka na dwóch różnych księży, gdy ci byli jeszcze seminarzystami, którzy z kolei dopuścili się aktów pedofilii i z tego powodu byli niewiarygodni, i zostali zawieszeni w czynnościach kapłańskich. Hughes ostrzegał: "byłoby wysoce nieroztropnym rozważać jakikolwiek awans dla arcybiskupa McCarricka". Ta informacja trafiła do Watykanu. 6 sierpnia 2000 r., bp. Dziwisz, osobisty sekretarz Jana Pawła II, otrzymał trzystronicowy, pisany odręcznie list od abp. Theodora McCarricka, odnoszący się do zarzutów kard. O'Connora. Już wtedy siedemdziesięcioletni McCarrick twierdził, że wszystkie oskarżenia były fałszywe, że czasami brakowało mu roztropności i zapewniał: “nigdy nie miałem stosunków seksualnych z żadną osobą, mężczyzną czy kobietą, młodą czy starą, duchowną czy świecką, ani nigdy nie wykorzystałem innej osoby, ani nie traktowałem nikogo bez szacunku.” Arcybiskup przekonywał również w liście, że gdyby zarzuty wobec niego zostały upublicznione, to łatwo by je obalił.

Jan Paweł II zmienił zdanie, ostatecznie podejmując decyzję o awansie McCarricka do Waszyngtonu, w listopadzie 2000 roku. Rok później mianował go kardynałem.

Niejasne pozostają okoliczności korespondencji. Nie wiadomo w jaki sposób poufny i osobisty list McCarricka trafił w ręce Dziwisza, bez znaczków i stempli pocztowych. W dokumentach watykańskich nie ma śladu po innym liście arcybiskupa wysłanym do papieskiego sekretarza kilka miesięcy wcześniej w sprawie ewentualnych awansów. W nuncjaturze w USA nie odnalazł się inny poufny list od kard. Dziwisza, z dołączoną kopią listu McCarricka, gdzie sekretarz prosił aby usunięto jego nazwisko z korespondencji i pozostawiono jedynie list ówczesnego arcybiskupa Newark. Nie wiadomo też, kto z najbliższego grona papieża poinformował McCarricka o opinii kard. O'Connora, pozwalając mu kłamliwie odeprzeć zarzuty.

Nie ma znaczenia, czy McCarrick oszukał papieża używając wybiegu lingwistycznego i pisząc „nie miałem stosunków”. Z Raportu wynika jasno, że bezsprzecznie udowodniono, iż McCarrick w niektórych przypadkach się ich dopuścił. Jego agresje seksualne miały charakter wykorzystywania i pozbawiania godności.

 

Co pokazuje Raport w sprawie McCarricka

 

Przede wszystkim to, że Theodor McCarrick okłamał Jana Pawła II, jego współpracowników, jego następców, cały Kościół, wiernych, media oraz opinię publiczną. A skoro osobistość takiego kalibru jak McCarrick kłamała systematycznie przez całe życie, dlaczego opinia publiczna ma wierzyć, że nie robią tego również inni kardynałowie, biskupi, duchowni…

Jan Paweł II uwierzył mu, gdyż wolał wierzyć osobie, która na stanowisku arcybiskupa Waszyngtonu byłaby dla niego użyteczna. Zignorował sygnały ostrzegawcze pochodzące z wysokiego szczebla. Nigdy nie zainteresował się ofiarami.

McCarrick cieszył się autorytetem oraz zaufaniem przełożonych i wiernych, w tym rodziców, którzy powierzali mu swoje dzieci. Dla McCarricka Kościół był miejscem, które gwarantowało mu nieograniczony dostęp do chłopców w okresie dojrzewania, nieletnich i młodych mężczyzn. Kościół go również chronił. Był przekonany, że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw dzięki jogo autorytetowi, pozycji kardynała i systematycznym kłamstwom oraz dzięki klerykalnej kulturze milczenia i ukrywania skandali seksualnych, niedbałościom i dziurom w systemie przepływu informacji, pomiędzy diecezjami, nuncjaturą oraz Watykanem. Czytając Raport, nie sposób nie zwrócić uwagi na tę kulturę milczenia i ukrywania. Pierwsze skargi były przyjmowane ustnie i nic z nimi dalej nie robiono; donosy i wszelką korespondencję związaną z podejrzeniami o niewłaściwe zachowanie seksualne przechowywano jako poufną; ważne listy pisano odręcznie, aby nie pozostawić śladu w komputerze; nie przesyłano informacji do nuncjatury; nuncjatura nie kierowała do Watykanu informacji, które wreszcie zgromadziła; adnotacje i polecenia na dokumentach watykańskich również zapisywano odręcznie, z adnotacjami „poufne”. Jedynym zmartwieniem Kościoła było to czy nie wybuchnie skandal oraz to, czy w razie jego wybuchu, będzie się można przed nim obronić. Czytając Raport, zaskakuje, że instytucje kościelne śledziły z uwagą media i inne publikacje, tylko pod tym kątem. Zaskakuje, że były prowadzone poufne rozmowy ugodowe z ofiarami, które za milczenie otrzymały pieniądze. Przynajmniej dwóch księży, którzy stali się ofiarami McCarricka w młodości, miało w konsekwencji poważne problemy psychoseksualne i dopuściło się kontaktów seksualnych z nieletnimi. Jeden z nich (nazywany w Raporcie Ksiądz 1) już w 1993 r., wyjawił bp. Hughesowi całą sprawę, a w 2005 napłynęły do Kongregacji Nauki Wiary jego kompletne akta, w tym oskarżenia dotyczące nadużyć seksualnych dokonanych przez McCkarrika w 1987 r. Jedyna osoba, która imiennie przez lata zgłaszała nadużycia seksualne McCarricka, została uznana za niewiarygodną i dopuszczającą się fałszywych oskarżeń, gdyż sama wykorzystała dwóch nastolatków. To pokazuje, że w hierarchicznym systemie Kościoła, słowo ofiary czy zwykłego księdza nie liczy się w konfrontacji z biskupem, arcybiskupem, kardynałem. Ofiara czy zwykły ksiądz nie mają szans udowodnić czegokolwiek kardynałowi, nawet jeśli ten jest kłamcą i pedofilem.

W czerwcu 2005 roku, 75-letni arcybiskup Waszyngtonu zgodnie z obyczajem, złożył dymisje na ręce Benedykta XVI. Ze względu na dobry stan zdrowia i doskonałą pracę papież wyraził zgodę, aby pozostał na stanowisku przez kolejne dwa lata. Pogłoski o niewłaściwym zachowaniu seksualnym stały się bardziej konkretne. W archiwum Kongregacji Nauki Wiary znalazła się wreszcie nota dotycząca Księdza 1, choć postępowanie w jego sprawie zostało zamknięte. Kolejny biskup Metuchen, Bootkoski, wysłał do nuncjusza Montalvo notkę informującą o dwóch oskarżeniach ze strony Księdza 1 i Księdza 2. Pojawił się artykuł w internetowym blogu Review Board, w którym Ksiądz 2 mówił o „obyczaju dzielenia łóżka”. Watykan, który po wybuchu skandali seksualnych w różnych krajach świata ogłosił politykę „tolerancji zero”, postanowił jednak odwołać po cichu McCarricka z urzędu arcybiskupa Waszyngtonu i skłonić go do wycofania się z życia publicznego. Kardynał został wezwany do Rzymu przez ówczesnego Prefekta Kongregacji ds. Biskupów, kard. Giovanniego Battistę Re i została mu zakomunikowana decyzja. McCarrick nadal twierdził, że to pomówienia, zgodził się jednak odejść i opuścić kampus dla seminarzystów, gdzie mieszkał, jeżeli jego odwołanie nie będzie wyglądało na karę. Watykan martwił się tylko o to, by do tego czasu nie wybuchł skandal. W 2006 roku adwokat Księdza 1 złożył oficjalny incident report, w którym zostały przedstawione zarzuty przeciwko McCarrikowi, dokument dotarł do władz cywilnych i kościelnych. Kard. Re, wystosował list do nowego nuncjusza w USA, Pietro Scambi, wydając w nim instrukcję, aby kard. Theodor McCkarrick, emerytowany arcybiskup Waszyngtonu wycofał się z życia publicznego i oddał modlitwie. Choć McCkarrick znacznie ograniczył swoje wyjścia publiczne w USA, nadal podróżował po świecie, uprawiał „miękką” dyplomację spotykając się z najważniejszymi liderami politycznymi i religijnymi, bywał regularnie w Rzymie i brał udział w spotkaniach z następcami Jana Pawła II. Praktycznie nie zastosował się do zaleceń swojego przełożonego. Nadał twierdził, że stawiane mu oskarżenia są fałszywe. W kwietniu 2008 roku, podczas podróży Benedykta XVI do Stanów Zjednoczonych, kard. McCarrick koncelebrował mszę z papieżem w katedrze św. Patryka oraz uczestniczył w obiedzie podczas papieskiej wizyty w Nowym Jorku. Po tym epizodzie, psychoterapeuta i były zakonnik benedyktyński, Richard Sipe, opublikował w Internecie „list otwarty” skierowany do Benedykta XVI zatytułowany „Deklaracja dla papieża Benedykta XVI w sprawie modelu kryzysu nadużyć seksualnych w Stanach Zjednoczonych”. Według Sipe’a „aberracja seksualna” w Kościele katolickim nie była generowana oddolnie, ale odgórnie – poprzez zachowania seksualne przełożonych, nawet biskupów i kardynałów”. Sipe opisał min. przykład kard. McCarricka. W publicznym liście Sipe'a nie padły zarzuty o pedofilię i nie został on zauważony przez media głównego nurtu, nie stanowił więc zagrożenia dla Kościoła. Po tej publikacji, abp. Carlo Maria Vigano, ówczesny członek Sekretariatu Stanu, napisał oficjalną notę na temat McCarricka, w której ostrzegał przed wybuchem niezwykle groźnego skandalu, którego przyczyną będzie kardynał, sugerując, aby papież, w którego ekskluzywnej kompetencji leży sądzenie kardynałów, podjął odpowiednie kroki. Nota, choć puszczona w obieg w Watykanie, nie miała większych konsekwencji. Ani Benedykt XVI, ani Franciszek do 2018 r., nie egzekwowali zaleceń kard. Re z 2006, sądząc, że skoro Jan Paweł II przeegzaminował już sprawę McCkarricka i pozytywnie ocenił list skierowany przez niego do Dziwisza, to jest on niewinny. McCkarrick prosił nawet, aby restrykcje wobec niego zostały odwołane. Upłynęło kolejnych dziesięć lat, podczas których Watykan preferował wierzyć, że sprawa McCkarricka to plotki i pomówienia bez dowodów, dokonywane przez osoby niewiarygodne, a nie przez jego ofiary…

 

Kłamstwo trwające prawie pół wieku

 

W czerwcu 2018 r., McCarrick został po raz pierwszy oskarżony o seksualne molestowanie dzieci w latach 1971-72, w nowojorskiej katedrze św. Patryka, przez byłego ministranta. Powołana komisja kościelna uznała zarzuty za wiarygodne. Po upublicznieniu oskarżeń, 28 lipca 2018 r., papież Franciszek przyjął rezygnację McCkarricka z Kolegium Kardynalskiego i zawiesił go ad divinis, nakazując prowadzenie życia w odosobnieniu i pokucie.

28 sierpnia 2018 r., w różnych mediach katolickich ukazało się 10-stronicowe dossier, opublikowane przez byłego nuncjusza w USA, Carlo Maria Vigano i mówiące o tym, że Kościół, włącznie z papieżem Franciszkiem, od lat wiedział o nadużyciach homoseksualnych kard. Theodora McCarricka. Vigano domagał się dymisji papieża.

Dopiero 11 stycznia 2019 roku, na podstawie informacji zebranych w toku postępowania administracyjnego, Kongregacja Nauki Wiary wydała dekret, w którym McCarrick został uznany winnym nagabywania podczas sakramentu spowiedzi oraz popełnienia grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu z nieletnimi i dorosłymi, z obciążającymi okolicznościami nadużycia władzy. To najcięższe grzechy, jakie możne popełnić kapłan. 15 lutego 2019 został ostatecznie wydalony ze stanu kapłańskiego.

W wyniku tych wydarzeń powstał omawiany Raport, stanowiący przede wszystkim odpowiedź na zarzuty Vigano, będące wynikiem politycznej walki wewnętrznej w Kościele i własnych ambicji arcybiskupa. W Raporcie udokumentowano, że gdy abp. Vigano był nuncjuszem w USA, w latach 2011-2016, w sprawie McCarricka nie zrobił nic i nie przekazał dotyczących go dokumentów do Watykanu.

Niestety w tej sytuacji nasuwa się pytanie: „Czy gdyby Vigano bezprecedensowo nie zażądał dymisji Franciszka, moglibyśmy przeczytać ten Raport i poznać prawdę?”. Prawdopodobnie nie…

Rapporto sulla conoscenza istituzionale e il processodecisionale della Santa Sede riguardante l’ex Cardinale Theodore EdgarMcCarrick (dal 1930 al 2017) to lektura szokująca, nawet dla dziennikarza, który skandalem pedofilii w Kościele zajmuje się od lat, gdyż ukazuje od podszewki cały mechanizm przemilczania i ukrywania nadużyć seksualnych mających miejsce od lat 70-tych ubiegłego wieku, do dziś. Jego upublicznienie było odważną decyzją ze strony papieża Franciszka. Warto, aby przeczytali go nie tylko dziennikarze, ale także polscy katolicy i wyciągnęli wnioski…

 

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

 

poniedziałek, 5 października 2020

Czyszczenie Watykanu

 

 


Papież Franciszek skłonił do dymisji kard. Giovanniego Angela Becciu zamieszanego w skandale finansowe w Sekretariacie Stanu

Korespondencja z Rzymu

To był grom z jasnego nieba, choć ci, którzy obserwują sprawy watykańskie, spodziewali się już od czerwca, że nowy skandal wybuchnie z dnia na dzień.

W czwartek, 24 września, papież Franciszek przyjął ustąpienie kard. Giovanniego Angela Becciu ze stanowiska prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych i z przysługujących mu przywilejów kardynalskich. Zgodnie z tym, co udało się ustalić włoskim mediom, decyzja kard. Becciu jest związana z dochodzeniem w sprawie operacji finansowych Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, które rozpoczęło się rok temu i dotyczyło m.in. zakupu przez Watykan za miliony euro luksusowej nieruchomości przy Sloane Avenue w Londynie. Zakup został dokonany w 2013 r., kiedy Becciu pełnił funkcję substytuta do spraw ogólnych w Sekretariacie Stanu, powierzoną mu w 2011 r., jeszcze za czasów Benedykta XVI. Teraz jednak sprawa się rozszerzyła i dotyczy dokumentów, które Massimiliano Coccia, dziennikarz tygodnika „L’Espresso”, mógł przejrzeć i na ich podstawie opublikować wyniki dziennikarskiego śledztwa. Tekst „Biznes w Watykanie. Miecz Franciszka na skorumpowanych” ukazał się 25 września w wydaniu online i dwa dni później w druku.

CZYTAJ DALEJ W www.tygodnikprzeglad.pl

 https://www.tygodnikprzeglad.pl/czyszczenie-watykanu/

wtorek, 29 września 2020

Kulisy afery finansowej na potężną skalę. Co kryje się za dymisją kardynała Becciu?

 


Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż skończą się afery finansowe w Watykanie. Rezygnacja kardynała Giovanniego Angelo Becciu ze stanowiska prefekta Kongregacji ds. Kanonizacyjnych oraz z przysługujących mu przywilejów kardynalskich to wierzchołek góry lodowej w skandalu, który wstrząsnął Watykanem. 

Zgodnie z tym co udało się ustalić włoskim mediom, decyzja kard. Becciu jest związana z dochodzeniem w sprawie operacji finansowych Sekretariatu Stanu, które rozpoczęło się rok temu i dotyczyło między innymi zakupu luksusowej nieruchomości w Londynie przy Sloane Avenue, dokonanej przez Watykan za miliony euro. 

CZYTAJ DALEJ W NEWSWEEK

https://www.newsweek.pl/swiat/finanse-watykanu-kulisy-afery-finansowej-ktora-doprowadzila-do-dymisji-kardynala/tfpk3gj

 

sobota, 26 września 2020

Czy Bóg stoi po stronie prawicy?

 


- Nacjonalizm objawił się w wielu krajach, które połączyły siły nie tylko w imię narodowego ducha, ale także w niemal mistycznej misji obrony ludu przed uciskiem wrogów (elit) i najeźdźców (imigrantów). Populizm jest religijny z natury i w krajach o tradycji chrześcijańskiej odwołuje się do symboli chrześcijańskich, aby nadać sobie wiarygodność – przekonuje włoski watykanista Iacopo Scaramuzzi. 

Newsweek: W swojej książce „Bóg? Po prawej stronie” poruszył pan temat wykorzystywania i nadużywania symboli religijnych przez populistyczną prawicę. Nakreślił pan linię łączącą Jaira Bolsonaro, Viktora Orbána, Marine Le Pen, Matteo Salviniego, Donalda Trumpa i Władimira Putina. Co łączy tych polityków, co ma to wspólnego z religią i jaka jest ich strategia?

Iacopo Scaramuzzi: Myślę, że istnieje nić łącząca tych polityków. Kryzys gospodarczy z 2008 r. wywołał recesję, która teraz, po pandemii, jeszcze się pogłębi. Nacjonalizm objawił się w wielu krajach, które połączyły siły nie tylko w imię narodowego ducha, ale także w niemal mistycznej misji obrony ludu przed uciskiem wrogów (elit) i najeźdźców (imigrantów). Populizm jest religijny z natury i w krajach o tradycji chrześcijańskiej odwołuje się do symboli chrześcijańskich, aby nadać sobie wiarygodność. 

 

CZYTAJ DALEJ W NEWSEEK

https://www.newsweek.pl/swiat/populizm-jest-religijny-z-natury-jak-wiec-papiez-franciszek-z-nim-walczy/68r7cy7